Dość nieoczekiwanie ROW Rybnik po słabym początku sezonu zdołał wjechać do finału rozgrywek. Wbrew pozorom duży wpływ na to mieli juniorzy.
Tegoroczny sezon drużyna z Górnego Śląska rozpoczęła najgorzej, jak tylko mogła. Na pierwsze punkty fani zielono-czarnych musieli bowiem poczekać aż do 12 maja. Wówczas w zaległym meczu czwartej rundy udało im się minimalnie zwyciężyć na swoim torze ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Parę dni wcześniej byli też bardzo blisko wygranej w Poznaniu, lecz ostatecznie przytrafiła im się wstydliwa przegrana w biegach nominowanych. Przed nimi mieli sześć punktów przewagi, ale dwa podwójne zwycięstwa PSŻ-u sprawiły, że to ostatecznie klub z Wielkopolski mógł cieszyć się z wygranej.
Później jednak ich los się odmienił, a ci, którzy zaczęli wskazywać na drużynę ROW-u jako na spadkowicza, musieli uderzyć się w pierś. Po tym jak wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu otrzymał Krystian Pieszczek całkowicie zmieniło się postrzeganie podopiecznych Antoniego Skupienia. Zdecydowanie lepiej zaczął jeździć Jan Kvěch, który z czystą głową pokazał, że jest w stanie być nawet liderem zespołu. Pozostali także „wskoczyli” na odpowiednie obroty, a ROW ostatecznie był o krok, by zakończyć fazę zasadniczą na drugim miejscu w tabeli. Ostatecznie po porażce na domowym owalu z Ostrovią była to czwarta lokata, co sprawiało, że z drużyną z Ostrowa Wielkopolskiego zmierzą się jeszcze raz.
Nie było łatwo
Na początku sierpnia ROW Rybnik stracił lidera swojej formacji juniorskiej – Pawła Trześniewskiego. Podczas rundy DMPJ upadł zupełnie nie ze swojej winy, co skończyło się dla niego bardzo groźnie. Złamał bowiem trzy żebra z przemieszczeniem, cztery bez przemieszczenia, miał odmę płuc oraz obrażenia wewnętrzne. Po tygodniu wyszedł jednak z rybnickiego szpitala i zaczął powoli dochodzić do siebie. Mogliśmy go już widzieć w parku maszyn podczas pierwszego meczu ćwierćfinałowego. Wraz z tatą pomagał bowiem młodszym kolegom podczas gdy on zmuszony był pauzować. Wszystko jednak zmierza w dobrym kierunku, a Trześniewski niebawem powinien wrócić do treningów i niewykluczone, że zobaczymy go podczas meczów finałowych.
Wobec tego Antoni Skupień w najważniejszych meczach musiał sięgnąć po trzeciego juniora. Na przestrzeni całego sezonu na to miano awansował Kamil Winkler, który „wypchnął” Lecha Chlebowskiego. Zadebiutował podczas meczu w Łodzi, gdzie co prawda nie minął żadnego rywala, lecz pozostawił po sobie dość pozytywne wrażenie. Warto też dodać, że jest to zawodnik z dość krótkim treningowym stażem przed zdaniem licencji. Tym bardziej może to być optymistyczna wizja kibiców ROW-u spoglądających na kolejne sezony.
„Odpalili” w najważniejszym momencie
W przeciągu całego sezonu młodzieżowcy nie byli pierwszoplanowymi postaciami w ROW-ie Rybnik. Przed finałami są to „zaledwie” 64 punkty, z czego ponad połowę ma Paweł Trześniewski (35). O jedenaście mniej od niego ma Kacper Tkocz, zaś u Kamila Winklera jest to pięć „oczek”. Niby niezbyt dużo, a jednak ich rola w awansie do wielkiego finału była kluczowa. Zarówno mecz ćwierćfinałowy z Ostrovią, jak i półfinałowy z Polonią Bydgoszcz były na styku, a o końcowym sukcesie rybniczan zadecydowały punkty zdobyte właśnie przez juniorów.
Podczas domowego meczu z drużyną z Wielkopolski rybniccy młodzieżowcy przegrali podwójnie bieg juniorów, lecz to ich nie złamało. W późniejszej fazie zawodów ich wyższość musieli bowiem uznać Jakub Krawczyk oraz Francis Gusts, czyli zawodnicy, którzy są kojarzeni już na całym świecie. W rewanżu natomiast Kacper Tkocz ponownie dwukrotnie pokonał tego pierwszego. Po stracie Patricka Hansena wydawało się, że karty są rozdane, lecz ostatecznie udało im się wyeliminować Ostrovię o dwa punkty.
To sprawiło, że w półfinale trafili na Abramczyk Polonię Bydgoszcz. Domowy mecz nie poszedł po myśli Kacpra Tkocza i Kamila Winklera, którzy łącznie zdobyli tylko jeden punkt więcej niż ten gwarantowany. W rewanżu wyglądało to już o niebo lepiej, a ten pierwszy mógł cieszyć się z pierwszego w karierze ligowego zwycięstwa. Nie wliczając Trześniewskiego, była to pierwsza „trójka” w starciu z seniorami rybnickiego juniora od 819 dni! W sezonie 2021 ta sztuka udała się bowiem Mateuszowi Tudzieżowi. Kamil Winkler także zdołał pokonać Bartosza Nowaka i po raz kolejny cichymi bohaterowi ROW-u byli właśnie młodzieżowcy.
W nadchodzącym tygodniu rozpoczniemy natomiast finały 1. Ligi Żużlowej. Tam Tkocza i Winklera, jak i całą drużynę ROW-u Rybnik będzie czekać nie lada wyzwanie. Ich rywalami będzie bowiem Enea Falubaz Zielona Góra, która już nie pamięta smaku porażki.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!