Dwa turnieje i 32 punkty, co daje mu oczko przewagi nad Tai'em Woffindenem. Fredrik Lindgren liderem cyklu i jak sam przyznaje po zawodach w Pradze, triumf na ostatnim wirażu i prostej to coś niesamowitego.
Chyba śmiało można powiedzieć, że Lindgren w Pradze się męczył. Świadczyć o tym może fakt, że udało mu się wygrać dopiero w ostatnim swoim biegu w rundzie zasadniczej, po zdobyciu trzech dwójek i jednej jedynki. Minięcie linii mety na pierwszej pozycji przed Emilem Sajfutdinowem, Jasonem Doyle i Artiomem Łagutą dodało mu na tyle skrzydeł, że Szwed wygrał także swój półfinał i finał, gdzie do końca atakował Patryka Dudka, przeprowadzając ostateczny atak na ostatnich metrach.
– Początkowo sobie nie radziłem i musiałem ciężko pracować nad moim sprzętem, aby być szybki. Wygrana w ostatnim biegu na ostatnim wirażu była wspaniała. W końcu znalazłem właściwe przełożenia i odzyskałem pewność siebie. Naprawdę chciałem wygrać w Warszawie, ale tam nie wyszło. Udało się za to dzisiaj – przyznał sobotni triumfator.
Najlepszy obecnie szwedzki żużlowiec był bliski triumfu na Markecie w 2009 roku, kiedy to musiał jednak uznać wyższość Emila Sajfutdinowa. Przed rokiem z kolei nie awansował nawet do półfinału, kończąc zmagania na dwunastej pozycji. – Jestem super szczęśliwy z wygranej w Pradze, nieczęsto wygrywa się się takie rundy Grand Prix. Pracowałem naprawdę ciężko i mam za sobą intensywną zimę po nabawieniu się paru kontuzji. Jestem szczęśliwy, że tu jestem, a wygrana to coś wspaniałego – dodał Fast Freddie.
źródło: speedwaygp.com
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!