MRGARDEN GKM Grudziądz pojechał wczoraj do Gorzowa powalczyć o ligowe punkty. Podopieczni Roberta Kempińskiego przegrali jednak z miejscową Cash Broker Stalą Gorzów 36:54 i nie zdołali wywalczyć nawet punktu bonusowego.
Grudziądzanie planowali zmazać plamę po ostatnich wyjazdowych wpadkach, ale nie wykorzystali nawet dwóch poważnych osłabień gorzowian, którzy musieli sobie radzić bez Szymona Woźniaka i Rafała Karczmarza. Tylko Artiom Łaguta pokazał na stadionie im. Edwarda Jancarza, że potrafi się ścigać. Reszta drużyny po prostu zawiodła. – Staraliśmy się walczyć. Chodziło w naszym przypadku o walkę, ale… skuteczną walkę. Artiom starał się ciągnąć naszą drużynę, jak tylko mógł. Plan minimum, czyli bonus nie został nawet wykonany. Musimy uznać ten mecz jako porażkę. Szukaliśmy swojej szansy tutaj w Gorzowie, ale się nie udało – powiedział Krzysztof Buczkowski w rozmowie ze StalTV.
Żółto-niebiescy z roku na rok zawodzą na wyjazdach. W tym sezonie doszła do tego jeszcze męczarnia podczas domowych spotkń. To wszystko sprawia, że zajmują ostatnią pozycję w tabeli i są na dobrej drodze do spadku z PGE Ekstraligi. – Żużel w tym roku jest dla nas dosyć ciężkim kawałem chleba. Robimy wszystko, aby było coraz lepiej – zapewnia kapitan grudziądzkiego klubu.
Buczkowski w Gorzowie pojawił się na torze aż sześć razy, ale osiem zdobytych punktów nie wygląda zbyt imponująco. W pierwszym starcie nie nawiązał walki z rywalami. Po zmianie motocykla było trochę lepiej, ale wciąż daleko od ideału. – Sugerowałem się troszkę naszym ostatnim meczem, ale ten motocykl nie jechał. Później zdecydowałem się na zmianę, ponieważ wiedziałem, że to nie jest silnik na ten tor. Zdobyłem osiem punktów. Uważam, że szału nie ma – zakończył.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!