Mimo że przed Krzysztofem Buczkowskim jeszcze mecze finałowe z Enea Falubazem Zielona Góra, to już myśli o kolejnym sezonie.
„Buczek” podpisał bowiem pierwszy kontrakt na rok 2024. W Polsce jego nazwisko pojawia się u praktycznie wszystkich prezesów klubów z 1. Ligi, lecz dotychczas nie poznaliśmy jego ostatecznej decyzji. Najgłośniej mówi się jednak o tym, że po dziesięciu latach wróci on do Bydgoszczy i z nią będzie walczył ponownie o jak najwyższe cele. Przez ostatnie dwa sezony startował w barwach Falubazu Zielona Góra na pierwszoligowych owalach. W tym roku idzie mu jednak zdecydowanie lepiej, a sam Buczkowski na tę chwilę jest trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem w rozgrywkach.
Polaka możemy jednak oglądać nie tylko w rodzimych rozgrywkach. Regularnie startuje też bowiem w szwedzkiej Bauhaus-Ligan, gdzie przed tym sezonem dołączył do Indianerny Kumla. Wraz z nią awansował też do fazy play-off, lecz zmagania ostatecznie zakończyli na szóstym miejscu. Jeśli jednak chodzi o indywidualne dokonania Krzysztofa Buczkowskiego, to obniżył on loty na szwedzkich torach. Zanotował on regres na poziomie 0.2 punktu, a ostatecznie został sklasyfikowany na dwudziestym miejscu w Bauhaus-Ligan.
To jednak nie zmieniło postrzegania „Buczka” w Kumli. Od początku był bowiem na samym szczycie listy życzeń menadżera do przedłużenia kontraktu. Co ciekawe jak powiedział Peter Johansson spełnił on zakładane w nim oczekiwania, lecz najmocniej uwiodła go lojalność i zgranie w parku maszyn. Nie zapomniał też o odważnym stylu jazdy, co często umożliwia efektowne akcje na torze. Słabszy sezon sprawił też, że Buczkowski będzie miał mniejszą „wartość” przy budowie składu na mecze w przyszłym sezonie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!