W ostatnią niedzielę SpecHouse PSŻ Poznań przypieczętował awans na zaplecze PGE Ekstraligi. Co po zakończeniu zawodów mówił szkoleniowiec "Skorpionów"?
Kibice po pierwszym spotkaniu w stolicy Wielkopolski nie popadli w hurraoptymizm. Mieli oni w pamięci rok 2019 kiedy to także po okazałej wygranej z Polonią Bydgoszcz w rewanżu dostali sromotne lanie i plany o starcie szczebel wyżej musieli odłożyć w czasie. Wówczas żółto-czarnych prowadził także Tomasz Bajerski, ten jednak nie myślał o przeszłości. – Nie pamiętam finału sprzed trzech lat. Każdy miał to naprawdę gdzieś. Mamy inną drużynę, innych zawodników. W Poznaniu wszystko się zmieniło, od tego roku przyszły nowe władze klubu, nowi sponsorzy. To wszystko się pozmieniało na lepsze i nerwowo nie było. Najwięcej przegrywaliśmy sześcioma punktami i to był dobry znak. Poszła rezerwa taktyczna. Trzy razy pojechał Emil Breum, który poprawił naszą sytuację. Nawet nie wiem, ile punktów zdobył – mówił po zakończeniu spotkania.
Breum bohaterem? „Wiedziałem, że będzie najlepszy”
Pomiędzy spotkaniami finałowymi zawodnicy mieli dwa tygodnie przerwy. Ta lepiej wyszła na korzyść „Skorpionów”, które do ostatnich metrów walczyły chociażby o remis. Tego się jednak nie udało wyrwać, a najlepszym zawodnikiem PSŻ-u został Emil Breum. – Zawodnicy, miesiąc czasu nie jeździli. Ten kalendarz tak ułożył. Później tylko spokój nas uratował. Bo dzisiaj też na spokojnie to wszystko brałem. Ja widziałem, jak jadą zawodnicy, miałem też swój plan na Breuma. Wy możecie mi wierzyć lub nie, ale całą drogę do Opola mówiłem, że Breum będzie najlepszym zawodnikiem zawodów. On nigdy na tym torze nie jeździł. Przyjechał rano i się pytam, duński tor? Duński tor i tyle w temacie. Nawet nie pojechał na próbę – kontynuował.
Pech zawodników „Skorpionów”
Rune Holta choć dobrze rozpoczął zawody, bo od podwójnego zwycięstwa na inaugurację tak później skupiał na sobie uwagę sędziego. Aż dwukrotnie Norweg z polskim paszportem został wykluczony za ruchy pod taśmą, co spotkało się z dużą dezaprobatą zawodnika. Szkoleniowiec jednak pochwalił arbitra za skrupulatność przy podejmowaniu decyzji. – Ja nie widziałem tego, czy Rune się rusza, ale jeżeli sędzia podjął taką decyzją, no to musiał się ruszać. Sędzia był bardzo skrupulatny i to dobrze. Szkoda, że Rune nie pojechał, bo może szybciej rozwiązalibyśmy sprawę awansu. Ale do tego już nie wracamy, cieszymy się z awansu – mówił dalej.
Przed rewanżem w Opolu z zestawienia PSŻ-u Poznań wypadł Francis Gusts. Łotysz upadł w lidze duńskiej i doznał kontuzji, która jednocześnie przedwcześnie zakończyła jego sezon. Bajerski się jednak tym nie załamywał, gdyż to właśnie na Opolszczyźnie Gusts miał jeden z najgorszych występów. Było mu szkoda zawodnika, lecz nie załamywał rąk. – To jest tak, że ja z Francisem cały rok żyje, rozmawiam, śpimy w tym samym hotelu, w Novotel Hotel Centrum w Poznaniu. Tor w Opolu jest najgorszy na świecie dla Francisa. Także jak jemu się kontuzja stała, mówię, szkoda mi zawodnika. Świetny sezon ma i tego mi było szkoda. Ale zaraz zadzwoniłem do Kuby (dop. red. Kozaczyka). Mówię Kuba, spokojnie, najlepszy mecz Francisa w Opolu to 5 punktów także spokojnie, damy radę. Mamy Breuma.
Jaka przyszłość czeka zatem byłego zawodnika? Dotychczas nie rozmawiał z zarządem nowego beniaminka eWinner 1. Ligi Żużlowej, lecz jest otwarty na przedłużenie współpracy i bardzo prawdopodobne, że poprowadzi on „Skorpiony” także za rok. – Ja jeszcze nie rozmawiałem z nikim z PSŻ-u. Ja myślę, że klub chce, żebym został. Ja też chcę, więc myślę, że się dogadamy – zakończył szczęśliwy Tomasz Bajerski.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!