Oskar Fajfer we wczorajszym meczu z Car Gwarant Startem Gniezno odbił się od dna i został największym bohaterem Zdunek Wybrzeża Gdańsk. 24-latek w starciu ze swoim macierzystym klubem zdobył 10 punktów z dwoma bonusami.
Pierwsza runda Nice 1. Ligi Żużlowej nie potoczyła się po myśli gdańskiego klubu. Sam zawodnik także spisywał się nieco poniżej oczekiwań. Szalę goryczy przelał ostatni wyjazdowy mecz w Gnieźnie. Fajfer na świetnie sobie znanym torze nie zdobył żadnego punktu. Okazuje się, że miał problemy sprzętowe. – Nikt pewnie nie wie, ale miałem poważną usterkę w zapłonie. Miałem pęknięty motoplat. Gdy nawijałem cały gaz, to można powiedzieć, że motor jechał jak jałówka. Nie dziwię się, że wynik był taki, a nie inny. Chcę też z tego miejsca przeprosić kibiców z Gdańska za to, że nie wyszedłem do nich po meczu w Gnieźnie. Nie mogłem się pozbierać. Mam swoje cele i ambicje. Wtedy wolałem schować głowę w piasek – powiedział na konferencji prasowej.
Z powodu przeciętnej postawy zdecydował też oddać opaskę kapitana innemu zawodnikowi. Wybór padł na Mikkela Becha, który jeździ w każdym spotkaniu i praktycznie nie zawodzi. Słabiej spisał się tylko we wspomnianym meczu w pierwszej stolicy Polski. – Chciałbym sprostować, że nie jestem już kapitanem zespołu. Po meczu w Gnieźnie postanowiłem, że rolę kapitana powinien pełnić zawodnik, który bierze na barki wynik i ciągnie drużynę. Oddałem opaskę Mikkelowi Bechowi, bo na dzień dzisiejszy był chyba naszym najlepszym zawodnikiem – dodał.
Źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!