Koniec roku to idealny czas na podsumowanie sezonu. Tym razem bierzemy na tapet mistrzostwa świata - Speedway Grand Prix, SGP 2, Speedway of Nations oraz SoN 2.
Speedway Grand Prix
Tegoroczna rywalizacja w Speedway Grand Prix ponownie składała się z dziesięciu turniejów. Nie obyło się w niej bez zmian – korekcie uległa struktura turnieju. Znane od wielu lat półfinały dla czołowej ósemki zostały zastąpione przez wyścigi ostatniej szansy dla zawodników z miejsc 3-10. Ponadto nieco zmieniła się kwestia rozstrzygania remisów. Nadal najważniejszy pozostał bilans trójek, dwójek, jedynek i zer, jednak na drugim miejscu tym razem zamiast bezpośrednich pojedynków decydował najlepszy uzyskany czas.
Jeśli chodzi natomiast o samą rywalizację sportową, to rozpoczęła się ona na początku maja w Landshut. Pierwszym liderem cyklu został Bartosz Zmarzlik. 30-latek najpierw wygrał sprint, a później całe zawody główne. Nie cieszył on się jednak długo z prowadzenia, bowiem już dwa tygodnie później w Warszawie przodownictwo w cyklu odbił Brady Kurtz, wykorzystując potknięcie Zmarzlika. Warto w tym momencie nadmienić, że Warszawa ponownie nie została odczarowana – na Stadionie Narodowym dublet zaliczyli Australijczycy. Zwyciężył Jack Holder przed wspomnianym Kurtzem. W Pradze jednak Zmarzlik ponownie wrócił na fotel lidera, z którego już nie zszedł do końca sezonu. Spory wpływ na to miał pech Kurtza, który zaliczył defekt i w konsekwencji upadek w biegu ostatniej szansy w Pradze, przez co stracił bardzo dużo punktów.
Szalona pogoń Kurtza
Następnie karuzela przeniosła się na dwa turnieje do Manchesteru. Obydwa turnieje upłynęły pod znakiem kapitalnego ścigania. Piątkowe zmagania wygrał Dan Bewley, natomiast dzień później najlepszy okazał się Zmarzlik. Była to też ostatnia runda, której nie wygrał Brady Kurtz. Australijczyk rzucił się w szaloną pogoń za naszym reprezentantem, wygrywając rundy kolejno w Gorzowie Wielkopolskim, Malili, Rydze, Wrocławiu oraz Vojens. Tej sztuki nie dokonał wcześniej żaden zawodnik. Zmarzlik jednak konsekwentnie plasował się tuż za jego plecami – był w tym okresie cztery razy drugi oraz raz czwarty. Do tego Polak dołożył cztery punkty w sprintach, a Kurtz – ani jednego. O złotym medalu decydował finałowy wyścig w Vojens. Aby zdobyć szósty tytuł w karierze, Zmarzlik musiał przyjechać w najgorszym razie jedną pozycję za Kurtzem. I dokładnie ten warunek udało mu się spełnić – jak zostało wcześniej wspomniane, Kurtz pomknął po zwycięstwo, a Zmarzlik zajął drugą lokatę.
W cieniu rywalizacji o złoto, toczyła się też gra o brązowy krążek pomiędzy Danielem Bewleyem oraz Fredrikiem Lindgren. Ostatecznie o osiem punktów lepszy okazał się Brytyjczyk, który w ostatnich pięciu rundach aż cztery razy znalazł się w finale.
Jeśli chodzi natomiast o drugiego reprezentanta biało-czerwonych, Dominik Kubera zaliczył fatalny sezon i zajął dopiero dwunaste miejsce.
Speedway Grand Prix 2
Nie mniej interesująca była walka o miano najlepszego młodzieżowca na świecie. Pierwsze emocje mieliśmy już przy okazji rundy kwalifikacyjnej na torze w Glasgow. W deszczowej Szkocji o awansie do finałów decydował rzut monetą. Szczęście uśmiechnęło się do Antoniego Mencela, który wywalczył promocję do cyklu kosztem Joe Thompsona, Villadsa Nagela oraz Tate’a Zischke. Prawdziwą sensacją był również awans Jana Przanowskiego, który w tamtym czasie nie mógł nawet liczyć na starty w lidze. Oprócz tej dwójki do finałów awansowali też Wiktor Przyjemski oraz Kevin Małkiewicz.
Po pierwszych zawodach wydawało się, że nic nie stanie na przeszkodzie Przyjemskiemu w obronie mistrzowskiego tytułu. 20-letni wychowanek bydgoskiej Polonii wygrał zawody z kompletem zwycięstw. Trzecie miejsce zajął natomiast kolejny Polak, Kevin Małkiewicz. Przedzielił ich w finale William Drejer, a dopiero czwarty był najgroźniejszy rywal Przyjemskiego, Nazar Parnistkyi.
W kolejnych zawodach w Rydze jednak okazało się, że tegoroczny cykl nie będzie spacerkiem dla Przyjemskiego, który w stolicy Łotwy zajął trzecie miejsce, tuż za plecami właśnie Parnitsky’ego. Pogodził tę dwójkę reprezentant Czech, Adam Bednar. Takie rozstrzygnięcie oznaczało, że przed decydującą rundą w Vojens, Przyjemski miał dwa punkty zapasu nad Ukraińcem. Nieco większą stratę mieli Drejer i Bednar, a także dwukrotnie piąty Mathias Pollestad.
