Ice speedway charakteryzuje się tym, że większość zawodników uprawia tę dyscyplinę z czystej miłości do jazdy po lodzie i niezwykłej pasji. Wielu z nich dokłada nawet do tego interesu, by mieć tylko możliwość realizowania swojego hobby. Jedną z ciekawszych postaci jest Fin Rami Systä, który wystąpił w miniony weekend w Indywidualnym Pucharze Szwecji.
Oglądając rywalizację na obiektach w Gävle oraz Bollnäs, można było podziwiać na torze wielu bardzo różnych zawodników. Zaczynając od dwudziestokilkuletniego Niemca i Szweda, kończąc na… 78-letnim weteranie. Mniej więcej po środku tego przedziału wiekowego znalazł się Rami Systä. 45-letni Fin zdecydowanie wyróżniał się wśród stawki uczestników, przede wszystkim wyjątkowo oryginalnym ubiorem, a także bardzo pozytywnym podejściem do jazdy. Serca kibiców skradł w biegu siedemnastym niedzielnego turnieju. Po zanotowaniu upadku na ostatnim łuku ostatniego okrążenia, Systä wstał i pieszo dobiegł do mety, rzucając się w ostatnich metrach na taflę lodu. Towarzyszyły temu duże brawa i radość, a sam zawodnik chciał w symboliczny sposób dobiec po jeden punkt. Zapraszamy do przeczytania rozmowy!
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Rami, może na początek powiedz naszym czytelnikom, jak rozpoczęła się twoja przygoda z lodowym speedwayem!
Rami Systä (Finlandia, zawodnik SMK Gävle): – Gdy miałem sześć, może siedem lat, po raz pierwszy wybrałem się z moim tatą na zawody ice speedwaya w moim kraju, Finlandii. Ojciec pracował dla młodego zawodnika i mogłem jeździć z nim na zawody do Tampere, jak i innych miejscowości. Wiele razy przechodziło mi przez myśl, że chciałbym tego spróbować. Może z początku tylko w formie spróbowania tego. Później przyszedł czas, że przeprowadziłem się do nowego domu, niedaleko Oulu. Było to w 2004 roku. Wówczas poszedłem na tamtejszy stadion i zapytałem o możliwość rozpoczęcia treningów. Chciałem kupić, bądź wypożyczyć jakiś motocykl, by spróbować tego, czym jest naprawdę ice speedway.
– Jeżeli spróbowałeś, to pewnie niedługo później „złapałeś bakcyla”.
– Tak, w końcu przyszedł ten moment. Zacząłem jeździć. Na początku było to na bardzo starym motocyklu. Później kupowałem coraz to nowsze. Ten, na którym ścigam się teraz, jest już czwartym z kolei. Jest w miarę dobry, jeżdżę na nim od 2020 roku.
– A kiedy były twoje pierwsze w życiu zawody, w których wziąłeś udział?
– Pierwsze zawody, jakie odjechałem oficjalnie, miały miejsce w sezonie 2012. Turniej odbywał się na stadionie w Seinäjoki. Było to dokładnie w momencie, gdy już dwadzieścia lat brałem udział w wyścigach samochodowych. Wówczas moi mechanicy, sponsorzy pytali mnie, czy robię jakąś imprezę z tej okazji, bo taka rocznica to naprawdę długi czas i świetna okazja. Ja wtedy im odpowiedziałem, że nie, bo muszę fundusze przeznaczyć na nowy sprzęt do ice speedwaya! (śmiech) Natomiast teraz upływa właśnie dziesięć lat, odkąd biorę udział w zawodach na lodzie. Jestem niezmiernie szczęśliwy z tego powodu, a szczególnie z wycieczek do Szwecji. Poznałem tu świetnych ludzi, takich jak Posa Serenius, Stefan Svensson, czy Franky Zorn. To jest bardzo budujące.
– Nie sposób nie zapytać o twoją czapkę i twój oryginalny styl. Jak wcześniej mi wspomniałeś, wiąże się z tym krótka historyjka.
