Zespół King's Lynn Stars wygrał rundę zasadniczą SGB Premiership, ale w finale wystartował bez dwóch podstawowych zawodników i musiał zadowolić się srebrem. W klubie uważają, że właśnie ten fakt odebrał im upragniony, pierwszy w historii tytuł mistrzowski.
7 października Niels-Kristian Iversen zaliczył groźnie wyglądający upadek podczas turnieju „Asy dla Tomasza Golloba” i nie był w stanie wystartować podczas dwumeczu finałowego SGB Premiership, który odbywał się odpowiednio dzień i trzy dni później. Natomiast jego rodak Michael Palm Toft złamał rękę podczas pierwszego spotkania rozgrywanego w Poole. Ich miejsce gościnnie zajęli Adam Ellis i Kyle Howarth, jednak ten duet zdobył łącznie tylko sześć punktów, czyli znacznie mniej, niż można byłoby się spodziewać po Duńczykach.
Robin Brundle, jeden z promotorów „Gwiazd”, uważa, że właśnie tych oczek zabrakło jego drużynie do mistrzostwa. – Ciężko obwiniać kogoś konkretnego albo stwierdzić, że któryś żużlowiec się nie przykładał, szczególnie, że sami ich nakręcaliśmy do działania. Mam jednak poczucie, że strata Nielsa i Michaela przesądziła o tytule. Oni mogli zrobić różnicę – mówi w rozmowie z brytyjskim magazynem Speedway Star.
Ostatecznie drużyna z King's Lynn przegrała dwumecz finałowy 92:88 i na swój pierwszy tytuł w historii musi jeszcze poczekać. – Nie da się ukryć, że chcielibyśmy mieć to trofeum w naszych rękach. Mimo wszystko, jesteśmy dumni z tego, co osiągnęliśmy. Zaliczyliśmy świetny sezon i po raz pierwszy w ciągu 53 lat istnienia klubu zakończyliśmy fazę zasadniczą na pierwszym miejscu. Ostatecznie jesteśmy srebrnymi medalistami. W finale zmierzyły się dwa doskonałe zespoły. Gratulujemy ekipie z Poole. Czapki z głów – dodaje Brundle.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!