Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W dziewięćdziesiątym trzecim odcinku przedstawiamy Rudolfa Sprogisa.
Jako się rzekło, Łotwa juniorami stoi. Do szkolącego na potęgę ośrodka w Daugavpils w ostatnich latach dołączyła stołeczna szkółka Bikernieki powstała z inicjatywy między innymi Władimira Rybnikowa, dawniej związanego z Lokomotivem Daugavpils. Pierwszym uczniem ryskiego centrum, już w 2014 roku, został nasz dzisiejszy bohater, Rudolf Sprogis.
Urodzony dziewiątego lipca 2002 roku Sprogis pierwsze doświadczenia z motocyklami miał już na początku szkoły podstawowej, kiedy zaczął jeździć na motocrossie. Jako kilkulatek zaczął też przygodę z quadami. Do żużla natomiast przyciągnęła go… ciekawość. – Nic nie wiedziałem o żużlu. Po prostu dowiedziałem się o szkółce i postanowiłem spróbować swoich sił – opowiada. – Od razu posadzono mnie na motocykl 500cc, ale z jakimś wbudowanym limiterem mocy, żebym nie zrobił sobie krzywdy. Pierwsze treningi poszły mi całkiem nieźle ze względu na moje doświadczenie z motocyklami, szczególnie z motocrossem. Już od pierwszej jazdy pokochałem żużel, w sumie nie wiem nawet dlaczego. Na pewno kocham prędkość i adrenalinę, i możliwość bezpośredniej walki z innymi zawodnikami. Poza tym jeśli jesteś w tym dobry, masz gotowy sposób na życie.
Dzisiaj żużel zyskuje w Rydze coraz większą popularność, ale gdy Rudolf zaczynał karierę, był to sport właściwie nieznany w stolicy. Jak opowiada zawodnik, jego szkolni koledzy potrzebowali dopiero zdjęć i filmików z treningów, by zainteresować się tą dyscypliną. Teraz w sezonie aktywnie śledzą wyniki „swojego człowieka” w żużlu, a niektórzy wspierają Rudolfa z trybun podczas nielicznych jak na razie spotkań odbywających się w Rydze. – Moi przyjaciele spoza żużla bardzo mi kibicują i obserwują, jakie postępy czynię w mojej karierze – opowiada zawodnik. – Ale mam też nowych przyjaciół, tych żużlowych: z Rygi i z Daugavpils, i kilku z innych krajów!
Speedway służy zatem także jako środek nawiązywania relacji ponad narodowymi podziałami. I tym niemniej, kiedy pytam Rudolfa o żużlowego idola, jego wybór jest cokolwiek patriotyczny: – Najbardziej podziwiam Andrzeja Lebiediewa. Miałem okazję widzieć, ile starań i pracy kosztuje go osiąganie dobrych wyników. Bardzo mi imponują jego wysiłki i to, że faktycznie dają efekty.
Oprócz przyjaciół i idoli jest też rodzina. A ta z początku nie była zbyt przychylnie nastawiona do nowej pasji Rudolfa. Szczególnie jego mama. Jak przyznaje Łotysz, mama do dziś nie jest zadowolona z tego, że syn wybrał tak niebezpieczną drogę życia, ale i tak go wspiera, podobnie jak tata i siostra. A on po każdych zawodach w pierwszej kolejności dzwoni do rodziców, żeby zapewnić, że jest cały i zdrowy.
W szkole Rudolfa też już wiedzą, co to takiego żużel. Trudno łączyć karierę w speedwayu z codziennym życiem ucznia szkoły średniej, ale jak dotąd Łotyszowi udaje się dogadywać z nauczycielami, którzy przymykają oko na nieobecności – on zaś daje z siebie wszystko nie tylko na torze, ale też podczas tych lekcji, w których może uczestniczyć.
Do tej pory Rudolf Sprogis jeździł głównie w juniorskich imprezach, w tym w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów, oraz w cyklu Baltic Speedway League. Ma za sobą jednak także debiut na międzynarodowym poziomie. W 2018 roku, jako zaledwie szesnastolatek, wraz z kolegą z Bikernieki, Ricardem Ansviesulisem, stworzył łotewski zespół na Mistrzostwa Europy Par w Brovst. Wprawdzie nie udało mu się pokonać żadnego rywala, ale zebrał bezcenne doświadczenie, które zaprocentowało w kolejnym sezonie. W maju 2019 roku Łotysz zdobył brązowy medal w Otwartych Indywidualnych Mistrzostwach Finlandii Juniorów. – To były chyba najważniejsze zawody w moim życiu i bardzo cieszyłem się z medalu – wspomina Rudolf. – Ale też nie chcę, żeby to zabrzmiało, jakbym dzielił moje starty na ważne i nieważne. Wszystkie są ważne. Do wszystkich przygotowuję się na sto procent.
Z przygotowaniami bywa jednak ciężko. Ośrodek w Rydze umożliwia wprawdzie Rudolfowi i jego kolegom regularne treningi, o ile pogoda na to pozwala, ale… Otóż właśnie, pogoda. Długie okresy opadów deszczu albo zima, która przyjdzie za wcześniej lub potrwa za długo, to główne przeszkody dla stołecznych łotewskich juniorów. Wtedy jazda jest niemożliwa i trzeba szukać innych możliwości treningu. Dla Rudolfa taką opcją jest trening fizyczny na siłowni albo jazda na motocrossie, tą dyscypliną bowiem można zajmować się niezależnie od warunków pogodowych. Tym niemniej, młody Łotysz jest zdania, że przyszłość żużla w jego ojczyźnie rysuje się w jasnych barwach. – Mamy wielu juniorów, którzy stale się rozwijają, pokazują niezłe umiejętności, a to z pewnością wkrótce zaprocentuje – stwierdza.
Jednocześnie niedawno w jego mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie z Wrocławia z podpisem wskazującym na to, że Rudolf chętnie zagościłby w ekstraligowych progach. – Jasne, że chciałbym zostać zawodnikiem Ekstraligi – oznajmia Łotysz. – Wszyscy wiemy, że to najważniejsza liga, w której odbywają się najlepsze spotkania. A że jeździ w niej kilka klubów, to mam nadzieję, że pewnego dnia któryś z nich zaprosi mnie do siebie.
Zanim to nastąpi, Rudolf ma plany na najbliższą przyszłość: dużo trenować, często startować, regularnie poprawiać swoje wyniki i być coraz lepszym zawodnikiem. A gdyby nie żużel…? – Pewnie i tak byłbym sportowcem. Jeździłbym na motocrossie albo grał w hokeja na lodzie. Tak czy inaczej, zostałbym przy sporcie – zapewnia Rudolf. My jednak życzymy mu, żeby nie musiał szukać sobie dyscypliny awaryjnej.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!