Praca dziennikarki nie należy do najprostszych, zwłaszcza w niektórych środowiskach. Czy środowisko żużla sprzyja łatwej pracy? Co jest tutaj najtrudniejsze? Rywalizacja, trudni rozmówcy, a może oddzielenie kibicowskich korzeni od bezstronnego, dziennikarskiego spojrzenia? O tym porozmawiałam z moimi rozmówczyniami.
Co w żużlu podoba ci się najmniej, a co najbardziej?
Anita Mazur – dziennikarka Eleven Sports: Najbardziej podoba mi się nieprzewidywalność i to, że nigdy nie wiadomo, co za chwilę się wydarzy. Emocje trzymają od samego początku do końca. Zawsze powtarzam to każdemu, kto nie zna dyscypliny i mówi, że żużel to mało poważny sport. Jednak gdy ktoś pójdzie na mecz i zobaczy, jak to wygląda na żywo, poczuje towarzyszące emocje i ten zapach, to zakocha się w żużlu na 100%. Tak samo było ze mną. Kocham ten sport za to, że pozwala mi żyć na walizkach, a ja to bardzo lubię. Co tydzień jestem w innym mieście, spotykam nowe twarze i za to kocham żużel. Jeśli chodzi o to, co mi się nie podoba to to, w którą stronę zmierzamy z regulaminami – wymyślanie zupełnie niepotrzebnych zapisów, za co powinniśmy ukarać zawodnika, gdzie powinna być reklama, a gdzie nie. Żużel stał się biznesem i to jest zrozumiałe, ale osobiście dużo bardziej lubię żużel w tej czysto sportowej postaci.
Dominika Lipińska – fotografka freelancerka: To trudne pytanie. Najmniej właśnie wydaje mi się, że to lekceważenie kobiecej siły. Często wtedy tracimy motywację do dalszych działań. A najbardziej adrenalina, zapach metanolu, atmosfera meczowa, radość po zwycięstwie, ale i czas pokory po porażce zespołu. Ja na tyle uwielbiam ten sport i cenie indywidualnie zawodników, że prócz macierzystego klubu, pasjonuje mnie wiele meczów innych drużyn. Każda drużyna jest inna i każda ma coś wyjątkowego w sobie. Bardzo lubię podróżować po stadionach w poszukiwaniu emocji i pięknych zdjęć.
Sylwia Sówka – dziennikarka Przeglądu Sportowego: Najmniej lubię krótki czas trwania meczów i to, że sezon trwa dość krótko. Jest dużo aspektów, które lubię. Przede wszystkim uwielbiam klimat panujący w dniu meczu, to jest coś, czego nie da się opisać, trzeba po prostu przyjść na stadion i to poczuć. Podoba mi się też możliwość nawiązywania kontaktów z różnymi osobami z żużlowego świata. A przy okazji takich zawodów jak Grand Prix czy SEC można trochę podróżować, co też sprawia, że żużel jest ciekawszy. Żużel jest dla mnie bardzo inspirujący. Mogłam z tego zaczerpnąć bardzo dużo inspiracji do napisania serii kryminalnej, której pierwszy tom zostanie wydany już niebawem. Ogółem mogłabym długo jeszcze wymieniać, bo rzeczy, które urzekają mnie w żużlu, jest naprawdę dużo.
Joanna Krystyna Radosz – felietonistka speedwaynews.pl oraz pokredzie.pl, autorka prozy o tematyce żużlowej: Najbardziej? To, że jest miejscem dla bardzo wielu bardzo różnych osób. To, że żużel nie pyta, żużel rozumie. Możesz iść na zawody, zapomnieć o wszystkim, zostawić kłopoty przed wejściem na stadion i po prostu w stu procentach wejść w to widowisko. A najmniej? Hipokryzja, zacietrzewienie, głupota przejawiana niekiedy przez przedstawicieli środowiska. Czyli to samo, co ogólnie w świecie.
Aleksandra Rojek – korespondentka speedwaynews.pl: Najmniej przyjemne są niebezpieczne sytuacje na torze. Jednym z gorszych przeżyć jest oglądanie wypadków z uczestnictwem zawodników, którym się kibicuje. A co najbardziej? Chyba to, że po tych upadkach zawodnicy często wstają, otrzepują się z kurzu i jadą dalej. Podoba mi się ich siła – fizyczna i psychiczna. Możemy się tego uczyć od żużlowców. Podoba mi się również atmosfera na wielu stadionach, np. w Zielonej Górze czy na zawodach indywidualnych, takich jak mistrzostwa świata. Widać, że kibice żyją tym sportem, że potrafią się zjednoczyć w najważniejszych momentach każdych zawodów.
