Na przeszkodzie nie stanęły im intensywne opady deszczu. W położonej w bliskiej odległości od Drezna, saksońskiej Miśni odjechali zawody, chociaż dzień wcześniej niewiele na to wskazywało. - W sobotę padało przez ponad piętnaście godzin, przez co tor był zalany wodą - mówi Ronny Weis, triumfator turnieju, który rozegrano mimo kaprysów pogody.
Miśnia. Miasto położone nad brzegiem Łaby na terenie Saksonii swoją sławę zawdzięcza w głównej mierze manufakturze porcelany, która wyniosła jej sławę na całą Europę. Niemniej, poza wyrobami odznaczającymi się wręcz doskonałą precyzją, miasto to oferuje dużo więcej do zwiedzenia. Zamek, urokliwa starówka, no i od czasu do czasu – warkot motocykli na Speedwaystadion Meißen. W miniony weekend na jego obiekcie odbyła się jedna z dwóch cyklicznych imprez sportowych, organizowanym w Miśni – Autohaus Cup, czyli zawody rozgrywane w formule parowej. Triumfował w nikt inny, jak para lokalnych ulubieńców kibiców – Ronny Weis w duecie z młodszym Richardem Geyerem. Doświadczony żużlowiec podzielił się po zawodach kilkoma wrażeniami na temat spraw bieżących, jak i przygotowań do zawodów. Choć bez kozery było nazwanie jego i syna prezes klubu parą lokalnych ulubieńców – by porozmawiać, należało odczekać spokojnie swoją kolej, podczas gdy uradowani najmłodsi kibice odbierali autografy z ich rąk i robili sobie pamiątkowe zdjęcia.
Na przeszkodzie do organizacji turnieju Autohaus Cup stanął deszcz, który padał przez większą część sobotniego dnia, powodując powstanie na torze wielkich kałuż. I tak oto, zamiast w sobotę, zawody zostały przeniesione na dzień kolejny. Przygotowanie obiektu do jazdy wymagało jednak wielkiego trudu. – W sobotę padało przez ponad piętnaście godzin, przez co tor był zalany wodą. Mieliśmy jechać właśnie wtedy zawody, co jednak zniweczyły wtedy opady deszczu. Przygotowywaliśmy tor, spychając i spychając wodę z jego powierzchni. Chodziliśmy przez całą noc po stadionie z latarkami. Na szczęście dziś rano (w niedzielę, dop. red.) było już spokojnie i nieco wietrznie. I mieliśmy już idealny tor, warunki do jazdy no i wspaniałe ściganie w Autohaus Cup! – mówił po zawodach Ronny Weis.
Ronny Weis na niedługo przed rozpoczęciem niedzielnych zawodów
Żużel w Miśni powinien kojarzyć się przede wszystkim z dwiema cyklicznymi imprezami. Poza wspomnianym Autohaus Cup organizuje się tu również Silberner Stahlschuh, czyli turniej, w którym żużlowcy rywalizują ze sobą o trofeum srebrnej łyżwy w wolnym tłumaczeniu. – Następne spotkanie na torze w Miśni odbędzie się 3 października. Będzie to bardzo duże, międzynarodowe spotkanie… Tak. To będą kolejne zawody tutaj – dodaje Weis.
A co Weis sądzi o rywalizacji dwóch niemieckich zespołów, Wolfe Wittstock i Landshut Devils, w rozgrywkach ligowych na polskim podwórku? – Nie mam pojęcia. W zeszłym roku wydarzyła się ta sytuacja z pandemią COVID-19, która dotknęła wszystkich ludzi na całym świecie. Nie stawia to też w dobrym położeniu klubów, zawodników żużlowych. Niektórzy zawodnicy zostali w domach. Niektórzy zawodnicy startują w polskich ligach, odjeżdżając dobre spotkania. Mam nadzieję, że w kolejnym roku, 2022, wszystko powróci do normalności i będziemy razem startować – odpowiada, choć nie wyraża swojego jasnego stanowiska w tej kwestii.
Jednak nie tylko niemieckie teamy z Wittstocka i Landshut startują w obcych ligach, a nie w swoich rodzimych. W swojej historii Motorsportclub Meissen e.V występował również w czeskich rozgrywkach wspólnie z żużlowcami z Autoklubu Březolupy. W minionym sezonie również były plany na występy u naszych sąsiadów zza miedzy, tym razem współpracę nawiązano z SpeedwayClub Chabařovice. – Tak, mamy współpracę międzyklubową z SpeedwayClub Chabarovice. Jest to najbliżej nam położony ośrodek żużlowy, od Miśni dzieli go około siedemdziesięciu pięć kilometrów – opowiada Weis. – Zawodnicy tego klubu przyjeżdżają do nas, by trenować. W zeszłym roku chcieliśmy dołączyć się do nich i startować w czeskiej lidze, lecz w marcu okazało się, że nie mają oni wystarczająco dużo pieniędzy i odwołali swój udział w niej. Tak czy siak – w ubiegłym roku i tak nie mielibyśmy szansy na to przez wybuch pandemii – dodaje doświadczony żużlowiec.
Weis prowadzący stawkę w parze z Geyerem
W nawiązaniu do tematu pandemii opowiedział on również o rzeczywistości, jaka zastała żużel w Miśni w ubiegłym roku. Nie różniła się ona jednak specjalnie od wielu ośrodków speedwaya. – W zeszłym roku zorganizowaliśmy tutaj jedno spotkanie i to niestety bez udziału publiczności na trybunach. Kiedy nie ma wpływu ze sprzedaży biletów, jest to bardzo trudne dla klubu, ze względu na koszty, które musimy ponieść. W sierpniu i w październiku zorganizowaliśmy zawody z kibicami na stadionie. Pozostaje mieć tylko nadzieję, tak jak wspomniałem, że w przyszłym roku wszystko wróci do normy – konkluduje.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!