W Gdańsku było wszystko – emocje, mijanki i wynik na styku. Z tego ostatniego zadowoleni nie są jednak w Zdunek Wybrzeżu. Eryk Jóźwiak nie ukrywa, że liczył na wypracowanie sobie zaliczki przed wyjazdem na trudny teren, jakim jest obiekt w Krośnie.
Wysoką temperaturę pojedynku można było czuć już na ponad godzinę przed meczem. Okazało się bowiem, że stan nawierzchni na gdańskim torze pozostawia wiele do życzenia i nie spełnia wymogów regulaminowych. Menadżer Wybrzeża zapewnia, że konieczne do wykonania prace nie wpłynęły na jego podopiecznych. – Tor się trochę poodparzał. Zawsze jest tak, że goście szukają dziury w całym. Chcieli nam trochę napsuć krwi, ale w ogóle to na nas nie wpłynęło. Nie była to zagrywka na zasadzie, że tor się diametralnie zmienił i musielibyśmy się tego obawiać – podkreśla w rozmowie z klubową stroną internetową Eryk Jóźwiak.
Sam mecz był dla gospodarzy rozczarowaniem. Gdańszczanie liczyli na wypracowanie sobie zaliczki, która pozwoliłaby im na spokojniejszą podróż do Krosna. – Liczyliśmy na jakąś zaliczkę przed rewanżem, przynajmniej sześciopunktową, a dalej jest 0:0. Będziemy musieli się mocno napocić w Krośnie, by wynik końcowy był dla nas korzystny. Nie ułatwiliśmy sobie sprawy meczem na własnym torze, a wręcz przeciwnie – mówi otwarcie menadżer niebiesko-biało-czerwonych.
Problemem podopiecznych Eryka Jóźwiaka była jazda na dystansie. – Starty mieliśmy dobre, wygrywaliśmy je, ale na trasie straciliśmy masę punktów. Popełnialiśmy zbyt dużo błędów i w zasadzie każdy zawodnik tracił pozycje – zauważa menadżer. Optymizmem może napawać świetny występ Michała Gruchalskiego, który potwierdził powrót do formy. – Już w meczu z Unią Tarnów pokazał, że wszystko wróciło na właściwe tory. Michał złapał wiatr w żagle, co dzisiaj tylko się potwierdziło. Należy się z tego cieszyć. Obdarzyliśmy go zaufaniem, pojechał ze spokojną głową – mówi Eryk Jóźwiak.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!