Przemysław Pawlicki wygrał ubiegłoroczny turniej Grand Prix Challenge, który został rozegrany na torze w rosyjskim Togliatti i awansował do cyklu jako pełnoprawny uczestnik na sezon 2018. Szybko pojawiły się głosy, że starszy z braci jest za słaby na Grand Prix i po roku wypadnie z obsady.
Początek sezonu potwierdzał wyżej wymienioną opinię. „Shamek" w polskiej lidze solidnie punktował dla MRGARDEN GKM-u Grudziądz, ale w walce o Indywidualne Mistrzostwo Świata wyraźnie odstawał. Na inaugurację w Warszawie zdobył zaledwie trzy punkty. Później wcale nie było lepiej. Co prawda, w Pradze i Horsens dołożył do swojego dorobku po pięć oczek, ale w Hallstavik się skompromitował. Polak dołączył do Craiga Cooka i stał się outsiderem cyklu. Teraz dołączył do nich Martin Vaculik. Należy jednak pamiętać, że Słowak jest po poważnej kontuzji. W rozgrywkach ligowych daje radę, ale w Grand Prix jest o wiele ciężej. Po czterech rundach starszy z braci Pawlickich na swoim koncie miał… czternaście punktów. Lekko mówiąc, nie był to olśniewający rezultat. Można było sobie przypomnieć poprzednie sezony, w których regularnie spuszczał z tonu w drugiej części rozgrywek i zawodził swoich pracodawców.
Nie była to dobra informacja dla kibiców grudziądzkiego klubu, którzy obawiają się o byt swojej drużyny w PGE Ekstralidze. Najbliższe mecze będą dla MRGARDEN GKM-u decydujące w kontekście utrzymania i potrzeba skutecznej postawy tego zawodnika. Wczorajszy występ Pawlickiego wlał w ich serca trochę optymizmu, ponieważ nareszcie namieszał w stawce. Pewnym krokiem wdarł się do półfinału i zawody zakończył z dziesięcioma punktami. W jednej rundzie prawie podwoił swój dorobek. To dobra prognoza przed kolejnymi rundami Grand Prix. Do ósmego miejsca traci sporo. Nie będzie łatwo odrobić stratę, ale z całą pewnością zrobi wszystko, aby udowodnić kibicom, że stać go na jazdę z najlepszymi.
Źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!