Daniel Jeleniewski był jednym z autorów sukcesu Speed Car Motoru Lublin i awansu tejże ekipy do PGE Ekstraligi. W kolejnym sezonie doświadczony żużlowiec nadal będzie ścigał się jednak na pierwszoligowych torach.
35-letni żużlowiec w minionym sezonie pojechał w ośmiu biegach Nice 1. Ligi Żużlowej, w których Dariusz Śledź desygnował go do boju w 36 biegach. W nich wywalczył 62 punkty i siedem bonusów, co dało mu całkiem niezłą średnią – 1.917 i dziewiętnaste miejsce w rozgrywkach. Czy wobec tego nie chciał zostać w swoim obecnym klubie i znów spróbować sił w PGE Ekstralidze? – Od początku Łódź chodziła mi po głowie. Pewnie i była jakaś możliwość pozostania w Lublinie. Mam jednak wrażenie, że nie do końca się rozumieliśmy. Mieliśmy chyba inne oczekiwania – mówi.
Dla zawodnika rodem z Lublina był to połowicznie udany sezon. W całkowitym zadowoleniu z pewnością przeszkodziła kontuzja, której nabawił się w kluczowym momencie na motocrossie… – Początek miałem trochę niemrawy, ale później faktycznie wyglądałem coraz lepiej. Inna sprawa, że po drodze klub miał dziwne pomysły i byłem odstawiany od składu w niezrozumiałych dla mnie okolicznościach. I wtedy pojawił się motocross. To miało być wypełnienie wolnego czasu. Nie chciałem "zardziewieć". Pech sprawił, że dopadła mnie kontuzja.
Sporo się mówiło na temat urazu Jeleniewskiego i jego dalszej przygody z jazdą w lewo. Żużlowcy jednak nie mogą żyć bez motocrossu, który pozwala im zachować styczność z motocyklem i prędkością, gdy nie mają okazji ścigania na żużlu. Nowy nabytek Orła jednak na łamach klubowej strony uspokaja nowych fanów. – Nie ma sensu się czarować. Uraz był poważny. Chciałbym jednak uspokoić wszystkich kibiców. Do sezonu będę na pewno odpowiednio przygotowany. Niektórzy rozsiewali w tej sprawie zupełnie niepotrzebne informacje. To wszystko było jedną wielką bzdurą. Zawsze zaczynałem przygotowania do ligi wraz z początkiem grudnia. Tak samo będzie teraz. A to oznacza, że nic się nie zmieniło. Z moim zdrowiem wszystko jest w porządku.
Trenerem Orła w sezonie 2019 będzie Lech Kędziora, który do swojej dyspozycji będzie miał dziewięciu zawodników mogących startować na pozycjach seniorskich oraz czwórkę młodzieżowców. W drużynie znaleźli się m.in. Jeleniewski, Rafał Okoniewski, Hans Andersen czy Tobiasz Musielak. To niezła ekipa z bardzo dużymi szansami na awans. A co o zestawieniu sądzi jeden z najstarszych w teamie? – Bardzo dobrze. Możemy wiele wspólnie zdziałać. Mam nawet takie wrażenie, że skład został złożony z zawodników, którzy mają coś do udowodnienia. Wszyscy będziemy chcieli postawić sobie nieco wyżej poprzeczkę. Ambicji nam nie zabraknie, a to dobrze wróży. Ze mną jest tak samo. Czułem złość, że nie jeździłem i teraz nie mogę się doczekać sezonu. Prezes doskonale o tym wie. Kiedy się spotkaliśmy, to były dwie, może trzy godziny rozmowy o żużlu. Jeśli chodzi o warunki kontraktu, to ich ustalenie zajęło nam cztery minuty.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!