Motor Lublin ponownie okazał się zdecydowanie lepszy od swoich rywali. Po spotkaniu w Częstochowie głos zabrał kapitan - Bartosz Zmarzlik.
Orlen Oil Motor Lublin zalicza świetne wejście w sezon. Główny faworyt do zgarnięcia Drużynowego Mistrzostwa Polska ma na swoim koncie już cztery zwycięstwa. W minioną niedzielę podopieczni Macieja Kuciapy i Jacka Ziółkowskiego pewnie triumfowali w Częstochowie. Liderami „Koziołków” byli Polacy – Dominik Kubera oraz Bartosz Zmarzlik. Przyjezdni z Lublina od początku kontrolowali wynik spotkania. Kapitan Motoru przyznaje, że bardzo lubi ścigać się pod Jasną Górą, ale jest to również wymagający obiekt. Pomimo wysokiej wygranej docenił starania gospodarzy i przyznał, że przed spotkaniem nie wiedzieli czego się spodziewać.
– To był bardzo fajny mecz w naszym wykonaniu. Cieszy nas przede wszystkim fakt, że wygraliśmy, tym bardziej, że na wyjeździe udało nam się uzbierać 51 punktów. Tor w Częstochowie jest świetny do jeżdżenia, ale zarazem bardzo trudny, ponieważ gospodarze zawsze są tutaj szybcy. Generalnie każdy tutaj potrafi jeździć szybko. Były u nas znaki zapytania przed spotkaniem. Widać, że tor też jest inaczej przygotowywany niż w zeszłym roku. Zawsze są jakieś niepewności, z których próbujemy wywnioskować co dla nas będzie najlepsze w danym momencie, żeby być skutecznym na torze i to nam się dzisiaj udało – powiedział po spotkaniu czterokrotny Indywidualny Mistrz Świata.
Więcej niż perfekcja
Bartosz Zmarzlik po trzech seriach startów był niepokonany. Następnie było troszeczkę gorzej. W wyścigu trzynastym musiał uznać wyższość Leona Madsena i kolegi z pary – Fredrika Lindgrena. Ostatnia gonitwa dnia to już dwójka z bonusem, lecz w porównaniu z Dominikiem Kuberą, kapitan Motoru wydawał się wolniejszy. Zmarzlik musiał bronić się przed atakami Leona Madsena. 29-latek przyznał, że po samych zwycięstwach zdecydował się zmienić ustawienia i nie był to dobry pomysł.
– Miałem na swoim koncie trzy trójki i stwierdziłem, że muszę coś zmienić, no i zmieniłem (śmiech). Dzięki temu, przy każdym takim biegu, można dowiedzieć się nowych informacji. Ważne, że w tamtym wyścigu dojechaliśmy na remis drużynowy. W 15. biegu wróciłem do ustawień z początku i ponownie było bardzo dobrze. Z pierwszych dwóch pól było bardzo trudno przejechać pierwsze okrążenie, a z takimi rywalami jak w ostatnim biegu, to ciężko wyjechać na 5:1 z krawężnika. Motocykle w ostatnim biegu są tak doklejone, że każde większe skontrowania czy wypuszczenie rywale mogą od razu wykorzystać – tłumaczył wychowanek Stali Gorzów.
Czas na Grand Prix
Przed Zmarzlikiem kolejna runda cyklu o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Tym razem światowa czołówka zawita do Warszawy na Stadion Narodowy. Po pierwszej rundzie, która odbyła się w chorwackim Goričan 29-latek jest czwarty w klasyfikacji generalnej. Przypomnijmy, że aktualnym liderem cyklu jest Jack Holder, a w Warszawie nie triumfował jeszcze żaden Polak. Z pewnością może być to dodatkowy stres dla naszych rodaków. Jaki cel ma najbliższą rundę ma czterokrotny Indywidualny Mistrz Świata?
– Cel tak naprawdę jest taki, jaki przed każdymi zawodami. Nie stawiam sobie jakichś konkretów działań. Chcę się bawić żużlem. Ja po prostu kocham jeździć. Wiadomo, że najlepsza zabawa jest jak się jeździ z przodu. Bardzo się cieszę, że ponownie pojedziemy w Warszawie, bo to coś wyjątkowego. Mam nadzieję, że zrobimy duże show dla kibiców – zakończył Bartosz Zmarzlik
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!