Do ostatniego meczu Cellfast Wilki Krosno przystąpiły bez Mateusza Świdnickiego. To wśród kibiców wywołało spore poruszenie, czy wychowanka Włókniarza zobaczymy jeszcze w barwach klubu z Podkarpacia.
W trwającym sezonie Mateusz Świdnicki z pewnością nie jeździ tak, jakby tego chciał. Pierwszy sezon w gronie seniorów daje mu ostro w kość, gdzie po sześciu meczach jego średnia wynosi zaledwie 0.875 punktu na bieg. Z tego powodu sztab szkoleniowy dał mu odpocząć w ostatni weekend, a we Wrocławiu w składzie zobaczyliśmy Piotra Świercza. O powodach takiej decyzji opowiedział Ireneusz Kwieciński. – Przystąpiliśmy do meczu bez Mateusza, dlatego że teraz ma on ciężki okres. Takie mecze jak ten we Wrocławiu na pewno nie pomogłyby mu w budowaniu formy. Dlatego pomyśleliśmy, że zrobimy przerwę, wrócimy do treningów na naszym torze i poszukamy jazdy jeszcze gdzieś indziej – powiedział w rozmowie z naszym portalem.
Kiedy ponownie go zobaczymy?
Świdnicki podobnie jak i pozostali zawodnicy na tę chwilę nie może trenować na domowym owalu. Wszystko przez zawieszenie licencji toru po ostatnim domowym meczu ze ebut.pl Stalą Gorzów. Dlatego szuka jazdy i możliwości treningów w innych ośrodkach, skorzystał więć z gościnności m.in. OK Bedmet Kolejarza Opole, a w tym tygodniu zadebiutuje w szwedzkiej Allsvenskan. Teraz zawodników Cellfast Wilków czeka przerwa, a kolejny mecz odjadą dopiero 9 czerwca. Być może zobaczymy w nim też Mateusza Świdnickiego. – Nie wykluczam, że na kolejnym wyjeździe Mateusz się może pojawić w składzie. Na pewno pojedziemy na jakiś trening wyjazdowy, więc na pewno będzie z nami. To nie jest tak, że odstawił motocykle do garażu i koniec sezonu. Nie, bardzo potrzebujemy Mateusza w naszej drużynie i jego punktów. Nie muszą to być wielkie punkty. Niech to będą punkty nawet na pojedynczych biegach, ale mogą być one bardzo pomocne w dalszej części sezonu – kontynuował szkoleniowiec Wilków.
W dniu kiedy działacze awizowali skład na mecz we Wrocławiu, z Instagrama zawodnika zniknęły wszelkie powiązania z klubem. Wtem kibice zaczęli doszukiwać się teorii spiskowych, ażeby pomiędzy nim a klubem doszło do kłótni. Temu stanowczo zaprzeczył trener, który w dalszym ciągu wierzy w swojego podopiecznego. – Trudno mi powiedzieć, bo nie jestem na Instagramie i w mediach społecznościowych. Nie wiedziałem o tym. Rozmawiałem natomiast z Mateuszem przed meczem, zrobiliśmy sobie przerwę i nie dało się odczuć, że jest zły. Na pewno szczęśliwy też nie był, bo nie jeździ. Myślę, że to, że jego nie było w tym meczu, na pewno na pewno mu nie zaszkodziło w tym, żeby jeszcze w tym sezonie jeździć i zdobywać punkty – zakończył Ireneusz Kwieciński.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!