Dość niespodziewanie Hans Andersen wraca do startów w lidze polskiej. Po roku przerwy znalazł zatrudnienie w Metalika Recycling Kolejarzu Rawicz.
Nieprzypadkowo nazwany „Brzydkim kaczątkiem”
Już od początku swojej kariery do Andersena przylgnął pseudonim „Ugly Duck” ma on jednak związek nie tylko z wybitnym duńskim bajkopisarzem o tym samym nazwisku, ale także ze stylem, który ten prezentuje na torze. Jego znakiem rozpoznawczym są wysoko uniesione łokcie, które przy odrobinie wyobraźni są w stanie przypominać kaczkę z uniesionymi skrzydłami. Styl jednak nie jest najważniejszy w czarnym sporcie a kolejność na mecie. Hans Andersen zapisał się dzięki temu na dobre w pamięci kibiców żużlowych.
W tym jednak Andersen przez lata znajdował się w ścisłej czołówce. Z resztą nie tylko jego sylwetka na motocyklu nie należy do najpiękniejszych. Podobnym przypadkiem jest m.in były reprezentant Polski i aktualnie najstarszy jeżdżący w polskiej lidze zawodnik – Rune Holta. Podobnie też jak Norweg z polskim paszportem nie należał do najgrzeczniejszych zawodników. Jeden z najbardziej rozpowszechnionych wyskoków Andersena miał miejsce w 2010 roku podczas Grand Prix w Cardiff. Wówczas dość ostro starł się ze swoim rodakiem – Nickim Pedersenem. Pomiędzy zawodnikami iskrzyło już od początku biegu, lecz po przejechaniu czterech okrążeń mieli jeszcze kilka spraw do wyjaśnienia między sobą w zapewne dość niewybrednych słowach.
W drużynie multimedalista
Przez sporą część swojej kariery stanowił o sile reprezentacji swojego kraju. Wraz z nią przez osiem lat z rzędu sięgał po medale Drużynowego Pucharu Świata. Dwa z nich to były złota, które w dotychczasowej historii stanowią niemal 50% medali z najcenniejszego kruszcu. Warto jednak nadmienić, że od 2018 próżno jest szukać DPŚ w kalendarzu. Nowym rozdziałem tych rozgrywek okazał się być Speedway of Nations, lecz i tam Duńczycy nie zostali mistrzami świata.
Na przestrzeni lat niemal zawsze był jednym z najlepszych zawodników reprezentacji. Jego najsłabszy występ w finale miał miejsce w 2003 roku w Vojens. Zdobył wówczas „tylko” siedem punktów, lecz dorobek ten okazał się być kluczowy w wyprzedzeniu biało-czerwonych, którzy skończyli wówczas bez jakiegokolwiek medalu. Wiele osiągnął także w naszym kraju. Na tę chwilę na karku ma dwadzieścia-jeden sezonów spędzonych na polskich torach. Niemal połowę tego czasu startował w Ekstralidze i na swoim koncie ma pięć medali Drużynowych Mistrzostw Polski – dwa złote oraz trzy brązowe.
Indywidualnie mogło być zdecydowanie lepiej
Mimo wybitnych zasług dla swoich drużyn nie zdołał jednak przebić się na arenie międzynarodowej na tyle by móc świętować medal w Mistrzostwach Świata czy też Europy. W tym aspekcie zawsze mu czegoś brakowało. W cyklu Speedway European Championship raz zakończył cykl tuż za podium, zaś w Grand Prix dwa razy na piątym. Hans Andersen jest też jednym z tych zawodników, którym udało się zwyciężyć pojedynczą rundę SGP nie będąc jego stałym uczestnikiem. Takich przypadków w długiej, dwudziestosiedmioletniej historii cykli było niewiele, a sam „Ugly Duck” był trzecią taką osobą po Marku Loramie (1999) oraz Martinie Dugardzie (2000).
W cyklu Grand Prix spędził łącznie dziewięć sezonów. Najciekawsza jest jednak historia z roku 2006. Wystąpił w Kopenhadze z dziką kartą, gdzie wygrał. Później jednak będąc pierwszym klasyfikowanym rezerwowym „skorzystał” na końcu kariery Tony’ego Rickardssona. Wystąpił wówczas w zaledwie sześciu z dziesięciu rund, lecz jego występy były na tyle dobre, że sezon zakończył na szóstym miejscu. Wówczas do medalu zabrakło mu 33 punktów, lecz kto wie jak by się to potoczyło gdyby wystartował we wszystkich rundach.
