Kibice, którzy zdecydowali się w sobotnie popołudnie przybyć na obiekt przy Hetmańskiej 69, z całą pewnością nie żałowali tego. Finałowa runda Indywidualnych Mistrzostw Świata na długim torze dostarczyło ogromu wrażeń, mimo tego, że rzeszowski owal nie jest wcale „long trackiem” z prawdziwego zdarzenia.
Tegoroczny cykl Grand Prix na długim torze (niestety) nie był dość rozbudowany. Wszystko za sprawą koronawirusa i panujących w związku z nim obostrzeniom. Z zaplanowanych wcześniej rund w Herxheim, Muhldorf, Marmande, Morizes i Rzeszowie, odbyły się tylko dwie – jedna we Francji w lipcu i druga w minioną sobotę w stolicy Podkarpacia. Odwołanie pozostałych argumentowane było ograniczeniem w dopuszczalnej liczbie kibiców. Trudno się dziwić chociażby niemieckim ośrodkom, które w „normalnych” czasach na rundy IMŚ long tracku przyciągały tam nawet około dziesięciu tysięcy widzów. Przy dopuszczalnej liczbie 1,5 tysiąca (a we wcześniejszej fazie sezonu jeszcze mniejszej) organizatorzy byliby po prostu mocno stratni.
Po zmianie regulaminu odnośnie długości toru w taki sposób, aby spełniał normy „long tracku”, możliwe jest przeprowadzanie takich zmagań na owalach przekraczających 350 metrów. Dzięki temu, możemy oglądać zawody choćby właśnie w Rzeszowie. W sieci nietrudno jednak znaleźć nieprzychylne komentarze w kierunku organizacji turniejów na takich torach. Niektórzy kibice uważają, że nie jest to prawdziwy „long track” i zniechęca specjalistów w tej odmianie żużla do walki o najwyższe cele. Spójrzmy jednak na to od drugiej strony i zauważmy, że gdyby nie to, moglibyśmy w ogóle w tym sezonie nie wyłonić mistrza świata.
Zbaczając z tematu komentarzy fanów, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, jak było w rzeczywistości. Zawody w Rzeszowie okazały się świetną promocją dyscypliny, jaką są wyścigi na długim torze. Praktycznie w każdym z biegów, emocje trwały od startu, aż do mety. Nie brakowało „mijanek” i odważnych ataków z wewnętrznej, jak i zewnętrznej części toru. Zawodnicy nie opuszczali do ostatnich metrów i nie wyglądali wcale na „zniechęconych”. Natomiast dla kibiców w Polsce czymś zdecydowanie niecodziennym jest oglądanie żużla z udziałem pięciu rajderów w biegu, jeżdżących dodatkowo na inaczej wyglądających i skonstruowanych motocyklach. Okraszenie porcją naprawdę dobrego ścigania, czegoś, co można nazwać „nowym” dla polskich fanów, sprawiło że sobotni turniej można spokojnie traktować w kategorii sukcesu.
Bieg z udziałem nowego mistrza (Romano Hummel – kask zielony) i wicemistrza świata (Martin Smolinski – kask żółty)
Po zakończeniu zmagań, nowy Indywidualny Mistrz Świata, w rozmowie z naszym portalem, przyznał osobiście, że dla niego nie ma żadnego problemu, by ścigać się na takim torze, jak właśnie w Rzeszowie. Powiedział wręcz, że owal ten jest bardzo dobry do jazdy. Całość wypowiedzi Romano Hummela można będzie przeczytać już niebawem na naszych łamach. Pozytywnych wrażeń z sobotnich zmagań, nie krył w sieci również srebrny medalista cyklu – Martin Smolinski. Przychylne komentarze takiej dwójki rajderów mogą dać do zrozumienia, że zawodnikom w zupełności odpowiadało miejsce rozegrania zmagań.
