Przed kontuzją był objawieniem pierwszoligowych torów. Z zawodnika, który miał być pierwszym, a nawet drugim oczekującym, w ekspresowym tempie przerodził się w postać, bez której kibice „zielono – czarnych” nie wyobrażali sobie meczowego zestawienia PGG ROW-u Rybnik. W poniedziałek na stadionie przy ul. Gliwickiej 72 wreszcie pojawił się wyczekiwany rekonwalescent – Siergiej Łogaczow.
Informację o obecności Rosjanina na poniedziałkowym treningu podał na jednym z portali społecznościowych profil rybnickiego klubu, na kilka godzin przed zaplanowanymi jazdami. Wystarczy wejść w sekcję komentarzy, by uzmysłowić sobie, jak ważną postacią w „zielono – czarnych” szeregach jest Łogaczow. Mimo niezbyt słonecznej pogody, na trybunie głównej rybnickiego stadionu pojawiła się spora grupa fanów, którzy na własne oczy chcieli zobaczyć powrót Rosjanina na domowy owal. Owacyjnie przywitany 24-latek momentalnie zaprezentował dobry, agresywny styl jazdy, a już po zaledwie kilku odjechanych kółkach, zaczął orbitować jak podczas najlepszych akcji sprzed gdańskiego karambolu. Nic więc dziwnego, że pomiędzy publicznością w mig rozpętała się dyskusja, czy Łogaczow nie powinien już w najbliższą sobotę pojechać wraz z drużyną do Tarnowa i tam walczyć o jak najlepszy wynik w pierwszym półfinałowym starciu Nice 1. Ligi Żużlowej. Jak na sprawę tak rychłego powrotu zapatruje się sam zainteresowany? – Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem dziś przyjechać do Rybnika i choć trochę potrenować .Miałem już jazdy po kontuzji w Rosji, wystąpiłem w jednym biegu w meczu z Bałakowem, a teraz przyszedł czas na Rybnik. Czy pojadę w Tarnowie? Chcę walczyć o skład i o jak najlepszy wynik dla drużyny. Jestem już gotowy na sto procent, by ścigać się z innymi. Strasznie mi tego brakowało, tej adrenaliny i atmosfery. Zobaczymy, jaką trener podejmie decyzję. Mamy w piątek trening, ma się stawić cały zespół i wtedy pewnie się dowiem, czy pojadę w sobotę – przyznał zaraz po poniedziałkowych jazdach, w rozmowie z portalem speedwaynews.pl, Łogaczow.
Sprawa fatalnej kontuzji Rosjanina zapoczątkowała swoistą Odyseję 24-latka, który, jak się okazuje, musiał przemierzyć spore odległości, by wrócić do pełni sił. Jednak, jak mawia stare, acz wielce prawdziwe przysłowie, „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” bowiem Łogaczow już w lipcu zaliczył to, czego większość zawodników dostąpi dopiero po zakończeniu rozgrywek. – Po upadku w Gdańsku leżałem przez dziewięć dni w szpitalu. Później przewieziono mnie do kliniki w Piekarach Śląskich, gdzie byłem na krótkiej obserwacji. Następnie udałem się na Łotwę na trzy tygodnie. Tam się rehabilitowałem, byłem poddawany różnym zabiegom, ciągle monitorowano mój stan zdrowia. Lekarze po serii badań byli dobrej myśli i wciąż powtarzali, że najlepszym lekarstwem jest czas. Po Łotwie przyszła kolej na Rosję – poleciałem do Władywostoku, gdzie w zasadzie dalej byłem w kontakcie z lekarzami. Po dwóch tygodniach dostałem zgodę na trochę cięższe treningi, zacząłem biegać, jeździć na rowerze czy chodzić na siłownię. Wszystko po to, żeby przyzwyczaić rękę do coraz większych obciążeń. Z początku odczuwałem ból, miałem pewne kłopoty z oddychaniem, ale z biegiem czasu zaczęło być coraz lepiej. No i zrobiłem sobie małe wakacje w trakcie sezonu (śmiech). Byłem kilka dni nad morzem, zresztą, kto mnie obserwuje na Instagramie czy Facebooku, to wie i widział, w jakich fajnych i miłych miejscach byłem (śmiech).