Walka z czasem Przyjemskiego
Kto wie czy najważniejsze wydarzenie w kontekście końcowych rozstrzygnięć miało miejsce nie w Vojens, a w Hallstavik. To właśnie tam na trzy tygodnie przed finałem Przyjemski zaliczył poważny upadek, który skutkował złamaniem nogi w kostce. 20-latek wówczas toczył walkę z czasem i choć dał radę pojechać w Danii, to był tam jedynie cieniem samego siebie i zajął dopiero jedenaste miejsce. Parnitskyi natomiast odniósł zwycięstwo i tym samym zgarnął złoty medal. Obrońca tytułu sprzed roku musiał natomiast zadowolić się srebrem. Brązowy medal dość nieoczekiwanie zgarnął Mikkel Andersen, który w Vojens zajął trzecie miejsce i rzutem na taśmę wyprzedził całą grupę pościgową. Jeśli chodzi o pozostałych Polaków, Antoni Mencel zajął dziewiąte miejsce, tuż za nim uplasował się Kevin Małlkiewicz, a Jan Przanowski zakończył rywalizację na dwunastej pozycji.
Speedway of Nations
Drużynowym celem Żużlowej Reprezentacji Polski na rok 2025 z pewnością było odczarowanie Speedway of Nations. Mieliśmy ku temu fantastyczną okazję – nasz duet tworzyli nie tylko dwaj najskuteczniejsi zawodnicy PGE Ekstraligi, ale na dodatek cała impreza odbywała się w królestwie Patryka Dudka, czyli na toruńskiej Motoarenie.
Najpierw jednak odbyły się dwa półfinały. W ciemno można było zakładać, że do Polaków dołączą Australijczycy, Duńczycy, Brytyjczycy oraz Szwedzi, a o pozostałe dwa z trzech miejsc powalczą Łotysze, Czesi oraz Niemcy. Tak też się stało – to właśnie te reprezentacje między sobą rozstrzygnęła kwestię awansu do decydującej rozgrywki, w której zabrakło miejsca dla reprezentacji Niemiec. Warto wspomnieć też o debiucie w Speedway of Nations reprezentacji Argentyny. Zgodnie z oczekiwaniami jednak, ich występ był jedynie ciekawostką i zawodnicy z Ameryki Południowej stanowili wyłącznie tło dla rywali, podwójnie przegrywając wszystkie sześć wyścigów.
Kurtz z nagrodą pocieszenia
Sam finał był znakomitym widowiskiem, choć bardzo szybko wyklarowało się, które trzy reprezentacje podzielą między siebie medale. Od samego początku wyraźnie najlepiej spisywali się Polacy, Duńczycy i Australijczycy. To właśnie nasza reprezentacja otworzyła najlepiej te zawody, pewnie podwójnie pokonując „Kangurów”. Jak się jednak później okazało, Brady Kurtz i Jack Holder do końca zawodów byli już absolutnie bezkonkurencyjni. Kolejne pięć wyścigów wygrali podwójnie, w tym nawet z reprezentacją Danii. To właśnie w starciu z drużyną z kraju Hamleta Polacy stracili szansę na zwycięstwo w rundzie zasadniczej, bowiem przegraliśmy tę gonitwę w stosunku 3-6. Z bezpośredniego awansu do biegu finałowego cieszyli się zatem zawodnicy z Antypodów. My natomiast musieliśmy szukać swojej szansy w biegu barażowym, właśnie z Danią. Tym razem los nam jednak sprzyjał, bowiem udało nam się zwyciężyć 5-4. W finale jednak Brady Kurtz i Jack Holder wzięli rewanż na Dudku i Zmarzliku za porażkę w rundzie zasadniczej, pewnie mknąc do mety po złoty medal. Można też powiedzieć, że tym samym Kurtz nieco osłodził sobie nieznaczną porażkę ze Zmarzlikiem w cyklu Grand Prix.
Fredrik Lindgren, Brady Kurtz, Andrzej LebiediewSpeedway of Nations 2
Dzień przed seniorską rozgrywką odbył się turniej wyłaniający najlepszą drużynę juniorską na świecie. Podobnie jak przed rokiem, tak i tym razem jednak nie rozgrywano eliminacji. Na starcie rywalizacji stanęło osiem zespołów – Polska, Dania, Szwecja, Niemcy, Australia, Wielka Brytania, Czechy oraz Łotwa. Naszą drużynę reprezentować mieli Wiktor Przyjemski, Damian Ratajczak oraz Antoni Kawczyński. Ten pierwszy jednak w obliczu kontuzji zrezygnował ze startu, a w jego miejsce powołany został Maksymilian Pawełczak.
Polacy rozpoczęli dobrze, bo od pokonania Wielkiej Brytanii, jednak problemy pojawiły się później. Damian Ratajczak spowodował groźnie wyglądający upadek swój i Rasmusa Karlssona, co skończyło się wykluczeniem oraz urazem reprezentanta Polski. Wobec tego to właśnie Pawełczak stał się liderem naszej kadry, a przez całe zawody zdobył 24 z 28 możliwych do zdobycia punktów. Zastępujący Ratajczaka Kawczyński nie stanął niestety na wysokości zadania, najpierw ponosząc porażkę przeciwko Mario Hauslowi, a później łapiąc wykluczenie za przekroczenie czasu 90 sekund.
Dość nieoczekiwanie, to właśnie reprezentacja Niemiec poczynała sobie najlepiej. Szczególnie skuteczny był Norick Blodorn, który był niemalże nie do złapania, a cenne punkty dowoził wspomniany Hausl. Ostatecznie to właśnie nasi zachodni sąsiedzi mogli cieszyć się ze złotego medalu. Za ich plecami uplasowali się Duńczycy, a podium uzupełniła Australia. Polacy musieli zadowolić się zaledwie czwartą pozycją, tracąc dwa punkty do medalu. Tym samym można powiedzieć, że w ten sposób napisała się historia, ponieważ był to pierwszy kiedy Polacy nie zgarnęli złotego krążka.
Maksymilian PawełczakAby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!