Jarosław Hampel doszedł do porozumienia z włodarzami Fogo Unii Leszno i teraz nie pozostaje mu nic innego, jak oczekiwać na zakończenie okresu kwarantanny zawodników zagranicznych i wrócić na tor im. Alfreda Smoczyka.
12 marca ekipa Fogo Unii Leszno po raz pierwszy w tym sezonie pojawiła się na torze. W premierowych jazdach udział wziął m.in. dwukrotny indywidualny wicemistrz świata (2010, 2013). „Mały” miał okazję sprawdzić swój organizm i sprzęt również w kolejnych dniach, a później jego motocykle ponownie trafiły do garażu. – Mieliśmy okazję przed tym całym „zamieszaniem” pojeździć, ale to ledwie dwa-trzy treningi i kilka tygodni przerwy. To nic dobrego, a póki co nie ma możliwości. Z tego, co wiem, to pod koniec miesiąca możemy znów wskoczyć na motocykle i mamy dwa tygodnie czasu, aby się przygotować do ligi. Uważam, że to nie jest długi czas, ale musi nam wszystkim wystarczyć. Będziemy wykorzystywać każdy dzień, aby wyszykować siebie i motocykle. Czekamy z utęsknieniem. Szkoda, że przy pustych trybunach, ale ważne, że możemy w końcu wyjechać na tor – mówi Jarosław Hampel w programie „Poranek z Polsatem Sport”.
Wielu zawodników w czasie pandemii koronawirusa musiało zmienić swój tryb treningowy. Niektórzy korzystali z pogody i „katowali” motocykle crossowe, a inni skupili się na aspektach zajęć we własnych domach i z mediów społecznościowych mogliśmy zaobserwować, że znacznie mocniej w ruch poszły np. rowery stacjonarne czy domowe siłownie. – Tej pracy trzeba włożyć więcej, by być przygotowanym do tego sezonu. Schemat też się nieco zmienił, ponieważ jesteśmy już dość sporo po przerwie zimowej i wkraczamy w czas letni. Istotą jest to, aby podtrzymywać te treningi, poradzić sobie, gdy trzeba było pracować stacjonarnie. Ja swój plan realizuję i wydaje mi się, że w moim przypadku przebiegło wszystko bez zakłóceń. Była mała modyfikacja wobec pandemii, ale dało się wszystko zrobić. Nie ma przeszkód, aby móc dbać o formę i jestem gotowy do sezonu. Nie mogę się doczekać, bo ten czas oczekiwania był zbyt długi.
Jeszcze niedawno mecze PGE Ekstraligi były obserwowane z perspektywy trybun przez kilkanaście tysięcy widzów „czarnego sportu”. W klasyfikacji frekwencyjnej triumfowała Częstochowa, która na swoim obiekcie przez dziewięć domowych spotkań ugościła 124 500 (średnia 13 833). Czwarte miejsce w tej tabeli zajmuje Fogo Unia Leszno (suma 100 760; średnia 11 196). Teraz będzie trzeba przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. – Biorąc pod uwagę to, że będziemy jeździć przy pustych trybunach, to będzie smutne. Ten sport kojarzy się z mnóstwem kibiców oglądających zawody, a ja sam nie wiem, jak to będzie wyglądało jeśli chodzi o mobilizację czy atmosferę, którą tworzą kibice. To też będzie wyzwanie, by przejść przez tę drogę przygotowania do meczu. Rozglądanie się po pustych trybunach to będzie na pewno coś nowego.
Kilkanaście dni temu w rozmowie z naszym serwisem, psycholog sportu – Julia Chomska otwarcie przyznawała, że brak kibiców wpłynie na zawodników, a ci z kolei przyznają, że cała otoczka meczowa będzie czymś, z czym będzie trzeba sobie poradzić. – Nastawienie mentalne odgrywa bardzo ważną rolę. Rytm i sposób przygotowania został nieco zburzony i to będzie bardzo ważne, aby móc się przestawić do nowych warunków. Trzeba być bardzo elastycznym i nie rozmyślać nad tym, co było. Nie zastanawiać się nad zmianami, tylko dostosować się do warunków i tak ja się staram wykonywać swoją pracę. Jest trudniej, ale robię swoje.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!