Piątek 11 stycznia jest ostatnim dniem, w którym można nadsyłać oferty do konkursu na „dziką kartę” uprawniającą do startu w Nice 1. Lidze Żużlowej w sezonie 2019. Kluby drugoligowe nie palą się jednak do awansu przy zielonym stoliku.
Przypomnijmy, że konkurs został ogłoszony po nieprzyznaniu licencji Stali Rzeszów i dotyczy w zasadzie trzech drużyn. Zgodnie z regulaminem, Polonia Piła i Wanda Kraków jako spadkowicze z Nice PLŻ otrzymały propozycję od Polskiego Związku Motorowego jeszcze przed rozpisaniem oficjalnego konkursu. Oba te kluby mają jednak swoje wewnętrzne problemy i nie zdecydowały się na kolejny sezon w środkowej klasie rozgrywkowej. Ciężko więc podejrzewać, by po kilkunastu dniach zmieniły zdanie i zgłosiły swój akces. Z konkursu wyłączone są także Wilki Krosno oraz Unia Kolejarz Rawicz – te podmioty nie spełniają punktu, który wymaga od potencjalnego chętnego przynajmniej dwóch lat nieprzerwanych startów w lidze.
W tej sytuacji na placu boju zostały: Kolejarz Opole, PSŻ Poznań i Polonia Bydgoszcz. Problem w tym, że żaden z wymienionych klubów nie pali się do wzięcia udziału w konkursie, wymieniając różne przyczyny. – My w ubiegłym roku głupio przegraliśmy kilka spotkań, przez co nie awansowaliśmy do play-offów i nie daliśmy kibicom wystarczająco radości. Zdecydowanie bardziej cieszy awans na torze niż przy zielonym stoliku, zwłaszcza po takim sezonie. Ja też chciałbym mieć tę pierwszą ligę w Poznaniu, ale uważam, że rzucenie się na nią w tym momencie przyniosłoby nam więcej złego niż dobrego. Stawiamy na metodę małych kroków – tak jeszcze przed rozpatrzeniem odwołania Stali Rzeszów wypowiadał się Arkadiusz Ładziński z Poznańskiego Stowarzyszenia Żużla. Pozostałe ekipy przypominają, że zarówno budżet, jak i skład skonstruowały pod kątem 2. Ligi Żużlowej i w połowie stycznia ciężko ten fakt zmienić.
Jeżeli nikt się nie wyłamie, Nice 1. Liga Żużlowa pojedzie w siedem zespołów. Finansowo stracą na tym kluby z tej klasy rozgrywkowej, które chociażby rozpoczęły już sprzedaż karnetów czy rozmowy ze sponsorami z założeniem, że w rundzie zasadniczej odjadą nie sześć, a siedem spotkań domowych i tyle samo wyjazdowych. Zdaniem Mirosława Jabłońskiego ze Startu Gniezno, ucierpi także wizerunek ligi. – Musi być ta ósma drużyna! Ja nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jedziemy w siedem zespołów. To będzie ogromna strata marketingowa i finansowa, bo przecież transmituje to telewizja i cała Polska będzie mogła to zobaczyć. Uważam, że jeżeli PZM i GKSŻ do tego dopuszczą, to już w styczniu staną się poważnym kandydatem do „dętki roku” – stwierdził żużlowiec w rozmowie z portalem speedwaynews.pl.
Nie jest to jednak sytuacja, na której stracą wszyscy. Ucieszyć się mogą kluby drugoligowe, które w siedmiozespołowej najniższej klasie rozgrywkowej odjadą dwanaście spotkań zamiast dziesięciu. To one zyskają dodatkowe środki zarówno od sponsorów, jak i z kolejnego dnia meczowego. Pewne plusy można znaleźć także z perspektywy pierwszoligowca. Wymienił je menadżer ds. sportowych Startu Gniezno, Rafael Wojciechowski. – Myślę, że jeżeli zostaniemy przy siedmiu drużynach, to będzie to siedem drużyn niezwykle wyrównanych. Nikt nie będzie odstawał. Właściwie każdy może zająć zarówno pierwszą, jak i ostatnią lokatę na koniec sezonu. Co prawda żaden zespół nie będzie zagrożony bezpośrednim spadkiem, co nieco zmniejszy dramaturgię na dole tabeli, ale są jeszcze baraże, a tych każdy będzie chciał uniknąć. Wierzę, że stworzymy kapitalne widowisko, które usatysfakcjonuje kibiców wszystkich siedmiu drużyn. Przy takim układzie sił zapewne dopiero na finiszu okaże się, kto awansuje do czołowej czwórki, a komu się to nie uda – ocenił gnieźnieński działacz.
Obie strony mają swoje racje. Czy te rozważania będą miały przełożenie na rzeczywistość? Tego dowiemy się już we wtorek, 15 stycznia. Wtedy bowiem Polski Związek Motorowy ma rozstrzygnąć konkurs na starty w Nice 1. Lidze Żużlowej.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!