Nie tak wyobrażali sobie niedzielny wieczór kibice Falubazu Zielona Góra. Drużyna miała powalczyć w Grudziądzu o zwycięstwo, aby jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie w PGE Ekstralidze, tymczasem nie udało się nawet zdobyć bonusa. I to pomimo szesnastu punktów zapasu po pierwszym meczu!
W rozmowie z oficjalną stroną klubową trener Adam Skórnicki przyznaje, że drużyna skomplikowała sobie sytuację na własne życzenie. Teraz jedynym ratunkiem dla Falubazu jest przynajmniej pięciopunktowa wygrana z Grupa Azoty Unią Tarnów. Nawet to nie zapewni jednak spokojnego ligowego bytu, a jedynie przedłuży szanse. W takiej sytuacji ostateczne rozstrzygnięcie zapadłoby dopiero na początku października po dwumeczu barażowym. – Było ciężko, a teraz jest jeszcze ciężej. Mam nadzieję, że będzie tak jak w maszynie żużlowej. Jak ktoś ma ciężki wał, to moc przychodzi na samym końcu. Nadal chcemy walczyć o utrzymanie i będziemy to robić. Każdy z nas musi teraz znaleźć wokół siebie tyle pozytywów, aby móc stanąć z podniesioną głową do walki o utrzymanie. Sezon dla nas nie jest łatwy i potrzebujemy jak najwięcej takich mobilizujących impulsów – powiedział popularny „Skóra”.
Szczególnie blado wypadli Jacob Thorssell i Grzegorz Zengota. Właściwie stwierdzenie, że było „blado”, nie oddaje powagi sytuacji. Dwóch seniorów Falubazu łącznie zdobyło okrągłe zero oczek. Kiedy już przydarzyło im się jechać na punktowanych miejscach, Polak stracił to po upadku z własnej winy, a Szwed dał się objechać juniorowi gospodarzy, Kamilowi Wieczorkowi. – Często zdarza się tak, że zawodnicy po słabszych występach notują doła. Widocznie któryś z ostatnich wstępów zbyt mocno szarpnął Grzegorzem i ciężko jest mu teraz wrócić na właściwe tory. Ekstraliga nie wybacza i zawodnicy, którzy mają jakiś problem, przyjeżdżają na końcu. Trzeba czekać na swoje lepsze dni. Dzisiaj słabo pojechał też Jacob, który otwarcie powiedział, że nie nadaje się na wyścig czternasty. Cieszy mnie to, że miał odwagę otwarcie przyznać się do tego. Niestety postawienie na Grzegorza nic nie dało, bo był on w podobnej sytuacji – tłumaczył Skórnicki.
Pewnym symbolem dramatycznej postawy Falubazu w niedzielę stał się jednak Mateusz Tonder. Tydzień wcześniej młodzieżowiec w bardzo dobrym stylu zastąpił kontuzjowanych starszych kolegów, zdobywając sześć cennych punktów. Tymczasem w Grudziądzu 19-latek po pięciu gonitwach miał już na koncie trzy starty… i trzy wykluczenia. – Mateusz zaliczył dobre występy w ostatnich tygodniach i dzisiaj przyjechał do Grudziądza powygrywać trochę biegów. Niestety jest jeszcze młodym zawodnikiem i nie zawsze może sprostać temu wyzwaniu. Na pewno na jego dobry występ liczyła cała Zielona Góra i pół województwa. Widocznie dla tak młodego zawodnika było to zbyt duże obciążenie – uzasadniał trener Falubazu,
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!