Przynajmniej cztery tygodnie opóźnienia czekają rozgrywki PGE Ekstraligi. Po środowym komunikacie wiemy, że najlepsza żużlowa liga świata w najlepszym wypadku wystartuje 1 maja. Pod uwagę brane są jednak warianty o wiele gorsze – i ich bardziej radykalne rozwiązania.
Piątkowe mecze czwartej kolejki PGE Ekstraligi pomiędzy truly.work Stalą Gorzów a Eltrox Włókniarzem Częstochowa i Speed Car Motorem Lublin a PGG ROW-em Rybnik – to na ten moment najbliższe spotkania w kalendarzu najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie można dziś stwierdzić, czy te mecze faktycznie się odbędą – choć patrząc na ruchy w innych krajach (między innymi odwołanie wszystkich imprez żużlowych w Wielkiej Brytanii do 15 czerwca), ciężko o optymizm.
W Polsce rozważane są bardzo różne scenariusze przeprowadzenia tegorocznych rozgrywek. Jeden z najbardziej radykalnych zakłada, że w przypadku, gdyby epidemia została opanowana w Polsce szybciej niż w innych żużlowych krajach lub zmusiła do jechania w kilku państwach tego samego dnia, liga mogłaby ruszyć tylko z udziałem zawodników mieszkających w naszym kraju! – Wbrew pozorom te ligi nie mają aż tak źle przy zmianie formatu rozgrywek. Przy zmianie formatu drużyn jesteśmy w stanie nawet to zrobić praktycznie wyłącznie Polakami, mając jeszcze w zanadrzu wielu juniorów – uzasadniał Wojciech Stępniewski w wypowiedzi dla telewizji TVN.
Czy to wypaczyłoby rozgrywki? Z pewnością tak, a najbardziej ucierpiałyby kluby, które mają w kadrze tylko dwóch polskich seniorów i mocnego obcokrajowca pod numerem 8 – Betard Sparta Wrocław i PGG ROW Rybnik. To jednak pokazuje, jak trudna jest sytuacja i jak duże problemy w 2020 roku mogą mieć wszelkie rozgrywki sportowe.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!