Jakie jeszcze wnioski można wyciągnąć po rzeszowskim finale? Niewątpliwie dobrze się stało dla ogólnie pojętego long tracku, że nowym czempionem globu został tak młody zawodnik. Romano Hummel ma bowiem dopiero dwadzieścia dwa lata. Sukces takiego zawodnika może wpłynąć na mobilizację dla innych młodych rajderów do spróbowania swoich sił na długim torze. Dla nas – Polaków, powodem który może bardziej zainteresować kibiców, jest dobra dyspozycja Stanisława Burzy. Trzecie miejsce w tak doborowej obsadzie, jest dużym sukcesem, co przyznał również w rozmowie przeprowadzonej z naszym portalem. „Stanley” szykuje się teraz do startu w przyszłorocznym cyklu, gdyż przed tygodniem wywalczył sobie do niego awans, podczas challenge’u w czeskich Pardubicach. Pełny wywiad z reprezentantem Polski dostępny jest TUTAJ.
Nasz reprezentant (na czele stawki) podczas walki na rzeszowskim owalu
Stanisław Burza nie jest jednak jedynym Polakiem, który wziął się poważniej za „long track”. Do „biało-czerwonej” kadry powołani zostali również Adam Skórnicki i Marcin Sekula. 26 września br. polski team miał zadebiutować w finale Drużynowych Mistrzostw Świata, w holenderskim Roden, a więc na owalu aż 600-metrowym. Niestety, ta impreza również została odwołana przez pandemiczne restrykcje. Jak jednak zdradzili Piotr Szymański i Maciej Polny podczas transmisji z Rzeszowa na antenie Motowizji, istnieje szansa, że zawody te dojdą do skutku. Jeśli negocjacje pójdą pomyślnie, możliwe że zobaczymy polską kadrę w walce o medale na torze w… Poznaniu.
Nie da się ukryć, że inicjatywa Speedway Events w popularyzacji innych odmian żużla w Polsce jest dobrym działaniem. Organizacja takich imprez w naszym kraju, daje przecież również większy rozgłos tym dyscyplinom na całym świecie. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym sezonie mistrzostwa świata w long tracku będą mogły odbyć się już w normalnym, pełnym formacie. Wtedy na pewno nikt nie będzie miał przeciwko, jeśli po kilku rundach na naprawdę dłuuuugich torach, jedna z nich, jako „wisienka na torcie” zagości w naszym kraju. Kto wie, może kiedyś powstanie też i u nas, specjalna arena do tej odmiany speedwaya…
Podium cyklu 2021 – od lewej: Martin Smolinski, Romano Hummel, Theo Pijper (fot. Damian Kuczyński)
Klasyfikacja generalna cyklu IMŚ 2021 po rundach w Marmande i Rzeszowie:
1. Romano Hummel (Holandia) (19,13) 32
2. Martin Smolinski (Niemcy) (9,21) 30
3. Theo Pijper (Holandia) (17,7) 24
4. Chris Harris (Wielka Brytania) (13,10) 23
5. Dimitri Bergé (Francja) (21) 21
6. Lukas Fienhage (Niemcy) (5,15) 20
7. Josef Franc (Czechy) (0,19) 19
8. Hynek Stichauer (Czechy) (15,4) 19
9. Stanisław Burza (Polska) (17) 17
10. Dave Meijerink (Holandia) (7,9) 16
11. Jacob Bukhave (Dania) (10,3) 13
12. James Shanes (Wielka Brytania) (11,2) 13
13. Max Dilger (Niemcy) (11) 11
14. Gaétan Stella (Francja) (1,8) 9
15. Zach Wajtknecht (Wielka Brytania) (3,5) 8
16. Bernd Diener (Niemcy) (8) 8
17. Julien Cayre (Francja) (4) 4
18. Jordan Dubernard (Francja) (2) 2
19. Fabian Wachs (Niemcy) (1) 1
20. Tomas H. Jonasson (Szwecja) (0) 0
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
–> RELACJA Z FINAŁOWEJ RUNDY IMŚ W RZESZOWIE
–> GALERIA Z Z FINAŁOWEJ RUNDY IMŚ W RZESZOWIE
–> RELACJA Z 1. RUNDY IMŚ W MARMANDE
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!