Niedzielny mecz w Daugavpils przyniósł niespodziewanie łatwe zwycięstwo gości. PGG ROW Rybnik niemal od początku spotkania kontrolował jego przebieg i ostatecznie wywiózł z Łotwy aż szesnastopunktową przewagę.
Nic więc dziwnego, że po rybnickiej stronie parkingu panowało święto, a w boksach gospodarzy – smutek i rozczarowanie. – Oczywiście, bardzo się cieszymy z tego wyniku – mówił po meczu trener „Rekinów”, Piotr Żyto. – Chyba pierwszy raz rybnicki zespół wygrał w Daugavpils? Tak, na pewno to było pierwsze takie zwycięstwo. Tutejszy tor nie jest łatwy, ale zwyciężyliśmy i to musi nas cieszyć. Wszyscy zawodnicy dołożyli się do tego wyniku. Juniorzy wprawdzie spisali się nieco poniżej oczekiwań, ale pozostali stanęli na wysokości zadania, a efektem jest dobry wynik. Nam udało się wywieźć punkty z Łotwy, ale czy inne drużyny też sobie poradzą?
Podobnie komentował spotkanie Mateusz Szczepaniak, który był jednym z liderów rybnickiej drużyny. – Wszystko nam dziś wyszło. Na torze w Daugavpils bywam średnio raz w roku i różne przypadki już tutaj miałem, ale dzisiaj zagrało absolutnie wszystko. Tor był twardy, ale równy dla wszystkich i bardzo dobrze przygotowany. Ja od razu się do niego spasowałem. Jak nie skorzystać z takiej szansy? Osiągnęliśmy świetny wynik, mamy w kieszeni już dwa zwycięstwa u siebie i jedno na wyjeździe, a droga do Ekstraligi jest otwarta. W tym momencie wszystko idzie w jak najlepszym kierunku, ale trzeba pamiętać, że sezon jest długi, a my jeszcze nie awansowaliśmy.
W minorowych nastrojach wypowiadali się natomiast gospodarze, którzy nie przywykli do porażek na własnym – trudnym i specyficznym – torze. Po Nikołaju Kokinie widać było zmęczenie rozczarowującymi wynikami i sporo irytacji. – Co mam powiedzieć? Wygrali lepsi. Rybniczanie byli dziś o wiele silniejsi od naszych zawodników. Na naszym torze zawsze dobrze się prezentował i Troy Batchelor, i Kacper Woryna, i Mateusz Szczepaniak. A co do naszej drużyny… Nie mam pretensji tylko do juniorów, którzy pojechali na swoim poziomie. Timo Lahti też wypadł nieźle. Ale pojawiają się pytania co do dyspozycji… niektórych obcokrajowców – ironizował trener. – Nie wiem, może lepiej nie płacić za przyjazd obcokrajowcowi, który przywiezie zero punktów, tylko zgłosić za niego wychowanka, który gorzej i tak nie pojedzie? Będziemy wyciągać wnioski z tej porażki. Sezon nadal trwa, a niedługo startuje liga juniorów w Polsce…
Kokin ma o czym myśleć tym bardziej, że we wtorkowej pierwszej rundzie DMPJ juniorzy z Daugavpils w składzie Davis Kurmis, Elvis Awgucewicz, Artiom Trofimow zajęli drugie miejsce na torze w Lublinie. Wypowiedź trenera wywołała jednak burzliwą reakcję wspomnianego „niektórego obcokrajowca”, czyli Wadima Tarasienki. – Nie wiem, co się dzieje, ale to wszystko dziwnie wygląda. Oczywiście, wstyd mi z powodu dzisiejszego wyniku, ale jak to możliwe, że na wyjazdach zdobyłem dla Lokomotivu już ponad 20 punktów, a u siebie zaledwie trzy? – zastanawiał się głośno Rosjanin. – Coś jest nie tak, skoro dla nas nasz własny tor jest o wiele większą zagadką niż obce tory. Nie możemy się porozumiewać z kierownictwem, żeby chociaż raz na meczu była dokładnie taka nawierzchnia jak na treningach. Nie wiem sam, czy to do nich nie dociera, czy nie wychodzi im przygotowanie toru.
Bardzo ożywiione wypowiedzi zajmujących sąsiednie boksy Andrzeja Lebiediewa i Kjastasa Puodżuksa można natomiast przedstawić jako wspólny ciąg myśli. – Co jest nie tak: czy sprzęt, czy głowa? Nie wiemy. Chcielibyśmy to zrozumieć i jakoś rozwiązać nasze problemy. Czy ktoś naprawdę sądzi, że lubimy dojeżdżać na końcu, a nie na pierwszych miejscach w piętnastym biegu, najlepiej na tylnym kole, pozdrawiając publiczność? Że lubimy czyścić z błota nasze kevlary? Albo że nie wiemy, co teraz o nas napiszą w internecie? Wiemy, bo czytamy to, co piszą kibice. Nie zapomnieliśmy, jak się jeździ na motocyklu, tego nie da się oduczyć w ciągu kilku dni. Szukamy sedna problemu, ale nie wszystko zależy tylko od nas. Sytuacja wygląda tak, że w tym sezonie jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy dwukrotnie jeździli u siebie na takim samym torze. Inaczej jest przygotowany na pierwszym treningu, inaczej dwa dni później i jeszcze inaczej na meczu. Jak mamy się dopasować? Nic dziwnego, że gościom lepiej się to udaje: przyjeżdżają tu raz na rok, patrzą na tor jak my na wyjeździe, dopasowują się i jadą. A my mamy w głowie doświadczenia z ostatniego treningu. Co robić? Powiemy więcej: czasem jak czytamy komentarze niektórych "ekspertów" w internecie, chciałoby się zapytać – no ale po co? Po co to tutaj, w Daugavpils? Niech krytycy zrozumieją, że nasze zwycięstwa to również większa zapłata dla nas. Co, niby specjalnie jeździmy kiepsko, żeby gorzej zarabiać? My nad rozwiązaniem naszych problemów pracujemy, ale i nasz tor powinien być nasz, a nie jak na wyjeździe.
Widać wyraźnie zgrzyty w zgranym do tej pory kolektywie z Daugavpils. Czy przerodzą się one w otwarty konflikt, czy raczej doprowadzą do przepracowania błędów i powrotu twierdzy pod nazwą Lokomotiv? O tym przekonamy się w następnych kolejkach.
Źródło: grani.lv / inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!