PGE Ekstraliga to z pewnością najlepsza i najbogatsza żużlowa liga świata. Nie oznacza to jednak, że nie może być jeszcze lepiej. Pora się wycofać z czegoś, co po prostu nie zadziałało. Tylko i aż - przyznać się do błędów.
Nie odmawiam odpowiedzialnym za PGE Ekstraligę sukcesu. Stworzyli gigantyczny produkt, na którym skupiona jest uwaga fanów żużla na całym świecie. Tu się jeździ najszybciej, stawki pieniężne przyprawiają niektórych o ból głowy, a presja urasta do miana niebotycznej. Nadal jednak utrzymuję – kilka niedociągnięć jest. PGE Ekstraliga powinna zareagować i to szybko.
Z ulgą przyjąłem wpis Mateusza Puki z WP Sportowych Faktów na platformie X (dawniej Twitter), traktujący o prawdopodobnym dopuszczeniu zagranicznych juniorów do dwóch najlepszych lig w Polsce.
Marcin Kuźbicki triumfuje, koszulki sprzedały się w 100% (tak naprawdę hultaj nie wypuścił ich w obieg!), szampany strzelają w wielu żużlowych domach. Oto – moim zdaniem – pierwsze, acz bardzo potrzebne przyznanie się do błędu. Obowiązek dwóch polskich seniorów miał zagwarantować szkolenie na lepszym poziomie, miał najzwyczajniej w świecie sprawić, że kluby wypuszczą w świat więcej dobrych młodzieżowców z naszego kraju. Tymczasem doprowadził on m.in. do tego, że PGE Ekstraliga oglądała Kamila Pytlewskiego, Jakuba Osyczkę i innych juniorów, którzy do elity pasowali tak, jak ja do rodziny królewskiej. Od razu dodam – szanuję każdego, kto próbuję swoich sił w żużlu, ale nie dla każdego są najlepsze drużynowe ligowe rozgrywki na świecie. Po prostu. Sport.
PGE Ekstraliga, czyli nie wyrównujmy szans na siłę
– Kluby korzystające z dwóch wychowanków mogłyby liczyć na „dopłaty” szkoleniowe wynoszące nawet milion złotych – napisał w swoim artykule Mateusz Puka. Uważam to za bardzo dobre rozwiązanie. Zachęcenie do szkolenia, a nie zapewnienie nie nadającym się do ścigania w PGE Ekstralidze ustawowego miejsca. Dzięki wprowadzeniu U-24 Ekstraligi (brawo!), rozgrywkom DMPJ, wojewódzkim ligom młodzieżowym (brawo za reaktywację!), Zapleczu Kadry Juniorów, juniorzy mają ogromne pole do popisu. I na pewno mają gdzie pokazać swoje umiejętności. Jeśli zasłużą, ich miejsce będzie w elicie. Wiktor Przyjemski, Kacper Łobodziński, Antoni Kawczyński – jestem przekonany, że byliby w stanie przebić się sportowo, po prostu.
Podzwoniłem tu i ówdzie i dowiedziałem się, że ten przepis najprawdopodobniej rzeczywiście wejdzie. Jeśli nie w 2025, to w 2026 roku. I chwała oficjelom za to. Skoro już się tak rozpędzamy, to czy nie możemy za jednym zamachem zlikwidować u24? Jest to kolejna regulacja, która obniżyła poziom ligi. Dzięki niej, po zakończeniu wieku juniorskiego, w elicie zostali m.in. Mateusz Świdnicki i Kacper Pludra. Tego drugiego bardzo lubię, jest sympatyczny, udziela konkretnych i ciekawych wywiadów. Niestety, obecnie po prostu nie prezentuje poziomu, który powinien prezentować senior z PGE Ekstraligi.
A Świdnicki? Klub z Krosna zaryzykował, bo jako beniaminek po prostu musiał. Co było dalej? Skończyło się tak, że Świdnicki, którego w tej lidze na seniorce być nie powinno, zebrał gigantyczne „bęcki” od rywali i do tej pory siedzi to w jego głowie. Jego przygoda z Metalkas 2. Ekstraligą też jest kompletnym niewypałem. Nie warto na siłę przedłużać komuś pobytu w elicie. Może śmiało zejść ligę niżej i udowodnić, że zasługuje na powrót. Przykłady? Oskar Fajfer, Chris Holder, Przemysław Pawlicki. Ktoś powie „ale dureń, przecież starsi”. Ale czemu młodszy zawodnik nie ma przebyć podobnej drogi? A my? W miejsce niepotrzebnego nikomu u24 zyskalibyśmy lepszych seniorów, którzy podnieśliby poziom całej ligi.
Oddajcie dziennikarzom latanie po busach!
W 2022 roku oczom dziennikarzy ukazał się ekstraligowy Media Center, czyli kojarzona przez większość ścianka. Zawodnicy posłusznie (chętniej lub mniej) pojawiają się tam i czekają, kto łaskawie ich przepyta na okoliczność ostatniego meczu. Założenie oceniam jako słuszne, bo ekspozycja sponsorów, i tak dalej, i tym podobne. Co jednak wyszło w praktyce? Z moich doświadczeń wynika (na oko jakieś 90% meczów) wygląda tak, że wokół najpopularniejszego zawodnika pojawia się 5-10 osób, ktoś zada kilka pytań, reszta dostawi dyktafony, mikrofony, telefony, cokolwiek i ma to samo. Jest to forowanie ludzi, którym się nie chce albo po prostu nie potrafią rozmawiać.
Portal WP Sportowe Fakty dał mi poważną szansę w 2015 roku. Wtedy jeszcze (i przez kilka kolejnych lat) odbywała się oficjalna konferencja po meczu PGE Ekstraligi, a potem łapało się zawodników, niekiedy nawet wchodząc im do busa (za uprzednią zgodą, co odważniejsi wchodzili bez). I wiecie co? I oddajcie nam to. A przynajmniej mi. Pomny doświadczeniem z finału SoN w Manchesterze, wygłaszam ten apel jeszcze głośniej. Daje to możliwość zrobienia ekskluzywnego wywiadu, czy tam rozmówki, a nawet kilku. A tak? Mamy to samo co inni, bo zawodnikom przecież nie chce się dwa razy rozmawiać, wolą zbiorowo odpowiedzieć i odhaczyć. Nic w tym dziwnego.
Nie sądzę, żeby na przywróceniu „latania po busach” ucierpiały media klubowe, czy rozgłośnie radiowe. Kluby z pewnością mogą uprzednio ustalić, który zawodnik/trener się dla nich wypowie, a ogarnięci dziennikarze lokalni, czy radiowi również sobie poradzą. Nie obligowałbym również przedstawicieli klubów do wysyłania półminutowych nagrań. To promuje dziennikarzy nieobecnych (a nieogarnięci nieobecni i tak sobie to załatwiają). PGE Ekstraliga nie musi ich prowadzić za rączkę.
Jest dobrze, ale to nie koniec!
Na koniec, żeby nie zanudzać, jeszcze jedna drobnostka – a jakby tak zmniejszyć ustawową liczbę równań toru? Czyż przykład chociażby z Leszna z tego sezonu nie pokazał, że może być ciekawiej? O tym rozpiszę się więcej, bo popytałem o to ekspertów z telewizji. A na razie – „make PGE Ekstraliga great again”. Jest dobrze, ale cytując śp. Janusza Rewińskiego – gdzie tu są dociągnięcia?
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!