"Co było, to było, co może być - jest, a będzie to, co będzie" - tym optymistycznym cytatem z piosenki Skaldów należy postawić ostatnią kreskę oddzielającą sezon 2021 od przyszłości poznańskiego żużla. Słaby sezon w wykonaniu "Skorpionów" okazał się impulsem do zmiany władzy w klubie. Sprawdźmy zatem, co przelało czarę goryczy, która napełniała się od niesławnego "Cudu nad Brdą" jesienią 2019 roku.
Inauguracyjna porażka w Opolu 35:55 nie zabolała poznaniaków mocno – widząc niewielką zmianę w kadrze w porównaniu z nieudanym sezonem 2020 mecz z głównym faworytem do awansu nie wzbudzał wielkich oczekiwań wśród kibiców z Grodu Przemysława. Pierwsze rozczarowanie pojawiło się jednak już w pierwszym meczu na własnym terenie, gdzie „Skorpiony” przegrały derby Wielkopolski z rawickimi „Niedźwiadkami” – a zawiódł w tym meczu przede wszystkim Tero Aarnio, zdobywając zaledwie cztery punkty. Fina więcej nie oglądaliśmy w żółto-czarnym plastronie.
Kevin Wölbert był podporą specHouse PSŻ-u, fot. Łukasz Wilk
Optymizm w serca poznańskich kibiców wlał mecz z rzeszowską Stalą – problemy sprzętowe Adriana Cyfera, słaba postawa znanego nad Wartą Ilji Czałowa czy wreszcie feralny upadek Mateusza Majchera, który nieoczekiwanie został liderem „Żurawi” w tamtym spotkaniu znacznie ułatwiły PSŻ-owi zwycięstwo, ale też wynik 56:34 nakazuje oddać poznaniakom, co cesarskie. Czerwiec „Skorpiony” zaczęły od meczu po drugiej stronie Odry – trzy punkty wywalczone w Wittstocku nie przysłoniły jednak tego, że bez kontuzjowanego Mattiasa Nielsena oraz z praktycznie zerowym wsparciem ze strony formacji juniorskej podopiecznym Piotra Palucha będzie ciężko powalczyć choćby o czołową czwórkę.
Nastrojów nie poprawiła druga porażka z Kolejarzem Opole – na Golęcinie okazało się, że Markus Birkemose jest cieniem siebie sprzed roku nie tylko ze względu na przeskok do Ekstraligi, a słabe spotkanie odjechał wtedy też zdecydowany lider poznaniaków, Kevin Wölbert. Po przegranym rewanżu w Rawiczu oraz „batach” zebranych na Łotwie, PSŻ odjechał na początek lipca swoje najlepsze spotkanie, pokonując Lokomotiv 49:41. Bonusa zabrakło, a i kibice mieli świadomość, że ulewa, która całkowicie zmieniła nawierzchnię golęcińskiego owalu przed spotkaniem, zrobiła z kwestii doboru ustawień sprzętu loterię, na której szczęśliwy los wygrał PSŻ, a zwłaszcza Robert Chmiel – zdobywca kompletu punktów.
Po tamtym spotkaniu forma „Skorpionów” trafiła na równię pochyłą – dwie bardzo wysokie przegrane z rozpędzającymi się wówczas na drodze do awansu „Diabłami” z Landshut oraz pożegnalna w Rzeszowie, pomiędzy którymi przytrafiła się równie wysoka wygrana z Wölfe Wittstock, nie pozostawiły złudzeń, że żużel w Poznaniu czekają zmiany. Coraz większy bunt w kibicach budziła osoba prezesa Arkadiusza Ładzińskiego, któremu oddać należy, że doprowadził do reaktywacji klubu, ale też nie potrafił opanować coraz większych problemów nękających PSŻ. Tajemnicą poliszynela była informacja, że sponsorzy są chętni wyciągnąć do poznańskiego żużla pomocną rękę i to trzymającą niemały zwitek banknotów, ale zerowe zaufanie do prezesa Ładzińskiego stawiało jeden warunek, o którym sam zainteresowany nie chciał słyszeć – dymisja. We wrześniu ego pana Ładzińskiego skapitulowało, zadowalając się funkcją honorowego członka PSŻ, ale zerowym wpływem na decyzje podejmowane przez nowo utworzony zarząd.
Jonas Seifert-Salk, fot. Łukasz Wilk
Odbudowa zaufania oraz klubowych finansów nie wydaje się trudnym zadaniem – z opinii kibiców wyziera nadzieja na lepsze czasy dla poznańskiego żużla, a zbudowana na sezon 2022 kadra, w której nie brakuje nazwisk kojarzących się z dobrymi występami na wyższym poziomie rozgrywkowym, jedynie te nadzieję ugruntowuje. O ile jednak sami członkowie zarządu, którzy nie zdecydowali się wybrać spośród siebie nowego prezesa, natomiast konkretnie podzielili między siebie obszary działalności, aby „nie wchodzić sobie w paradę”, temperują nastroje i mocno asekuracyjnie zapowiadają „jedynie” walkę o fazę play-off, wydaje się, wbrew własnym poczynaniom na rynku transferowym, bez względu na wynik końcowy zbuduje to lepszy obraz od pustych, niemających pokrycia słów o „walce o awans”, której symbolem po dwóch latach wciąż jest porażka w Bydgoszczy.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!