Jak wiadomo, w ostatnich latach w speedwayu o wynikach zaczęły decydować prawdziwe detale. W związku z tym poszczególni zawodnicy rozpoczęli poszukiwania sposobów na znalezienie niewielkich zysków względem rywali. Praktycznie wszyscy wpadli jednak na podobny pomysł.
Od pewnego czasu poszczególni zawodnicy starają się najwięcej zyskać podczas przerwy zimowej, kiedy to organizmy są najbardziej podatne na dobrze lub źle wykonaną pracę. Wydaje się jednak, że prawie cała światowa czołówka zaczęła korzystać z tego samego systemu przygotowań – przejeżdżania wielu kilometrów na rowerze.
Zasadniczo cała "rowerowa moda" rozpoczęła się już dobrych kilka lat temu, kiedy to Martin Vaculík pokazywał na Instagramie pierwsze zdjęcia z szosowych wojaży. W ten sposób Słowak udowadniał jak istotna w speedwayu jest kondycja, która przecież po wielogodzinnych wyprawach jest co najmniej dobra.
Z czasem na podobne ruchy decydowali się też inni – Paweł Przedpełski, Michael Jepsen Jensen, Niels Kristian Iversen czy Kacper Woryna. W ich przypadku doszło jednak do kolejnego kroku. Zaczęli oni bowiem korzystać z roweru także w trakcie trwania sezonu.
Spójrzmy na to, dlaczego jazda na szosie może być przydatna w speedwayu. Po pierwsze, co już zostało wspomniane, można w ten sposób odpowiednio zbudować bazę kondycyjną, która daje niezwykle dużo. Po drugie, bardzo istotne wydaje się być wzmocnienie mięśni nóg, które odgrywają sporą rolę w prowadzeniu motocykla. Po trzecie, kolarstwo umożliwia także rozwój umiejętności balansowych. W końcu szybkie zjazdy uczą dokładnego układania się w skręty oraz pozwalają zrozumieć granice równowagi.
Czy już niedługo dwa kółka zasilane siłą mięśni staną się żużlową codziennością? Niewykluczone. Pytanie tylko, czy za kilka lat nadal będzie to jedna z najlepszych form treningu poza torem.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!