Jakiś czas temu w naszym quizie pytaliśmy was o duńskich zwycięzców rund cyklu Speedway Grand Prix. Niemałych problemów uczestnikom zabawy przysporzył Brian Andersen i jego triumf w Bradford w 1997 roku. Postanowiliśmy pójść za ciosem i zapytać Duńczyka, jak wspomina tamten turniej oraz czym się obecnie zajmuje.
W jednym z naszych quizów pytaliśmy nie tak dawno o duńskich triumfatorów w cyklu Speedway Grand Prix. Uczestnicy nie mieli kłopotów z nazwiskami Leona Madsena, Nickiego Pedersena czy też Nielsa-Kristiana Iversena. Najwięcej kłopotów sprawił Brian Andersen, który swoje zwycięstwo świętował w 1997 roku w Bradford. Jak Duńczyk wspomina tamte zawody i co robi po zakończeniu kariery?
–> SPEEDWAYNEWS PODCAST – ROZMAWIAMY O ŻUŻLU! POSŁUCHAJ PROJEKTU SPEEDWAYNEWS.PL!
Tomasz Kania, speedwaynews.pl: Co twoim zdaniem zmieniło się w ostatnich latach, jeśli chodzi o silniki żużlowe?
Brian Andersen: Przez te kilkanaście lat, od kiedy zakończyłem karierę (wypadek w Kings Lynn w 2002 roku), moim zdaniem zmieniło się niewiele. Drobne rzeczy ulegają zmianom, aktualizacjom i poprawkom. Kiedy zaczynałem pracować nad silnikami, większość pracy była wykonywana ręcznie, ale teraz pojawiła się nowoczesna technologia i używam jej do tworzenia części i testowania silników w celu maksymalizacji wydajności.
– Z kim współpracowałeś jako tuner? Która współpraca była najlepsza?
– Robiłem silniki między innymi dla Tony'ego Rickardssona przez ostatnie trzy sezony jego jazdy i mieliśmy bardzo dobrą współpracę. Miałem wtedy wielu bardzo dobrych jeźdźców w mojej stajni i naprawdę podobało mi się bycie częścią zwycięstwa poszczególnych zawodników
– Jakie były najlepsze momenty w twojej karierze? Jak wspominasz początki w Polsce?
– Jest kilka rzeczy, które warto wspomnieć, między innymi Mistrzostwo Świata U-21 w 1991 roku, zwycięstwo w Grand Prix 1997 w Bradford i dwukrotne indywidualne mistrzostwo Danii w 1996 i 1999. Jeśli chodzi o Polskę, to moje trzy lata z klubem z Rzeszowa były bardzo dobrym czasem mojej kariery, bardzo dobrze je wspominam.
– Jak pamiętasz wygraną w turnieju SGP, co zapadło ci w pamięć z tego turnieju?
– Zwycięstwo w Grand Prix w Bradford nie było dla mnie niespodzianką, ponieważ wszystko się wtedy dobrze układało. Nie wyszedł mi co prawda pierwszy wyścig, spadł łańcuch, a rozpoczynanie rywalizacji od braku punktów nie było najlepszym początkiem. Mój mechanik żartował „wtedy musisz wygrać z maksymalną liczbą punktów w ostatnich wyścigach”, a ja zrobiłem… 12 punktów i przeszedłem do finału A. Wybrałem trzecie pole startowe, wszyscy się śmiali i myśleli, że jestem głupi. Najlepiej wystartowałem i wygrałem, to była najlepsza noc w historii!
– A teraz czym się zajmujesz?
– Nadal jestem zaangażowany w przygotowanie żużlowych silników, produkuję także wysokiej jakości części do motocykli: sprzęgła, przednie widelce, smarownice łańcuchowe, wsporniki itp. na maszynach CNC.
– W naszym quizie o duńskich zwycięzcach w Grand Prix największe trudności sprawiła odpowiedź na pytanie o triumfatora rundy w Bradford w 1997 roku, czyli o Ciebie. Jesteś zaskoczony?
– Nie jestem zaskoczony. Byłem obiecującym zawodnikiem w połowie lat dziewięćdziesiątych, ale niestety uszkodziłem ramię pod koniec sezonu 1997 i zrujnowało to moją karierę. Przez 4 ostatnie lata ścigania jeździłem ze złamanym obojczykiem, który nie leczył się odpowiednio, przez co nie mogłem osiągać najlepszych rezultatów i zapisać się na stałe w pamięci kibiców, dlatego liczę się z tym, że takich zawodników łatwo cię zapomina.
– Dziękuję za rozmowę.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!