Ostatnie lata były dość rozczarowujące dla byłego uczestnika cyklu Grand Prix. Wpływ na to miały różne sprawy, lecz praca nad sobą ma pomóc w powrocie do dobrych wyników.
Debiut Craiga Cooka w Polsce miał miejsce w 2016 roku. Wystąpił wówczas w trzech biegach Orła Łódź. Zaledwie rok później w rosyjskim Togliatti zdołał sprawić ogromną niespodziankę, kończąc zawody Grand Prix Challenge na czwartym miejscu. Wówczas co prawda nie dawało mu to awansu do elitarnego cyklu, lecz skorzystał na sukcesach Patryka Dudka, który ów sezon skończył z tytułem wicemistrza Świata. W tym samym roku sięgnął po jedyny dotychczas tytuł Indywidualnego Mistrza Wielkiej Brytanii.
To wszystko poskutkowało powrotem do Polski, a mianowicie do ROW-u Rybnik. Jednak i tam nie zagrzał miejsca. Prezes Mrozek zarzucił Brytyjczykowi testowanie silników podczas spotkań ligowych. Ostatecznie pojechał w czterech spotkaniach, po których jego średnia wyniosła równe dwa punkty na bieg. Od tamtego zdarzenia próżno jednak szukać nazwiska Cooka w naszym kraju. Jednak i bez tego do czasu notował kapitalne wyniki w Wielkiej Brytanii.
Sezon 2018 okazał się też rokiem zmian dla „Cookiego”. Oprócz wyzwań związanych z cyklem Grand Prix dołączył do Glasgow Tigers. Jeśli chodzi o cykl, to zgodnie z oczekiwaniami nie zagrał tam pierwszoplanowej postaci. Z dorobkiem trzydziestu punktów sklasyfikowany został na odległej szesnastej lokacie. Tylko raz zdołał awansować do półfinału, a mianowicie podczas rundy w Cardiff. W Championship natomiast w dalszym ciągu wyglądało to imponująco. Ostatecznie w największym mieście w Szkocji spędził łącznie cztery sezony.
Pandemia pozostawiła ślad
Przypomnijmy, że w roku 2020 z powodu pandemii koronawirusa nie odbyły się żadne rozgrywki w Wielkiej Brytanii. Jednym z zawodników, na których pozostawiła największy ślad, jest właśnie Craig Cook. Już wcześniej wywierana na nim była ogromna presja, która w połączeniu z niepewną przyszłością zamieniła się w depresję. „Cookie” jest pod stałą opieką lekarza, by ponownie cieszyć się z otaczającego go świata. – Potrzebowałem pomocy. Nie, tylko jeśli chodzi o moją karierę, ale o całe życie, o moją dziewczynę i córeczkę. Nie byłem w stanie sobie z niczym poradzić. Teraz jest o niebo lepiej. Czuje się o wiele bardziej szczęśliwy — powiedział dla SpeedwayStar’a.
Po zakończeniu ubiegłego sezonu próżno było szukać jakiejkolwiek aktywności Cooka w mediach społecznościowych. Ucieczka od żużlowego świata okazała się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Ten czas 35-latek spożytkował na prace nad sobą. – Tak naprawdę odciąłem się od całego żużlowego gó***. Od dwóch miesięcy nie miałem w rękach. Skoncentrowałem się, by pracować nad sobą, a nie skupiać na innych sprawach – kontynuował.
Powrót do Itaki?
Sezon 2023 przyniósł ogromne zmiany u Craiga Cooka. Jedną z nich jest powrót do drużyny Edinburgh Monarchs, czyli miejsca, gdzie spędził lata 2011-2015. Jest on podekscytowany, jeśli chodzi o ponowną jazdę na Armadale. Zaznacza, że ciążyć na nim będzie zdecydowanie mniejsza presja i już nie może się doczekać startu w charakterystycznym niebieskim kewlarze. – Przejście do Edynburga jest dla mnie świetną opcją. Będzie ciążyć na mnie mniejsza presja, a ja chce się tylko cieszyć jazdą. Już nie mogę się doczekać, by ponownie zobaczyć stare twarze. Z tym torem mam tylko mam same dobre wspomnienia – wspominał Cookie.
Na tę chwilę nie Cook nie posiada kontraktu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Wielkiej Brytanii. Wobec tego może się w pełni skupić na startach w barwach Edinburgh Monarchs. Oprócz niego kontrakt z zespołem mają tacy zawodnicy jak m.in. Josh Pickering. To właśnie ta dwójka ma poprowadzić klub do kolejnych sukcesów.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!