Nie takiego zakończenia tego sezonu oczekiwał Jacek Frątczak, gdy kontraktował Jasona Doyle'a, Nielsa-Kristiana Iversena i Rune Holtę do toruńskiego klubu. Get Well zajmuje czwarte miejsce w tabeli, ale straci je, jeżeli MRGARDEN GKM Grudziądz nie triumfuje dziś w Częstochowie.
Musimy pamiętać, że mowa jest o drużynie, która będąc w PGE Ekstralidze od czterech lat, nie wygrała ani jednego meczu wyjazdowego. Wychodzi na to, że wynikiem dzisiejszego spotkania żywo zainteresowane jest ponad pół ligi, tylko nie… GKM. Dla leszczynian, gorzowian i wrocławian jest to mecz ważny o tyle, że poznają ostatecznie swojego rywala w półfinałach. Natomiast częstochowianie i torunianie dopiero dowiedzą się, czy w ogóle się do tych play-offów dostaną! – Muszę zebrać myśli, bo już to kiedyś przeżywałem. Gdyby nie zdarzenia z Zielonej Góry, to nie byłoby mnie w Toruniu. Przeżyłem fantastyczne chwile na tamtym stadionie. Chodzi głównie o zwycięstwa, wygrywanie i medale. Świetnie, że jest widowisko, pokaz mocy, ale co z tego, jeżeli nie mamy wpływu na to, co się wydarzy w Częstochowie – skomentował Jacek Frątczak w rozmowie z oficjalną stroną PGE Ekstraligi.
W końcówce sezonu wszystko zaczęło się jednak zazębiać. Mimo nieobecności Rune Holty, Get Well Toruń wywalczył remis we Wrocławiu, a następnie ograł za trzy Cash Broker Stal Gorzów. Wydaje się, że na tym etapie sezonu Anioły byłyby dla rywali trudniejszym rywalem w play-offach od podopiecznych Marka Cieślaka. Pewnym symbolem tej wyraźnej poprawy był dwunasty bieg meczu ze Stalą, gdy Igor Kopeć-Sobczyński po profesorsku objechał na dystansie Martina Vaculika. – Podsumuję to jednym słowem – cierpliwość. Ważna jest tylko praca. Ja wiem, na co stać Igora. Czekałem tylko na moment, w którym to „odpali”. Wiem, ile pracy i środków finansowych w to wkładamy. To musiało zaprocentować – chwalił swojego młodzieżowca Frątczak.
Może więc warto byłoby pozostać w drużynie i pociągnąć ten projekt dalej? Potencjał medalowy w żółto-niebiesko-białym zespole na pewno jest i jeżeli zimą uda się utrzymać najważniejsze ogniwa, to się nie zmieni. Czy Jacek Frątczak zna już swoją przyszłość? – Uważam, że jestem jeszcze coś winny Toruniowi, ale z drugiej strony poziom stresu pracy tutaj i jej ciężar tego był na tyle duży, że rzeczywiście trzeba usiąść w domu z żoną, w firmie i poukładać te wszystkie kwestie. Faktycznie pytanie jest takie, czy jeszcze stać mnie, aby podjąć to ryzyko? – tajemniczo stwierdził menadżer Get Well Toruń.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!