W wyjazdowym meczu z Arged Malesa TŻ Ostrovią Ostrów Wielkopolski, przegranym przez Unię Tarnów w stosunku 44:46, do ligowego ścigania po kontuzji wrócił Artur Mroczka. Zawodnik ten pauzował dokładnie 3 miesiące, bowiem urazu rąk nabawił się 7 kwietnia. Po powrocie na swoim koncie zapisał 5 punktów.
Na torze zawodnik, nie odstawał od rywali, jeden bieg nawet wygrywając. W pozostałych przyjeżdżał za nimi, jednak były to sytuacje, w których jechał w kontakcie. – Po tej przerwie jest ogólnie dobrze. Ręka jest sprawna i nie czuję problemów w czasie jazdy. Wiadomo, że za mało jazdy było wcześniej, żeby np. w Ostrowie zrobić komplet, prawda? Nie jeździłem, więc ten mecz to był praktycznie taki występ, jak pierwszy po zimie. Jeśli chodzi o moje punkty, to ogólnie słabo to wygląda, bo jeśli zdobyłbym więcej, to pewnie wygralibyśmy. Jestem jednak dobrej myśli i dobrze, że wróciłem na tor – mówił o swoim powrocie do ligowego zestawienia, Artur Mroczka.
Ostrowski owal raczej nie sprawiał problemów zawodnikom. W pierwszej części meczu naszemu rozmówcy szło jednak nieco lepiej. – Na początku było w miarę dobrze. Później jednak ten tor się zmienił i był twardszy. Ja wiedziałem, że to się stanie. Ciężko jest dopasować się, gdy ze startu wszyscy odjadą i później gonić, gdy nie ma ścieżki. W późniejszej części meczu „chodziła” głównie szeroka. Wracaliśmy do domów, jako przegrani, ale nie składamy broni. Na pewno w meczu u siebie z Gdańskiem będziemy „cisnęli” i chcemy wywalczyć awans do play-offów – zapewnia przed kolejnym pojedynkiem.
W cały spotkaniu kibiców elektryzowały wręcz pojedynki Petera Ljunga z Tomaszem Gapińskim. Z tej rywalizacji w stosunku 2:1 lepiej wyszedł zawodnik gospodarzy. Dzięki jego zwycięstwom w 13., a zwłaszcza w 15. biegu, komplet ligowych punktów został w Ostrowie Wielkopolskim. Jak się okazuje, w decydującej odsłonie dnia parze Peter Ljung – Wiktor Kułakow, nie do końca mógł kibicować Mroczka. Wszystko to wskutek dosyć nietypowego urazu, jakiego się nabawił. – W jednym biegu, jak Peter jechał ze mną, to atakował Tomka przez cztery kółka. Wiemy, że on pokazuje dobry żużel w tym roku – najlepszy, jaki potrafi. Cieszymy się z tego. Mogę jeszcze dodać tylko, że w czternastym biegu dostałem kamieniem w oko. Od tego momentu byłem praktycznie wyłączony, nie wiedziałem, co się dzieje. Trzymałem za chłopaków kciuki, nie udało się. Szkoda, ale gospodarzom oczywiście należą się gratulacje. Myślę, że Ostrów pokazał, iż jest jedną z mocniejszych drużyn w tym roku. Oni, jako jedyni wygrali w Tarnowie. To na tyle mocna drużyna, że poradziła sobie z nami. Mówiłem do trenera, że zawsze to my wygrywaliśmy w piętnastym wyścigu, a tym razem trzeba było zrobić to w dwóch biegach – przedostatnim i ostatnim (wynik 36:42 przed biegami nominowanymi – przyp. red.). Wierzyliśmy, ale się nie udało. Wróciliśmy do domów minimalnie przegrani, te zawody jednak mogę podsumować ogólnie na plus. Mam nadzieję, że kibicom się podobało, bo do końca były ciekawe wyścigi i napięcie. Wynik meczu wyjaśnił się w ostatnim biegu. Dla kibiców z pewnością było ok – skomentował.
Tarnowskie „Jaskółki” w dwumeczu z ostrowianami straciły 5 punktów. Pierwsze spotkanie u siebie przegrały pod nieobecność kontuzjowanego Mroczki, a jeszcze przed zakontraktowaniem Ernesta Kozy. Wyjazdowy pojedynek był również pierwszym, w którym po urazie obojczyka na tor wrócił rewelacyjny Tomasz Gapiński. Bez niego zapewne ostrowianom trudniej byłoby o zwycięstwo, ale wykorzystali oni taki, a nie inny splot okoliczności. – Powiem tak – w pierwszy meczu nie było mnie, a gdyby w tym „Gapa” nie jechał, to wygralibyśmy go na pewno. „Załatwił” sprawę w piętnastym biegu. Tym razem on pojechał, a mnie zabrakło wtedy. Im się udało i tak naprawdę dzięki tym sytuacjom Ostrów wygrał dwa mecze. To jest jednak żużel, taki jest sport. Nie ma się co obrażać i na to patrzeć. Tak po prostu się czasami dzieje.
Następny mecz czeka tarnowską Unię 27 lipca i będzie to starcie ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Jak ten czas spędzi zawodnik, który podczas rozmowy miał bardzo zaczerwienione od kamienia oko? Zapewne postawi na dużą liczbę wyjazdów na tor. – Będę jeździł jak najwięcej, a teraz muszę leczyć oko. Całe trzy tygodnie będę jeździł, tak jak ten tydzień, poprzedzający mecz z Ostrowem. Dlatego ta jazda wyglądała w miarę dobrze. Myślę, że podobnie potrenuję przez kolejne trzy tygodnie i będzie dobrze. Z Gdańskiem sobie poradzimy – zapewnił wiernych kibiców „Jaskółek”, na koniec rozmowy z portalem speedwaynews.pl, Artur Mroczka.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!