Jak chyba każdy z nas wie, od około dwóch godzin trwa turniej "Gramy dla Tomka", mający na celu wsparcie wracającego do zdrowia Tomasza Golloba. Piłkarskie zmagania żużlowców pokazują jednak, że my, kibice, nie jesteśmy warci ich zdrowia.
O akcji "Gramy dla Tomka" mówiło się naprawdę dużo w telewizji, radiu, internecie. Chyba każdy fan "czarnego sportu" wiedział, że 16 grudnia w Hali Widowiskowo-Sportowej Łuczniczka w Bydgoszczy odbędzie się turniej piłkarski, w którym udział wezmą gwiazdy polskiego speedwaya. Dobrze, ale co z tego?
Rozumiemy, że jest niedziela, że za wejście na halę trzeba było zapłacić oraz, że ktoś mógł woleć obejrzeć konkurs skoków narciarskich, który rozpoczął się kilkanaście minut po 14:00. Frekwencja na hali jest jednak poniżej krytyki. Co my – kibice, sobie myślimy? Rozumiem, że z Tarnowa czy Wrocławia było daleko, ale czy pilanie, bydgoszczanie, torunianie bądź grudziądzanie nie mogli zebrać grupy choćby 900 osób, które obejrzałyby turniej? W końcu chodzi o samego Tomasza Golloba.
Kiedy nieco dłużej zastanowimy się nad całym żużlowym światkiem i dzisiejszą sytuacją, przychodzi do głowy jedna, bardzo nieprzyjemna konkluzja. My, jako kibice, nie zasługujemy na wielkich zawodników, którzy będą cieszyć nasze oczy swoją niezwykłą jazdą. Nie zasługujemy na to, by ktoś tracił zdrowie walcząc w barwach naszego ukochanego klubu. W codziennym pędzie, po prostu zapomnimy o tym, co robił przez wiele lat.
Sytuacja z dzisiejszym turniejem dla Tomasza Golloba to jedynie jeden z przykładów. Proszę się zastanowić, kto z Państwa myślał o rodzinie Lee Richardsona? Kto zastanawiał się, czy potrzebuje pomocy? Czy ktokolwiek wieczorem usiadł na kanapie czy fotelu i zastanowił się jak wygląda życiowa sytuacja Darcy'ego Warda? Kto postarał się przeczytać cokolwiek o postępach leczenia Leigh Adamsa? Kto starał się wspierać Witalija Biełousowa, kiedy ten pojawiał się na polskich siłowniach? No właśnie.
Patrząc na polską scenę, ważne pozostały dwie kwestie – "wojna" wokół śmierci Krystiana Rempały, która zamiast zjednoczyć środowisko, to jeszcze je podzieliła oraz "przepychanka" na linii rodzina Tomasza Jędrzejaka – Ireneusz Nawrocki. W końcu w obu przypadkach wciąż możemy się po staropolsku kłócić i wyzywać. Bo przecież jest na to szansa…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!