Sporo „pozatorowych” emocji wywołał finał Speedway of Nations na torze w Lublinie. Menadżer reprezentacji Australii, Mark Lemon nie krył niezadowolenia z przerwania zawodów.
Zawody w Lublinie od samego początku toczyły się w bardzo trudnych warunkach. Ostatnie dni przyniosły sporo deszczu w całej Polsce, także w województwie lubelskim i organizatorom imprezy trudno było przygotować tor do interesującej walki. Ostatecznie udało się rozpocząć zawody i na wymagającym, mokrym torze w ekspresowym wręcz tempie odjechać 14 wyścigów.
Decyzję o przerwaniu imprezy podjęto po karambolu z udziałem Fredrika Lindgrena, Olivera Berntzona i Szymona Woźniaka. Ten pierwszy jadąc na drugiej pozycji stracił panowanie nad motocyklem i upadł. Berntzon by uniknąć wjechania w jego motocykl położył swoją maszynę, co nie udało się Woźniakowi, który wpadł w motocykl Lindgrena i z impetem uderzył o tor.
Phil Morris zdecydował się na przerwanie imprezy i przyznanie medali. Taka decyzja spotkała się z dużym sprzeciwem m.in. Marka Lemona. Menadżer australijskiej kadry był przekonany, że warunki torowe w ogóle nie pogorszyły się względem pierwszego wyścigu i przerywanie imprezy nie jest zgodne z duchem sportu. Częściowo zgodzili się z nim też komentatorzy stacji Canal+, którzy zastanawiali się, czy w takim razie zawody w ogóle powinny były się rozpocząć.
Lemon był głównym przeciwnikiem przerwania finału Speedway of Nations. Trudno mu się jednak dziwić. Australijczycy zakończyli zawody na piątym miejscu i jako jedyni z drużyn walczących o medale nie mierzyli się z outsiderami: Wielką Brytanią i reprezentacją Czech. Bardzo możliwe, że gdyby dokończono fazę zasadniczą, to podopieczni Lemona zajęliby miejsce na podium. Selekcjoner „kangurów” dodał po zawodach wymowny wpis na Twittera: – Bez komentarza.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!