Wielu zawodników każdą wolną chwilę przeznacza na „dostrajanie” sprzętu tak, aby ten sprawował się jeszcze lepiej. Czy zatem nasz rozmówca, który przecież w ostatnich tygodniach raczej nie narzekał na przepracowanie, „majsterkował” coś przy swoich motocyklach, by w końcowej fazie sezonu być jeszcze szybszym? – Siergiej (Mikułow, tuner Łogaczowa – dop. red.) jest strasznym pracusiem. Praktycznie nie wychodzi z warsztatu, uwielbia ciągle czegoś szukać, coś poprawiać, ulepszać. Griszka (Łaguta – dop. red.) jest bardzo zadowolony ze sprzętu, jaki mu dostarcza i ja też nie mam na co narzekać. Przez ten cały czas, jak nie jeździłem, motocykle grzecznie na mnie czekały, ale teraz koniec odpoczynku i pora na jazdę. Przy okazji bardzo chciałbym mu podziękować, bo to na jego motocyklach udawało mi się robić tyle punktów przed kontuzją.
Kibice „Rekinów” zaraz po pierwszych, jeszcze niezbyt dokładnych wynikach badań z gdańskiego szpitala, za pośrednictwem mediów społecznościowych zaczęli kierować w stronę Rosjanina mnóstwo słów wsparcia i otuchy. Rybnicka telewizja klubowa nakręciła nawet klip, w którym każdy chętny mógł w kilku słowach pozdrowić 24-latka i życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia. Jak sam zainteresowany przyznaje, wciąż jest pod ogromnym wrażeniem akcji „zielono – czarnych” fanów. – Gdy leżałem w szpitalu i zobaczyłem ten filmik nagrany przez kibiców… To była masakra, złapało mnie to za serce, strasznie się wzruszyłem. Chciałbym im za to bardzo podziękować, dodali mi niesamowicie dużo energii. Dziękuję również wszystkim tym, którzy przysyłali wiadomości na Facebooku, pisali sms-y czy maile. Nie spotkałem się nigdy wcześniej z tak oddanymi i wspierającymi własnych zawodników kibicami, to jest po prostu niemożliwe. W zasadzie to wciąż przychodzą do mnie wiadomości z zapytaniem, jak się czuję, czy mi czegoś nie potrzeba, czy mogą mi jakoś pomóc. Między innymi właśnie dlatego chciałbym wciąż tutaj jeździć, nie byłem jeszcze w tak wspaniałym klubie jak Rybnik. Bardzo dziękuję prezesowi Mrozkowi, który o mnie wciąż dba i się troszczy. Każdy jest dla mnie tutaj miły, trener, mechanicy, po prostu wszyscy. Tor jest cały czas przygotowany, więc mogę sobie przyjechać kiedy chcę i potrenować bez jakiegoś umawiania się. To też wyróżnia Rybnik – mówił zaraz po treningu, wyraźnie wzruszony Łogaczow.
Na koniec zapytaliśmy jeszcze Rosjanina o plany na kolejne dni. – Jeśli tak się stanie, że trener nie weźmie mnie do Tarnowa, to następne zawody mam w środę we Władywostoku. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Oczywiście, że chciałbym jechać jak najwięcej i wszystko, co się da, ale to już jest decyzja trenera, a nie moja. Podczas pierwszych jazd po kontuzji w Rosji odczuwałem lekki ból, głównie ręki. Ale minęło kilka kolejnych treningów i wszystko było w porządku. Dziś też mnie już nic nie bolało, czułem się idealnie, sprzęt również spisywał się doskonale. Powiem jeszcze raz – jestem gotowy jeździć i pomóc drużynie w najważniejszej części sezonu – zakończył niezwykle ambitnie rosyjski rekonwalescent.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!