Dziś pokrótce o człowieku, który w sporcie motocyklowym jest nie od dziś, ale dopiero po „pięćdziesiątce” znalazł to, co go naprawdę fascynuje. Jest jednocześnie tylko jednym z dwóch aktualnie uprawiających tę dyscyplinę w swoim kraju.
Nie jest tajemnicą, że w sporcie żużlowym zawodnicy osiągający „czterdziestkę” powoli myślą o zejściu ze sceny i odstawieniu motocyklu do garażu. Taka jest normalna kolej rzeczy. Inaczej to działa jeśli chodzi o ice speedway, gdzie mamy wielu przedstawicieli różnych nacji, którzy z powodzeniem zdobywają dobre rezultaty, mając na karku nawet po sześćdziesiąt czy więcej lat. Trochę to może dziwić, gdyż zawodnicy uprawiający lodowy żużel nazywani są Gladiatorami. A tu z uwagi na niebezpieczeństwo, jakie niosą ewentualne upadki na motocyklach bez hamulców wyposażonych w blisko trzycentymetrowe kolce.
Ice speedway jest jednak formą sportu nastawioną dla pasjonatów. Generalnie nie ma w sprzedaży motocykli przystosowanych do tej odmiany żużla. Zawodnik wraz z mechanikiem (jeżeli takowego posiada) musi zbudować maszynę od podstaw. Takim pasjonatem ice racingowych wrażeń okazał się Brytyjczyk Tim Dixon. W Anglii to ewenement, gdyż w kraju tym nie funkcjonują żadne rozgrywki, ani nie ma warunków do uprawiania tego sportu.
Dixon to sześćdziesięciolatek, który ma bogatą przygodę w sportach motorowych. Zaczynał w wyścigach trawiastych oraz na długich torach. Niedaleko jego domu, w Lincolnshire funkcjonował właśnie owal służący do grass tracku i tam Brytyjczyk na co dzień się ścigał. Później drogi Dixona powędrowały w zupełnie inną stronę. Zawodnik zafascynował się rywalizacją na sidecarach TT. Są to pojazdy dwuosobowe, budową zbliżone do tych, które ścigają się po żużlowych torach. Te jednak przystosowane są do jazdy bo asfaltowych nawierzchniach. Dyscyplina owa ma swoją popularność na Wyspach Brytyjskich, zawody rozgrywane są podczas festiwalu Isle of Man TT.
Tim Dixon w przeszłości podczas wyścigów trawiastych (fot. archiwum zawodnika)
Pierwsza styczność Tima Dixona z ice speedwayem miała miejsce w holenderskim Assen w 1994 roku, gdzie obejrzał na żywo zawody. Jedenaście lat później na zaproszenie jego kolegi – Simona Reitsmy (aktualnego ice racera) przyjechał do Finlandii, niedaleko koła podbiegunowego, by zobaczyć jak ten sport wygląda „od kuchni”. – Jechałem przez trzy dni, aby dostać się w miejsce nad zamarzniętym jeziorem, zaledwie 30 km od koła podbiegunowego. Podróż w obie strony trwała ponad 5000 kilometrów. Kiedy wróciłem do domu w Foxdale, moja żona spytała, czy zamierzam dalej się w to bawić. Powiedziałem, że w tym roku już nie, ale to jest mój nowy cel – mówił Dixon.
Tim Dixon w wyścigach na sidecarach TT (fot. archiwum zawodnika)
Pierwszy raz Brytyjczyk wziął udział w zawodach ice speedwaya trzy lata temu. Był wówczas jedynym lodowym żużlowcem w swoim kraju. W ubiegłym roku natomiast dołączyło do niego dwóch kolegów – Roger Newton i Rob Irving. Na tę chwilę drugi z wymienionych nie ściga się, więc aktualnie czynnych jest tylko dwóch „rajderów”.
– Bardzo mi się to podoba, wręcz uwielbiam to. Ice speedway jest niesamowitym i emocjonującym sportem. Byłoby jednak znacznie lepiej, gdyby jeszcze kilka osób zdecydowało się też rozpocząć z tym przygodę. Z Wysp to długa droga, by jeździć samemu na północ Finlandii, czy Szwecji – mówił sześćdziesięciolatek. Chętni do spróbowania ice racingu z Timem Dixonem mogą kontaktować się z nim poprzez email gerttim2@gmail.com.
Tim Dixon wziął udział w tym roku w zawodach, które udało się rozegrać w Szwecji (w Örnskoldsvik w indywidualnym pucharze oraz w ligowych zmaganiach w Böllnas). Brytyjczyk bardzo stara się o to, by przyjmowano go na różne międzynarodowe imprezy. Dużym wydarzeniem jego lodowej kariery będzie impreza, która odbędzie się w czwartek w Berlinie. Tim Dixon został nominowany do startu w Indywidualnych Mistrzostwach Niemiec.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!