Kibice z Torunia, którzy pojawili się w Lublinie, nie mogli być zadowoleni z postawy swoich ulubieńców. Tylko przebłyski liderów pozwoliły uratować honor na wyjeździe. Mimo to Krzysztof Gałańdziuk zaznacza, że w drużynie drzemie ogromny potencjał.
Torunianie przy Alejach Zygmuntowskich byli zupełnie bezradni. Motor miał pełną kontrolę nad spotkaniem i systematycznie powiększał przewagę nad podopiecznymi Roberta Sawiny. Ostatecznie „Koziołki” rozbiły rywali 55:35. W końcówce dodatkowe szanse otrzymali jednak młodzieżowcy. Wysoka klęska nie ostudziła jednak optymizmu menadżera, Krzysztofa Gałańdziuka.
– Ciągle powtarzam, że w tej drużynie jest potencjał. Na wyjeździe czy u nas, możemy wygrać praktycznie z każdym. Gdyby Jack Holder zrobił 12 a nie 4 punkty, Paweł Przedpełski dorzucił ze dwa punkty więcej to proszę policzyć – jesteśmy blisko remisu. Potencjał cały czas jest, a to kwestia tego, żeby to zafunkcjonowało – tłumaczył po spotkaniu Gałańdziuk w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl.
Gdyby nie dobra i równa postawa pary liderów, sytuacja byłaby jeszcze bardziej skomplikowana. – Robert Lambert jak i Patryk Dudek po zmianie motocykla prezentują dobrą, stabilną formę. Ja nie mówię, że to był jakiś wybitny punktowo mecz w wykonaniu tych dwóch chłopaków – podkreśla jednak menadżer For Nature Solutions Apatora Toruń.
Brak wsparcia drugiej linii
Bolączką torunian jest jednak polsko-australijska druga linia. W najbliższym czasie kibice mają spodziewać się odrodzenia zwłaszcza Jacka Holdera. Fani liczą też na lepszą postawę Pawła Przedpełskiego. Obaj zawodzą zwłaszcza na wyjazdach. – Jeżeli Jack Holder do nich doskoczy, a wierzymy, że za chwile tak będzie, gdy otrzyma nowy sprzęt, do tego Paweł ze swoimi 10-12 punktami, możemy być ostrożnymi optymistami, jeżeli chodzi o najbliższą przyszłość – zapewnia Krzysztof Gałańdziuk.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!