Pogromem zakończyło się sobotnie spotkanie szóstej kolejki Nice 1. Ligi Żużlowej w Rybniku. Miejscowi pokonali gdańszczan 58:32 i umocnili się na pozycji lidera zaplecza PGE Ekstraligi.
Nie tak wyobrażali sobie podróż na Górny Śląsk podopieczni Mirosława Berlińskiego. Gdańszczanie po ostatniej, wysokiej wiktorii nad Arged Malesa TŻ Ostrovią Ostrów Wielkopolski chcieli pójść za ciosem i wygrać drugi mecz z rzędu. Ich problem polegał jednak na tym, iż napotkali na świetnie dysponowanych w sobotnie popołudnie rybniczan, którzy błyskawicznie odarli gości z marzeń i nadziei na wywiezienie z Górnego Śląska korzystnego wyniku.
Już pierwsze biegi uzmysłowiły wszystkim, jak wysoko miejscowi postawili poprzeczkę. Rybniczanie popisowo rozgrywali pierwszy łuk, kilkukrotnie korzystając z jednej, ale bardzo skutecznej recepty – kurczowego trzymania się krawężnika na pierwszym wirażu. Ta metoda, w połączeniu z podejmowaniem mądrych decyzji na trasie poskutkowała tym, że po pierwszej serii na tablicy wyników widniał wynik 17:7. Jedyną „trójkę” dla gości przywiózł Mikkel Bech, dzięki któremu bieg czwarty był pierwszą gonitwą, której gdańszczanie nie przegrali.
Druga seria startów tylko potwierdziła całkowitą dominację miejscowych. Wpierw para Szczepaniak – Sundström powtórzyła swój wyczyn z poprzedniego biegu i podwójnie pokonała duet gości, bezwzględnie wykorzystując błędy przyjezdnych, a następnie Troy Batchelor wespół z Siergiejem Łogaczowem nie pozostawili złudzeń Bechowi, któremu nie pozostało nic innego jak oglądanie tylniej części kewlarów rybnickich „Rekinów”. Dwa podwójne zwycięstwa w połączeniu z jednym biegowym remisem oznaczały, że po siedmiu wyścigach w programach meczowych widniał wynik 30:12.
W trzecim meczowym rozdaniu rybniczanie nieco spuścili z tonu, co jednak nie oznaczało, że zawodnicy Zdunek Wybrzeża Gdańsk byli w stanie odrobić w choć minimalnym stopniu straty. Wręcz przeciwnie, przewaga miejscowym wciąż rosła, jednak nie obserwowaliśmy już podwójnych wiktorii podopiecznych Piotra Żyto. Kibice zebrani na stadionie przy ulicy Gliwickiej 72, mimo wysokiego wyniku nie mogli narzekać na nudę, czego dowodem była chociażby gonitwa dziewiąta. Wtedy to, po nieco przegranym starcie, Siergiej Łogaczow wdał się w pogoń za Kacprem Gomólskim. Rosjanin zasymulował na drugim łuku atak po zewnętrznej, napędził się i na wejściu w pierwszy łuk wszedł popularnemu „Gingerowi” pod lewy łokieć. Fanom „zielono – czarnych” mogły przez moment przed oczami pojawić się retrospekcje związane właśnie z tego rodzaju manewrami, których autorem przed kilkoma sezonami również był zawodnik „Sbornej” – Grigorij Łaguta. W kończącym trzecią serię startów biegu dziesiątym, drugą „trójkę” dorzucił Mikkel Bech, w wyniku czego na tablicy świetlnej widniał wynik 41:19.
Po trzeciej przerwie na kosmetykę toru opiekun gdańskiego Wybrzeża, Mirosław Berliński, desygnował do biegu jedenastego podwójną rezerwę taktyczną. W miejsce bezbarwnego Cyfera oraz niewiele lepszego Thorsella na torze pojawił się duet Bech – Gomólski. Roszada ta jednak na niewiele się zdała, bowiem miejscowi odnieśli małe biegowe zwycięstwo, za sprawą kapitana ROW-u, Kacpra Woryny, oraz Łogaczowa. Lekką zwyżkę formy zasygnalizował w wyścigu dwunastym Krystian Pieszczek, który jako drugi z ekipy gości mógł na swym koncie zapisać trzy „oczka”. Ostatnia gonitwa przed biegami nominowanymi to kolejny występ pary Gomólski – Bech, który zakończył się takim samym wynikiem, jak ich poprzednia próba. Świetnie dysponowany tego dnia Linus Sundström jak z procy wyskoczył spod taśmy i pewnie dowiózł zwycięstwo do mety a za jego plecami toczyła się batalia o dwa punkty między Gomólskim a Batchelorem. Górą w tym pojedynku okazał się wychowanek gnieźnieńskiego Startu, jednak nie obyło się bez kontrowersji. Wchodzący w ostatni łuk Batchelor, próbując wcisnąć się między krawężnik a zawodnika Wybrzeża, wyciągnął prawą nogę w taki sposób, że sędzia zawodów nie mógł tego zinterpretować inaczej, jak niesportowego zachowania „Kangura” i ukarał miejscowego żółtą kartką. Na szczęście za linią mety obaj zawodnicy podali sobie dłonie w geście pojednania i obyło się bez większych skandali. Przed dwoma ostatnimi wyścigami rybniczanie wygrywali wysoko 52:26.
