W 5. rundzie PGE Ekstraligi, cenne, wyjazdowe zwycięstwo w Tarnowie odnieśli żużlowcy Betard Sparty Wrocław. Do wygranej 49:41 znacznie przyczynił się Vaclav Milik, u którego nastąpiło przełamanie i który dorzucił do dorobku drużyny 9 punktów z bonusem.
Teren w Tarnowie nie należy do najłatwiejszych. Niemniej jednak to wrocławianie przystępowali do tego pojedynku w roli faworytów. Zespół Rafała Dobruckiego spełnił oczekiwania, a ważnym ogniwem był dobry występ reprezentanta Czech, który początku sezonu nie mógł zaliczyć do udanych. – Jestem bardzo zadowolony. Jest ok, że wygraliśmy na wyjeździe w Tarnowie. Ja mogę powiedzieć za siebie, że jestem bardzo zadowolony, bo po trzech takich występach, co miałem, w końcu coś znalazłem, odbiłem się od tego i jest ok – mówił na temat swojego występu w „Jaskółczym Gnieździe”, Vaclav Milik.
Nie od dziś wiadomo, że ciężka praca przynosi efekty. Widać to na przykładzie „Vaszka”, który przyznaje, że ostatnie dni i tygodnie poświęcił na testowaniu i próbowaniu sprzętu. Poprzedni mecz ligowy pokazał, że jest już on powoli na właściwej drodze. – Dużo tego próbowałem. Gdzieś gubiłem się w ustawieniach motocykli. To tylko to. Jeszcze poprawiłem starty, bo chyba inaczej „siedziałem” pod taśmą. Nie mogłem wystartować, później szukałem gdzie indziej, niż powinienem, myśląc, że to motor chyba nie jedzie. Wiadomo, że w takiej „ekstraklasie”, gdy wygra się start, to jest dużo łatwiej. Dużo poprawiłem ze startu i w meczu z Tarnowem wydawało mi się, że wyjścia spod taśmy były naprawdę dobre – stwierdził.
Wydawać by się mogło, że właściwe ustawienia zostały odnalezione nawet dopiero w trakcie meczu z tarnowianami. W pierwszym biegu Milik na swoim koncie zapisał bowiem 0 punktów, ale jak sam przyznał już w nim było lepiej niż w poprzednich spotkaniach. Dosyć niefortunnie dla niego potoczyły się jednak wydarzenia na pierwszym łuku. – Na drugi bieg w ogóle nic nie zmieniałem, bo pierwszy start miałem bardzo dobry, tylko Jamróg nie opanował w pierwszym łuku motoru i wypchnął Maćka Janowskiego. Ja już w ogóle się nie zmieściłem, ale i tak miałem dobry start. Pojechałem szeroko, a dopiero w trzecim biegu „szeroka” działała. Wjechałem do tych „kamyków”, bo to w ogóle nie trzymało, to zastopowałem się w tym łuku, odjechali mi i później było trudno ich ścigać. Na drugi bieg nic nie zmieniałem, miałem po prostu dobry start i później było już widać, że motor jest szybki. Znalazłem zatem już chyba ten cały problem, bo gdy wyjście spod taśmy jest dobre, to wszystko się układa – dodał.
Na mecz z Grupa Azoty Unią Tarnów, reprezentant Czech nie zmieniał zatem jednostek napędowych. Klucz do dobrego rezultatu tkwił zatem w ustawieniach. Zawodnik ma teraz nadzieję, że pójdzie za ciosem i dobre występy będą się powtarzały w kolejnych ligowych potyczkach. – Mogę powiedzieć, że silniki miałem na „remoncie”, ale nic w nich nie zmieniałem. To ten sam sprzęt. Ja po prostu gubiłem się w ustawieniach. Ten problem był bardziej we mnie, niż w motorach, ale odbiłem się od tego i wydaje mi się, że będzie coraz lepiej – podkreślił na koniec, zadowolony ze swojego występu w Tarnowie, Vaclav Milik.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!