Niels-Kristian Iversen wrócił w niedzielne popołudnie do ścigania w PGE Ekstralidze. Duńczyk pauzował w dwóch pierwszych spotkaniach z powodu kontuzji, ale w Rybniku oczekiwano od niego znacznie lepszego występu.
Z występem „PUK-a” kibice Moje Bermudy Stali Gorzów wiązali spore nadzieje. Tymczasem bardzo szybko przyszło im przecierać oczy ze zdumienia, gdy w czwartym biegu dnia brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata z 2013 roku musiał oglądać plecy Mateusza Szczepaniaka oraz Mateusza Tudzieża. Doświadczony Iversen „czaił się” na Tudzieża, ale nie był w stanie wyprzedzić młokosa.
Piąty wyścig przyniósł Iversenowi punkt, ale raz, że na koledze klubowym – Andersie Thomsenie, to dwa starszy z reprezentantów kraju Hamleta mocno przeszkodził swojemu młodszemu partnerowi, blokując go. Po raz trzeci Iversen wystartował w gonitwie ósmej i znów przegrał z Tudzieżem, a także Kacprem Woryną. Był to koniec zawodów dla żużlowca urodzonego w Esbjerg. Niejako w obronie słabszej postawy swojego przyjaciela stanął wspomniany przed chwilą Thomsen. – Niels czuje się dobrze, na tyle, na ile można czuć się dobrze wracając po ciężkiej kontuzji barku. Odjechał zaledwie jeden trening, ma jakieś problemy tutaj (w Rybniku – dop. red), ale im więcej jazdy, tym się pozbiera. Musimy się wspierać – przyznał przed kamerą nSport+.
Indywidualny mistrz Europy juniorów z 2015 roku na Stadionie Miejskim w Rybniku wywalczył osiem punktów. Przy jego nazwisko pojawiły się dwie trójki, jedna dwójka oraz dwa zera. Być może wynik byłby bardziej okazały, gdyby nie drobne problemy sprzętowe, a mianowicie pęknięta rama w motocyklu Duńczyka. – Nie była to wina mechaników, a złośliwość rzeczy martwych. Nie było czasu, aby przełożyć dobry silnik do motocykla numer dwa, który przywiózł zero. Potem udało się przełożyć do dobrej ramy, ale cały czas walczyliśmy. Szukałem dobrego startu i prędkości w tym silniku.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!