– Gdy byłem młody i wybrałem się z tatą na zawody w Tampere, wszyscy Rosjanie mieli takie właśnie czapki. Pomyślałem sobie, że bardzo chciałbym posiadać identyczną. Zwłaszcza wtedy, gdy zacznę już ścigać się na ice speedwayu. Udało mi się zdobyć taką czapeczkę. Gdy wybrałem się na Finał Drużynowych Mistrzostw Świata w 2018 roku do Rosji, uzyskałem wewnątrz niej podpisy trzech czempionów globu. Taka jest historia tego nakrycia głowy (śmiech). Ubieram ją na każde zawody, zawsze na prezentacji można mnie w niej ujrzeć. To samo jeśli chodzi o moje skórzane rękawice, w nich również za każdym razem się pojawiam!
– Co najbardziej podoba ci się w uprawianiu ice speedwaya?
– Tak naprawdę wszystko. Już sam moment wyruszenia z domu jest ekscytujący. Wsiadasz do auta, jedziesz w trasę, później przesiadka na prom w Turku. Następnie te wszystkie wieczory, które spędzasz w innych miastach, aż w końcu same zawody, które są najlepszym wydarzeniem całej wyprawy. Świetne jest to, że za każdym razem spotykasz przy tej okazji świetnych ludzi.
– To wszystko brzmi bardzo dobrze. Ale jednak ice speedway niesie za sobą też duże ryzyko…
– Tak, te kolce… Natomiast moje podejście jest inne. Gdy mam wystartować w zawodach, nie myślę w ogóle o tym, co jest niebezpieczne. Gdy będziesz zaprzątał sobie tym głowę, nie odjedziesz dobrych zawodów.
– Podzielasz zdanie, że ice racing jest bardziej niebezpieczny, niż żużel klasyczny?
– Myślę, że właśnie obecność tych kolców powoduje to, że sport przez nas uprawiany jest bardziej niebezpieczny. Tak mi się wydaje.
Rami Systä podczas zawodów w ostatnią niedzielę w Bollnäs
– Jak wspomniałeś, mieszkasz w okolicy Oulu. Kiedyś rozgrywano tam wiele zawodów, jak nawet światowe eliminacje. Jaka jest szansa, że takie imprezy tam powrócą?
– W Oulu spotykamy się przynajmniej raz w roku. Organizowane są zgrupowania, na które przyjeżdżają zawodnicy, wcześniej umawiający się na naszych grupach w mediach społecznościowych. Przychodzą nawet ludzie, by popatrzeć na to od strony widza. Kto chce sam spróbować jazdy, zwykle dajemy taką możliwość. Jednak, żeby znów organizować oficjalne zawody, potrzebujemy znacznie więcej ludzi, którzy mogliby włożyć w to wkład. Na razie nie mamy takich możliwości.
– Zdarza ci się zachęcać innych do spróbowania swoich sił w tej dyscyplinie?
– U mnie w Oulu wielokrotnie pytałem ludzi, szczególnie tych młodych, czy chcieliby spróbować. Nie bardzo jest jednak odzew. Nie wiem dlaczego. Myślę, że głównym powodem są jednak pieniądze.
– Widziałem podczas zawodów, że w parkingu towarzyszyła ci dziewczyna. Jest twoim mechanikiem? (śmiech)
– Tak, jest nawet więcej niż mechanikiem, to „super mechanik” (śmiech).
– Obstawiam, że dałeś jej możliwość pokręcić parę „kółek” na lodzie?
– Tak, kilka razy zasiadła na motocyklu, by zobaczyć czym jest jazda na lodzie. Kilka razy wykonała takie „testy”.
– Czy masz ambicje, aby w przyszłości wystartować w jakiś większych turniejach? Może na przykład w Polsce!
– Mam trochę znajomych w Polsce. Na lodzie udało mi się jechać w waszym kraju tylko raz. Jeśli jesteś w stanie załatwić to, żebym wystąpił na przykład w Sanoku, to wchodzę w to w ciemno! (śmiech). Umiem nawet powiedzieć dwa słowa po polsku: „Bardzo dobrze”! (śmiech)
– Czy chciałbyś dodać na koniec coś od siebie?
– Czekamy na kolejnego „supermana” z Polski, który spróbuje swoich sił w żużlu na lodzie. Gdyby ktoś miał taki zamiar, to niech wie, że w mojej miejscowości będzie miał zawsze możliwość do potrenowania!
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!