Magdalena Magdziarz – korespondentka speedwaynews.pl: Najbardziej podoba mi się to, jak kibice są w stanie się zjednoczyć, ponad wszystkie podziały klubowe, by pomóc. Mam tutaj na myśli, chociażby ostatnią sytuację z obecnym mistrzem świata, Bartkiem Zmarzlikiem. To niesamowite, ile osób wysłało na niego głosy, przerosło to oczekiwania wszystkich. Dzięki temu mógł wygrać w rywalizacji z Lewandowskim, chociaż piłka nożna jest nieporównywalnie bardziej popularna niż nasz speedway. Z drugiej strony myślę, że wciąż istnieje pogląd niektórych mężczyzn, który wyklucza kobiety, chociażby z pracy jako osoby funkcyjne. W moim wywiadzie z Magdą Mikołajczyk dla tego portalu, wspomniana była jej historia z egzaminu na osobę funkcyjną, podczas której spotkała się z dezaprobatą co do niej. Dlaczego? Tylko dlatego, że jest kobietą.
Co jest najtrudniejszego w pracy w żużlowym świecie?
A. Mazur: W pracy reportera żużlowego najtrudniejsza jest umiejętność złapania wspólnego języka ze swoim rozmówcą oraz “wczucia się” w jego nastrój. Sport żużlowy jest sportem specyficznym. Zawodnicy są zawsze na sto procent skupieni w trakcie zawodów, muszą na bieżąco reagować na to, co dzieje się w trakcie, bo nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. Trzeba pamiętać, że każdy z żużlowców ma inny temperament i z każdym trzeba rozmawiać inaczej. Są zawodnicy bardzo otwarci jak na przykład Rohan Tungate, który nie bał się odpowiadać na pytania w języku polskim, ale są też tacy, których trzeba pociągnąć za język, bo nie lubią rozmawiać albo stresują się przed kamerą. Prawda jest taka, że każdemu zawodnikowi można zadać najtrudniejsze pytanie, tylko trzeba to zrobić w odpowiedni sposób. Moim zdaniem swobodna, ale profesjonalna rozmowa to jest klucz do sukcesu. Myślę, że dla każdego żużel powinien być przyjemnością. Jestem przeciwniczką stwarzania niepotrzebnej presji podczas wywiadów meczowych. Nie jest to komfortowe ani dla zawodników, ani dla reporterów. Żużlowcy prywatnie są naprawdę fajnymi gośćmi, z którymi można porozmawiać swobodnie, ale w tym wszystkim profesjonalnie. Zawsze dobrze jest zapytać nie tylko o to, co dzieje się w trakcie zawodów, ale też czasem warto pokazać ich z innej strony.
D. Lipińska: Praca nie należy do najłatwiejszych. Myślę, że największą przeszkodą jest to, że kobiet nie traktuje się poważnie zawodowo. Często jest myśl, że przychodzą na stadiony "żeby się pobawić", tu mam na myśli; pokazać się, zdobyć kontakty, pouśmiechać się, skorzystać z przywilejów wejściówek zawodowych różnego rodzaju… Po prostu powyglądać. Wcale tak nie jest. Wiele kobiet bardzo poważnie traktuje swoje zadania, mają jasne cele zawodowe, które chciałyby zrealizować. Niestety mało kiedy są do tego dopuszczane. Często też uważane jest, że rozpraszamy zawodników, mechaników, działaczy itp. Niestety natury kobiecej nie oszukamy. Same byśmy chciały, żeby czasami spojrzeli na nas po męsku przy wielu zadaniach. Choć z uśmiechem patrzę, jak coraz więcej kobiet osiąga większe sukcesy zawodowe związane ze światem żużlowym.
Daria Jagodzka – ambasadorka PGE Ekstraligi, korespondentka speedwaynews.pl: Najtrudniejsze jest posiadanie i obracanie się w tym ogromie wiedzy i informacji, które napływają codziennie. Zawsze podziwiam znawców historii tego sportu, którzy z łatwością przywołują mecze, składy i przepisy sprzed 15 lat. Chciałabym tak swobodnie przypominać sobie różne fakty i ciekawostki.
K. Sylwestrzak: W pracy związanej z żużlem uciążliwy jest fakt, że wszystko dzieje się w weekend i są one pracujące. Dla mnie, jako studentki, daje to siwe włosy. Mówię to pół żartem oczywiście. Każde zadanie w sporcie żużlowym jest inne. Inne zadania miałam, pracując w telewizji klubowej i inne mam teraz. Na pewno trzeba się odciąć od korzeni. Większość dziennikarzy zaczynała swoje przygody z żużlem od wizyty na stadionie, od kibicowania konkretnej drużynie. Dziennikarzowi to już nie przystoi. Musi być obiektywny i nie może z sentymentem patrzeć na drużynę, której zmagania śledził od dziecka. To jest niezbędny element pracy.
J. K. Radosz: Dla mnie? Pokonanie własnej nieśmiałości i niskiej samooceny. Być może tutaj płeć też ma znaczenie – mężczyźni częściej są pewni swoich umiejętności, kobiety częściej cierpią na "syndrom oszusta", sądząc, że nic nie umieją, a jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, to pewnie ma tylko błędne wrażenie. I jako dziennikarka, i jako pisarka jestem swoim najsurowszym krytykiem. Przy okazji promocji "Czarnych książek" odczułam to dobitnie, przekonana, że nie ma szans, żeby ktokolwiek się zainteresował opowiadaniami o żużlu, w dodatku napisanymi przez kobietę. Ostatecznie byłam mile zaskoczona, ale co się nastresowałam, to moje.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!