Kolejne dwa sezony okazały się jeszcze lepsze dla 42-latka. Oba skończył na piątym miejscu a w 2008 do Tomasza Golloba, który zdobył wówczas brązowy medal zabrakło mu zaledwie osiem punktów. Ostatecznie historia Hansa Andersena z cyklem Grand Prix zakończyła się w roku 2012. Przez cały ten czas szesnastokrotnie mógł cieszyć się z miejsca na podium i wziął udział w 21 finałach. Jego łupem padło aż 779 punktów.
Najmocniej związany z Orłem
W swojej karierze „Ugly Duck” reprezentował barwy aż jedenastu zespołów. Mimo kariery podróżnika w początkowej części swojej kariery w ostatnich latach raczej postawił na stabilizację. Najdłużej, bo aż przez sześć sezonów bronił barw Orła Łódź. W jego barwach stał się liderem z prawdziwego zdarzenia i nieraz w pojedynkę bronił wyniku zespołu. Dzięki też jego wysiłkom łodzianie dwukrotnie kończyli sezon na drugim miejscu, ustępując jedynie Lokomotivowi Daugavpils.
W 2006 roku osiągnął kosmiczną średnią równą 2.412 punktu na bieg. Podobne wyniki wykręcił także w Wielkiej Brytanii i Szwecji, gdzie także na jego szyi zawisły medale. Z Peterborough Panters złoty, zaś z Luxo Stars (Mallila) brąz. Później jeszcze zbliżył się do tego wyniku właśnie w barwach Orła. W pierwszym sezonie startów w tej drużynie po dziewięciu spotkaniach wyniosła ona 2.354 co dało mu drugie najskuteczniejsze miejsce na zapleczu Ekstraligi.
2019 jednak rozpoczął równię pochyłą w wykonaniu Andersena. Nie punktował tak jak tego oczekiwali w Łodzi, ale także on sam. Przez wcześniejsze zasługi jednak nie pożegnano się z nim i dano drugą szansę. Jej także nie wykorzystał w trzech spotkaniach zdobył dziewiętnaście punktów i bez żadnych skrupułów pożegnano się z Duńskim gwiazdorem. Dotychczas ostatnim jego zespołem okazał się był Lokomotiv Daugavpils w roku 2021. U Nikołaja Kokina miał być liderem, lecz i na najniższym szczeblu rozgrywkowym nie grał pierwszoplanowej postaci. Ostatecznie po sześciu spotkaniach pożegnał się na ponad rok z Polską.
Walczak jakich mało
Mimo nie najlepszego dla oka stylu i słabnących wyników należy powiedzieć wprost, że Andersen w swoim najlepszym czasie był jednym z najofensywniej jeżdżących zawodników na świecie. Tezę tę potwierdzili także kibice, który jednogłośnie wybrali właśnie bieg, gdzie główną rolę zagrał „Ugly Duck” jako najlepszy wyścig w historii Nice 1. Ligi Żużlowej. Przypomnijmy, że firma gdzie funkcję dyrektora zarządzającego obejmuje Adam Krużyński przez sześć sezonów była tytularnym zaplecze najlepszej żużlowej ligi świata.
Po zakończeniu współpracy kibice mogli wybrać najlepszy wyścig a o miano walczyli właśnie Hans Andersen, Daniel Bewley i Mikkel Michelsen. Najstarszy z tego grona zgromadził aż 63% głosów przez co jego wygrana była bezapelacyjna. Oprócz tego jeśli zajdzie taka potrzeba „Ugly Duck” potrafi kapitalnie pojechać parą ze swoim klubowym kolegą. Poniżej znajdziecie Państwo oba przykłady.
Ponowna współpraca z Jąderem
Co ciekawe Hans Andersen w przyszłym roku będzie startować z „Niedźwiadkiem” na kewlarze gdzie funkcję menadżera pełni Maciej Jąder. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego dopóki nie pozna się faktu, że wychowanek Unii Leszno przez wiele sezonów pełnił u Duńczyka funkcję mechanika. Teraz panowie ponownie się spotkają, lecz w zupełnie innej roli. Tym razem to Jąder będzie wymagał od Andersena a nie na odwrót.
Co ciekawe na początku tego roku Andersen otwarcie mówił, że nie ma zamiaru wracać do regularnych startów w naszym kraju. Jak widać sezon przerwy sprawił, że głód jazdy ponownie się nasilił na tyle, że skorzystał z nadarzającej się okazji. Dotychczas nie wiemy jednak czyje barwy przywdzieje w Wielkiej Brytanii po rozpadzie Dad’s Army. Możliwe jest pozostanie, lecz dotychczas Peterborough Panters nie przedstawiło ani jednego nazwiska na przyszłoroczne rozgrywki. W rodzimej Danii z kolei Hans Andersen w dalszym ciągu będzie bronić barw Team Fjelsted.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!