Po półtorej godziny i odjechaniu półtora biegu zakończyło się sobotnie spotkanie PGG ROW-u Rybnik z Orłem Łódź. Jego nowy termin nadal nie jest znany. Czy te zawody koniecznie musiały być jednak odwołane?
Na sobotę zapowiadano dla Rybnika opady deszczu. Prognozy sprawdziły się, choć nie w takiej intensywności, jaką przewidywali meteorologowie. Stąd podjęto próbę rozegrania tego spotkania. Sytuacji nie ułatwiała późna pora. Na początku kwietnia po godzinie 20:00 ciężko liczyć na to, że nawierzchnia zdoła przeschnąć w wystarczająco krótkim czasie. Działania rybniczan doprowadziły jednak tor do stanu wystarczająco dobrego, by przeprowadzić na nim próbę toru, choć problemy nadal sprawiał najbardziej przemoczony drugi łuk.
Po niej zawodnicy mieli mieszane uczucia – spośród jej uczestników jechać nie chciał przede wszystkim Dawid Wawrzyniak. Zawody jednak ruszyły, ale na krótko. Bieg pierwszy z powodu problemów zawodników został odjechany na trzy razy, natomiast drugi z powodu synchronicznych upadków Piotra Pióry i Przemysława Giery doprowadził do podjęcia decyzji o kolejnej kosmetyce toru. Ta nie zakończyła się jednak znaczącą poprawą i zawody przerwano.
Długie i przeciągające się przerwy sprawiły, że kolejni zawodnicy mieli sporo czasu na wyrażenie swoich opinii. Na antenie Eleven chęć ścigania najsilniej wyrażał krajowy lider gospodarzy, Kacper Woryna. – Czy tor jest zły? Jak dla mnie jest wyśmienity, nawet mimo opadów. Trzeba dobrze startować. Troy pokazał, że tor jest dobry, trzeba jechać tylko z gazem. Jeśli Łódź nie chce jechać, nikt im tego nie broni – mówił 23-latek.
Jednym z tych, którzy bliżej zapoznali się z nawierzchnią, był Rohan Tungate. Zawodnik Orła w pierwszym biegu zdołał przejechać mniej więcej 200 metrów. Prawidłowe wejście w drugi wiraż okazało się jednak dla niego zbyt dużym wyzwaniem. – Nie wiedziałem, jak się zachować w wejściu w ten łuk. Odjąłem gazu i w tym momencie straciłem kontrolę – relacjonował Australijczyk. – Mamy jeszcze dużo wolnych terminów. Lepiej byłoby pojechać to jutro w ciągu dnia – twierdził. Ten termin nie został jednak wybrany przez sztaby obu drużyn, w związku z czym zawody zostaną powtórzone później.
Mocnym orędownikiem decyzji o przerwaniu ścigania był Lech Kędziora, który jednak nie chciał w żaden sposób obwiniać rybnickiego klubu za zaistniałą sytuację. – Gospodarze zrobili wszystko, by przygotować tor do zawodów. Pogoda jednak jest jaka jest. Ten tor nawet po poprawkach nie gwarantował równej jazdy – mówił szkoleniowiec gości.
Już po zawodach dyskusja przeniosła się do internetu. W dość dosadnych słowach swoją opinię wyraził Troy Batchelor, który w bardzo pewnym stylu wygrał jedyny rozegrany wyścig. – W pierwszym biegu pobiłem rekord, a po drugim odwołali zawody. Współcześnie jeśli tor nie jest autostradą, to nikt nie chce na nim jechać. Odrobina przyczepności szybko oddziela chłopców i mężczyzn – podsumował na Twitterze Australijczyk.
Źródło: Eleven / tt/batchattack75
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!