Pandemia spowodowana wirusem COVID-19 wywołała niemałe zamieszanie w czarnym sporcie i sparaliżowała go na wielu płaszczyznach. Jak mocno wpłynęła na działanie klubów żużlowych w sezonie 2020? Adam Krużyński, członek Rady Nadzorczej w eWinner Apatorze Toruń, podsumowuje miniony sezon żużlowy z pandemią w tle.
Paulina Wiśniewska (speedwaynews.pl): Patrząc już na miniony sezon, w którym stałym elementem była pandemia koronawirusa, jakby go Pan podsumował?
Adam Krużyński (członek Rady Nadzorczej w eWinner Apatorze Toruń): Po pierwsze to wiadomo, że wszystkie obostrzenia, które nas dotykały, jeśli chodzi o wirusa spowodowały spore zmiany. Wygenerowały też pewne koszty, które kluby musiały ponieść. Trzeba też powiedzieć, że ogólne relacje biznesowe na rynku, jak na przykład relacje ze sponsorami, którzy wspierali cały sport, nie tylko żużlowy, zostały zaburzone. Wielu przedsiębiorców miało problemy, ale też się ich obawiało i obawia dalej. Nasz budżet, który był konstruowany w oparciu o sponsorów uległ radykalnej rekonstrukcji i zmianie, której jeszcze przed sezonem musieliśmy dokonać. Prawda jest taka, że decyzja o braku kibiców na stadionach była gwoździem do trumny dla tego sezonu.
– Ulżyło trochę w momencie, kiedy okazało się, że kibice jednak powrócą na stadiony?
– Nie ukrywam, że szczęśliwie dla nas wszystkich te obostrzenia były stopniowo zdejmowane i kibice powracali. Obserwując ogólnie sytuację, nie tylko w toruńskim żużlu, ale i w innych miastach ta sytuacja odbiła się na frekwencji na stadionie i zapełnieniu tych trybun do poziomu, który był możliwy. Duża rzesza kibiców w obawie przed wirusem pozostawała w domach i śledziła to w relacjach telewizyjnych. W tym roku było wręcz zatrzęsienie i bardzo dużo relacji żużlowych w krótkim czasie. Myślę, że nawet Ci najwytrwalsi kibice mieli olbrzymi kłopot, by wszystko obejrzeć lub pojawić się na stadionie. Sezon był krótki, intensywny i dostępny każdego dnia. To mogło powodować problemy właśnie z obecnością na stadionach i ilością kibiców na trybunach.
– Po tak ciężkim i pełnym różnych zawirowań sezonie kluby będą gotowe na kolejny sezon z pandemią w tle?
– Szczerze? Sport, a szczególnie żużel, jest ewidentnym wyjątkiem. Jest przykładem na to, że on nie kieruje się tylko i wyłącznie logicznymi regułami, gdyż przy tak trudnym sezonie i niełatwej sytuacji finansowej klubów, bo jednak należy pamiętać, że wiele klubów otrzymuje dofinansowanie z budżetów miast, one dały jednak radę przetrwać. Ja osobiście mam jednak pewne obawy, co do przyszłego sezonu, ponieważ faktycznie drugi taki sezon będzie bardzo trudnym, ale martwi mnie jeszcze bardziej to, co się stało przed tym sezonem, jeśli chodzi o wydatki klubowe związane z utrzymaniem drużyny. Nieprzypadkowo też pochodną tego jest obecny skład drużyny toruńskiej.
– Jak bardzo, w takim razie, koronawirus wpłynął na okno transferowe?
– Toruński klub od wielu lat słynie z tego, że nie ma problemów finansowych i realizuje swoje zobowiązania oraz jest klubem wiarygodnym. Widząc, co dzieje się na rynku transferowym, nie było jednak tak łatwo. Być może w innych klubach ta sytuacja finansowa wygląda nieco inaczej i to też widać po niektórych kontraktach. Ceny nie spadły, a powiem szczerze, że wzrosły nawet w porównaniu do poprzedniego sezonu.
– Istnieje jakaś rzecz, która można zrobić, by być gotowym na drugi taki sezon z pandemią w tle?
– Nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć. Ciężko będzie być w 100% gotowym. Myślę, że to co zrobił w tym roku Polski Związek Motorowy oraz PGE Ekstraliga, czyli tak naprawdę uruchomienie rozgrywek, było bardzo ważne i kluczowe dla tej dyscypliny i rozsądne z punktu widzenia funkcjonowania wszystkich klubów. Patrząc na Anglię i ich roczny rozbrat z żużlem to byłby dla nas ogromny problem i być może spowodowałby zapaść, jeśli chodzi o funkcjonowanie i rozwój żużla. Każdy z klubów jest w innej sytuacji i inaczej konstruuje swój budżet, inaczej generuje przychody i ma swój pomysł na to. Myślę, że najważniejsze jest to, abyśmy zagwarantowali stabilność całej dyscyplinie, a skoro większość pieniędzy pochodzi z Polski i utrzymuje ten sport w pewnym stopniu, no to kluczowe będzie to, abyśmy potrafili wypłacić kontrakty, które zostały podpisane. Moim zdaniem warto by było również rozważyć start rozgrywek przy minimalnym udziale publiczności, tak jak w tym sezonie to było.
– Kibicę pełnią kluczową rolę w żużlu, by dyscyplina, zwłaszcza w dobie koronawirusa przetrwała?
– Żużel bez kibiców na stadionach, co już mieliśmy okazję widzieć w tym sezonie, nie jest tak samo atrakcyjnym sportem, produktem, jak zawody, które odbywają się przy udziale publiczności. Zresztą cały sport jest po to, by dawać satysfakcję i radość kibicom. Wierzę, że przez te kilka miesięcy, które są przed nami sytuacja się ustabilizuje i władze pozwolą nam w kwietniu oglądać zawody żużlowe przy co najmniej 50% wypełnieniu stadionu.
– Obostrzenie, które towarzyszyły nam i zawodnikom, jak ograniczona ilość osób w parku maszyn czy częste testy w tym sezonie, mogły zahamować wirusa w świecie żużlowym?
– Moim zdaniem, największym elementem, który sprawił, że faktycznie nie widzieliśmy w żużlu dużej ilości przypadków zachorowań był rozsądek zawodników oraz wszystkich osób funkcjonujących przy organizacji wydarzeń żużlowych. Surowy reżim sanitarny, który obowiązywał również pozwolił na uniknięcie zatrzymania rozgrywek. Żużel, by mógł jechać w tak trudnych warunkach wymaga, aby wszyscy dostosowali się do panujących zasad i ich przestrzegali dla bezpieczeństwa swojego i innych.
źródło: inf.własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!