Poprzedni apel żużlowych mediów dotyczący ilości dziennikarzy i fotoreporterów podczas zawodów żużlowych przyniósł jakieś efekty. Teraz zmagamy się z kolejnym problemem, który trwa już ponad rok. Chodzi o zakaz wstępu do parku maszyn po zawodach. Powód? COVID-19. Tylko pytanie – gdzie w tym wszystkim logika i zdrowy rozsądek?
Nie pierwszy raz podejmiemy temat dyskryminacji żużla w stosunku do innych sportów. Najlepszym, najbardziej znanym przykładem będzie piłka nożna. Jeszcze do niedawna stosunek liczby dziennikarzy mogących brać udział w meczu żużlowym, a piłkarskim wynosił 6:54. Dlaczego? Na żużlu przedstawiciele mediów w większym stopniu roznoszą wirusa? Na szczęście po apelu branżowych portali, centrala powiększyła limity i w tym momencie ten problem został już nieco zażegnany. Jednak od ponad roku zmagamy się jeszcze z czymś innym, co w dobie dzisiejszych wydarzeń jest również absurdem, jakich mało!
W związku z pandemią koronawirusa dziennikarze właściwie wchodzą na stadion na takich samych zasadach, jak kibice. Jedyna różnica – osobny sektor. Nie można tak, jak to było dawniej, wejść do parku maszyn po meczu i wykonywać swojej pracy. To właśnie rozmowy pomeczowe, wywiady, opinie, to główna część obowiązków, jakie należą do korespondentów żużlowych. Jednak pandemiczne zasady centrali tego zabraniają. Spotykamy się oczywiście z tłumaczeniem, że przecież można do zawodników zadzwonić telefonicznie, bądź napisać przez ich media społecznościowe. Jak to jednak działa w praktyce? Częściej spotkasz się z odmową, brakiem czasu, niż rzeczywistym przeprowadzeniem rozmowy, czyli wykonaniem swojej pracy.
Dlaczego mówię, że jest to absurd? Wystarczy spojrzeć na to, że zawodnicy mogą spotykać się z kibicami, czy robić sobie z nimi zdjęcia (patrz ostatni przykład Patryka Dudka). W kontakcie z kibicami COVID-19 nie jest już groźny? Nie przypisujmy wszystkiego do pandemii i środków zapobiegawczych przeciwko zakażeniom. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że te przepisy są po prostu wygodne i „na rękę” dla zawodników i działaczy. Tylko dlaczego działa to tak niesprawiedliwie? Na piłce nożnej dziennikarze normalnie mogą uczestniczyć, chociażby w konferencji, dlaczego więc nie mogą na żużlu?
Kolejna kwestia, która obnaża absurd obowiązujących w Polsce przepisów. Ci sami zawodnicy, którzy w naszym kraju mają zakaz rozmowy z dziennikarzami, z uwagi na koronawirusa, mogą to robić swobodnie podczas zawodów rozgrywanych w innym kraju. Sam miałem okazję do przeprowadzenia pierwszego w tym sezonie „normalnego” wywiadu. Andrzej Lebiediew, czy Siergiej Łogaczow bez problemu porozmawiali po zakończeniu turnieju SEC Challenge w Pardubicach i to nawet bez konieczności noszenia masek. Jednak przecież po meczu Wilków Krosno w przypadku Łotysza, czy ROW-u Rybnik w przypadku Rosjanina, takie coś nie będzie możliwe, nawet przy zachowaniu dystansu i założonej przez obie strony maseczce. Wówczas koronawirus będzie przeszkodą, nie do przejścia.
W dobie dzisiejszych przepisów, nie raz można spotkać się z komentarzami, że na portalach „przepisywane” jest to, co mówią w telewizji. Niestety, ale w takich realiach zostaje tylko coś takiego w momencie, gdy dany zawodnik, czy działacz nie chce porozmawiać telefonicznie. Autorskie zbieranie materiałów, wypowiedzi – przecież to służy promocji tej dyscypliny! Niech ktoś powie, że tak nie jest! Widocznie inne zdanie mają panowie z centrali. Wydaje mi się, że żużel jest takim sportem, który powinien korzystać z wszelkich możliwości na jego medialność, promowanie i rozpowszechnianie. Dlatego jako portal speedwaynews.pl przyłączamy się do akcji #Otwórzcieparkmaszyn. Apelujemy do władz PGE Ekstraligi oraz 1. i 2. Ligi Żużlowej, aby podjęli racjonalne kroki. Nie tkwijmy dalej w wyimaginowanych przekonaniach. Zachęcamy media branżowe do przyłączenia się do akcji.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!