W biegach nominowanych Mirosław Berliński postawił tylko na trzech zawodników, gdyż w ramach rezerwy taktycznej w czternastej odsłonie wystąpił Pieszczek, który jednak nie spełnił pokładanych w nim nadziei i uplasował się na ostatniej pozycji. To, w połączeniu z kolejną trójką Łogaczowa oraz dwoma punktami Becha przyniosło ostatnie, jak się później okazało, biegowe zwycięstwo miejscowych. W zwieńczającym całe zawody wyścigu para Gomólski – Pieszczek pokonała duet Sundström – Chmiel, redukując tym samym przewagę gospodarzy do 26 punktów.
Zawody w Rybniku, mimo olbrzymiej różnicy punktowej między dwoma ekipami, mogły się podobać. Tor, który jak przyznał trener miejscowych – Piotr Żyto, przygotowała w głównej mierze pogoda, pozwalał na ciekawe akcje zarówno przy „kredzie” jak i po zewnętrznej jego części. W ekipie PGG ROW-u Rybnik praktycznie wszyscy zasługiwali na słowa pochwały. Nie zawiódł lider – Kacper Woryna, który oddał Robertowi Chmielowi występ w biegu piętnastym. Wyraźną zwyżkę formy prezentuje Siergiej Łogaczow, udowadniając, że występ na Łotwie nie był wynikiem tylko i wyłącznie dobrej znajomości toru. Na osobną, pozytywną recenzję zasługuje Mateusz Tudzież. „Rekini” junior debiutował tym spotkaniem w zawodach ligowych i pokazał się z bardzo dobrej strony, za każdym razem zdobywając punkty po walce na dystansie.
Niemały ból głowy z pewnością po spotkaniu w Rybniku ma Mirosław Berliński. Jego podopieczni wyglądali momentami jak „szkółkowicze”, których pierwszy raz przyprowadzono na tor. Warto również nadmienić, że rozmiary porażki mogły być jeszcze większe, gdyby z numerem czwartym wystąpił ktoś inny, niż zdobywca dwunastu „oczek” – Kacper Gomólski, którego próżno było szukać w awizowanym składzie gdańszczan przed potyczką na Górnym Śląsku. Mikkel Bech tylko w początkowej fazie zawodów nawiązywał równorzędną walkę z gospodarzami, przez resztę meczu prezentując nie za wysoki poziom. Z pewnością jak najszybciej o sobotnim meczu zechcą zapomnieć Adrian Cyfer wraz z Jacobem Thorssellem, którzy tylko trzykrotnie wyjechali na rybnicki owal.
Przed dwoma zespołami teraz dwutygodniowa przerwa, po której PGG ROW Rybnik zmierzy się na wyjeździe z Arged Malesa TŻ Ostriovią Ostrów Wielkopolski, zaś Zdunek Wybrzeże Gdańsk uda się na obiekt łódzkiego Orła.
PGG ROW Rybnik: 58
9. Troy Batchelor (3,3,1,1) 8
10. Siergiej Łogaczow (2*,2*,3,1,3) 11+2
11. Mateusz Szczepaniak (3,2*,1*,2,1) 9+2
12. Linus Sundström (2*,3,2,3,2) 12+1
13. Kacper Woryna (2,3,3,3,-) 11
14. Mateusz Tudzież (1,0,1*) 2+1
15. Robert Chmiel (3,1*,1,0) 5+1
Zdunek Wybrzeże Gdańsk: 32
1. Krystian Pieszczek (1,1,2,3,0,1) 8
2. Adrian Cyfer (0,0,0,-) 0
3. Jacob Thorssell (0,1*,0,-,-) 1+1
4. Kacper Gomólski (1,2,2,2,2,3) 12
5. Mikkel Bech (3,1,3,0,0,2) 9
6. Denis Zieliński (0,0) 0
7. Karol Żupiński (2,0,0,0) 2
Bieg po biegu:
1. Batchelor, Łogaczow, Pieszczek, Cyfer 5:1 (5:1)
2. Chmiel, Żupiński, Tudzież, Zieliński 4:2 (9:3)
3. Szczepaniak, Sundström, Gomólski, Thorssell 5:1 (14:4)
4. Bech, Woryna, Chmiel, Żupiński 3:3 (17:7)
5. Sundström, Szczepaniak, Pieszczek, Cyfer 5:1 (22:8)
6. Woryna, Gomólski, Thorssell, Tudzież 3:3 (25:11)
7. Batchelor, Łogaczow, Bech, Żupiński 5:1 (30:12)
8. Woryna, Pieszczek, Chmiel, Cyfer 4:2 (34:14)
9. Łogaczow, Gomólski, Batchelor, Thorssell 4:2 (38:16)
10. Bech, Sundström, Szczepaniak, Żupiński 3:3 (41:19)
11. Woryna, Gomólski, Łogaczow, Bech 4:2 (45:21)
12. Pieszczek, Szczepaniak, Tudzież, Zieliński 3:3 (48:24)
13. Sundström, Gomólski, Batchelor, Bech 4:2 (52:26)
14. Łogaczow, Bech, Szczepaniak, Pieszczek 4:2 (56:28)
15. Gomólski, Sundström, Pieszczek, Chmiel 2:4 (58:32)
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!