Mecz pomiędzy truly.work Stalą Gorzów, a Get Well Toruń, który miał miejsce na Stadionie im. Edwarda Jancarza w minioną niedzielę, był zdecydowanie najlepszym występem w wykonaniu gorzowskiej formacji juniorskiej od długiego czasu.
Rafał Karczmarz – 5+1, Mateusz Bartkowiak – 7+1. Razem 12+2. Na to w Gorzowie czekali. Po skończeniu wieku juniora przez Bartosza Zmarzlika, tak dobrych wyników młodzieżowców nie oglądali kibice żółto-niebieskich. Dokładnie od 44 spotkań nie było tak porządnego rezultatu. Tym ostatnim był rewanżowy mecz finałowy PGE Ekstraligi, również pomiędzy tymi samymi zespołami, co w niedzielę. Wówczas juniorski duet Zmarzlik – Cyfer wykręcił łącznie 16+2. Obecna para truly.work Stali jeszcze dużo musi pracować, żeby dorównać wspomnianym żużlowcom, ale ostatni mecz był dobrym prognostykiem. Zwłaszcza jeśli chodzi o 16-letniego Mateusza Bartkowiaka. Jego zdobycz (3,3,0,1*) robi wrażenie. W pierwszym swoim biegu zanotował upadek, do którego doprowadził Igor Kopeć-Sobczyński, ale mimo to, w powtórce dojechał do mety pierwszy. – Tak jak analizowałem z trenerem Piotrem Paluchem, to upadek z biegu młodzieżowego nie wpłynął na mnie negatywnie i to jest chyba dobra cecha – mówił po niedzielnej konfrontacji Mateusz Bartkowiak.
Młodzieżowiec wypowiedział się też odnośnie swojego całego występu, który budzi podziw. Sam zawodnik jest raczej skromny i uważa, że dalej trzeba ciężko pracować. – Wykonaliśmy plan minimum, głównym celem były trzy punkty, a nie dwa. Ja zdobyłem dwa razy trzy punkty, więc początek w moim wykonaniu był „okej”, później ta „zerówka”, gdyż niezbyt dobrze wyszedłem ze startu. Zrobiliśmy korekty i było lepiej. Dużo jeszcze muszę pracować nad startami i płynną jazdą na dystansie. Wyciągnąłem wiele wniosków z tego meczu i cóż…dalej trenuję, bo mi potrzeba jest czasu, żeby się obeznać z tym wszystkim – dodał.
Mateusz w tym roku na „Jancarzu” zdobył już raz nawet komplet punktów. 12 „oczek” w czterech startach uzyskał w jednej z rund Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów, która odbyła się w Gorzowie. Zawody miały miejsce 21 maja. Tam też zamieniliśmy kilka słów z bohaterem dzisiejszego tekstu, gdyż wówczas również jego jazda wyróżniała się zdecydowanie. Zawodnik przyznał, że na początku sezonu brakowało mu tych rozgrywek, gdyż od razu został rzucony na tzw. „głęboką wodę”. Mecze ligowe bez wcześniejszego objeżdżenia wśród juniorów, to nie lada zadanie. – Jazda w tych zawodach (DMPJ) sprawiała mi tutaj radość, gdyż podszedłem do tego z pełnym luzem. Gdyby tak przełożyć taką jazdę z luzem do ligi, to powinno być również „okej”, ale muszę jeszcze dużo się uczyć – mówił po turnieju 21 maja. Po jednym z meczów ligowych Mateusz został też zapytany o podejście klubu do jego wyników, na co odpowiedział krótko jednym definitywnym zdaniem. – Klub nie wywiera na mnie żadnej presji.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!