David Mason, członek zarządu Birmingham Brummies, apeluje o spokój. W rozmowie z klubowymi mediami, Mason poprosił o cierpliwość i przyznaje, że klub robi wszystko, aby powrócić.
Nie tak dawno informowaliśmy o ruchach podjętych przez Birmingham Brummies. Zespół występujący w SGB Championship zawiesił swoją działalność z uwagi na bardzo słabą sytuacje finansową, której głównym powodem były niskie dochody ze sprzedaży biletów. Od tego momentu, zarząd spotkał się z właścicielami stadionu oraz rządem miasta Birmingham, aby znaleźć odpowiednie rozwiązanie dla klubu. Dave Mason przyznaje, że jednym z powodów jest starzejąca się część kibiców: – Mamy bardzo wiernych fanów. Jednak większość z nich przeżywa właśnie swoją starość i nie korzystają oni z telefonów czy komputerów. Potrzebujemy wsparcia ze wszystkich stron. Prowadzimy rozmowę z miastem, ale nie mają oni tak dużej mocy, aby pozwolić nam na zniesienie obostrzeń – przyznaje członek zarządu Brummies.
Jak wiadomo, Perry Barr Stadium padło ofiarą ataku wandalów, co przerodziło się w późniejsze problemy. Jednym z przykładów jest mecz przeciwko Redcar Bears, który zakończył się kontuzją Jordana Stewarta, a na internecie można było zobaczyć zdjęcia polewaczki… Którą był stary, zniszczony traktor: – Walczymy z przeciwnościami losu od pierwszego meczu z Redcar. Wszystko poszło w innym kierunku, a my musieliśmy zmienić nasz plan organizacji. Mecz z Glasgow dał nam powiew świeżości, ale utarg z biletów był za niski, aby cokolwiek z nim zrobić.
Wolverhampton Wolves otrzymali już zezwolenie, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby kibicować Brummies w tej samej sprawie i wierzyć, że klub da się odratować.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!