Dobry humor nie opuszczał Jacka Frątczaka po sobotnim sparingu Get Well Toruń z ROW-em Rybnik. Jedynym zmartwieniem menadżera „Aniołów” może być uraz, jakiego nabawił się Jack Holder.
23-latek ucierpiał w dziesiątym wyścigu dnia, gdy walczył o drugą pozycję ze Siergiejem Łogaczowem. Panowie sczepili się motocyklami na końcu prostej startowej, w wyniku czego Rosjanin upadł na tor. Co gorsza, na kolegę z pary dodatkowo niemal najechał Zbigniew Suchecki. Natomiast Australijczyk utrzymał się na motocyklu, ale zatrzymał się w połowie przeciwległej prostej i zsiadł z motocykla. Choć ostatecznie wszyscy wrócili do parku maszyn o własnych siłach, w powtórce ze wszystkich uczestników zajścia oglądaliśmy tylko „Suchego”. – Jack stłukł prawą stopę, natomiast wygląda na to, że nie ma tam żadnych złamań. Dzień-dwa odpoczynku i wszystko powinno wrócić do normy. Gdy ściągnęliśmy mu buta, zobaczyliśmy, że nie jest tam wszystko w porządku, ale jednocześnie nie jest na tyle źle, żeby dramatyzować. Niemniej fakt, że się poobijał i ponaciągał, jest jakąś drobną rysą na obrazie, który widzieliśmy podczas sparingu – mówił „na gorąco” po zawodach menadżer Get Well, Jacek Frątczak.
Obraz – zdaniem menadżera torunian – malujący się w bardzo jasnych barwach. Get Well ograł jednego z faworytów Nice 1. Ligi Żużlowej 53:37. – Poza tym wspomnianym Jackiem – właściwie same pozytywy! Zaliczyliśmy bardzo pożyteczną jednostkę treningową – to podstawa. Bardziej mnie interesuje praca, którą wykonujemy, niż wynik takiego towarzyskiego ścigania – stwierdził Frątczak, jednocześnie prezentując swój niemal całkowicie pusty program zawodów. – Na lidze takie coś byłoby z mojej strony niedopuszczalne, ale to jest trening, więc będę to podkreślał – nie interesuje mnie dokładny wynik takiego sparingu i nawet go, prawdę mówiąc, nie znam – dodał.
Jeżeli chodzi o ocenę poszczególnych żużlowców, Frątczak nieco przekornie rozpoczął od tych, których dorobek był w sobotę najniższy. – Zdecydowanie na plus są juniorzy. Widać u nich postępy drobnymi kroczkami – dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Igor dziś jeździł na nieco innym sprzęcie, poprzednia zmiana nie poszła w dobrą stronę. Natomiast u Maksa jazda była lepsza niż dorobek punktowy, ale to też wynika z motocykli, z których korzystał. Zresztą nie tylko on – niemal wszyscy czekają jeszcze na silniki ligowe, a teraz jedziemy tak trochę na oparach – podsumował.
Głównym atutem, który pozwolił torunianom ograć ROW, była świetna postawa trójki zagranicznych liderów. Niels-Kristian Iversen i Chris Holder zaliczyli tylko po jednej wpadce, natomiast Jason Doyle był bezbłędny. – Liderzy pojechali jak liderzy. Nie ma co się przejmować tym, że na przykład Niels po trzech zwycięstwach przywiózł jeden punkt. To też wynika z rotacji sprzętem, której normalnie na meczach nie robi się w ten sposób. Ostatni ważny pozytyw to kibice, którzy tłumnie się zgromadzili w parku maszyn przed zawodami. Powiem tak – z ich powodu opóźniliśmy o kilka minut próbę toru. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że mnie to się w zasadzie nie zdarza – chwalił Jacek Frątczak. Rzeczywiście, spragnieni żużla fani zapełnili niemal cały pierwszy łuk Motoareny. Pojawił się nawet zorganizowany doping. Wiele z tych osób skorzystało z okazji i weszło do parku maszyn przed sparingiem, by zebrać autografy i zrobić sobie zdjęcie z żużlowcami. Głównie tymi toruńskimi, choć do kilku zdjęć zapozował na przykład także Kacper Woryna.
Mniej więcej jasny jest także plan działania na ostatnie dni przed startem PGE Ekstraligi. Get Well Toruń zainauguruje sezon 5 kwietnia, gdy uda się na mecz wyjazdowy do Zielonej Góry. – Przed nami jeszcze tydzień intensywnej pracy, później przyjdzie czas na nieco odpoczynku przed samą ligą. Ja sam po sobie czuję już te wszystkie treningi, które odbyliśmy w ostatnim czasie, dlatego przyda nam się nieco świeżości przed pierwszym meczem – tłumaczył menadżer torunian. – Mamy też plany sparingowe, choć tutaj trochę trudniej mówić coś na sto procent, bo wolę muszą wyrazić obie strony. Na pewno w czwartek pojedziemy do Łodzi, z którą jesteśmy w dobrych relacjach – trafił tam na wypożyczenie Kamil Kiełbasa, a ja z Leszkiem Kędziorą rozmawiamy niemal codziennie. Przyda się nam możliwość sprawdzenia tego, czy ustawienia i motocykle znalezione na własnym torze działają też w innych warunkach. Prawdopodobnie na tym się zakończy. Zresztą nie chciałbym ryzykować zbyt wielu sparingów w ostatniej chwili, żeby nie przemęczyć drużyny – dodał na zakończenie Jacek Frątczak.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!