W związku z przedłużającą się przerwą międzysezonową, zdecydowaliśmy się kontynuować nasz cykl tekstów o żużlowych torach, na których dziś nie słychać już warkotu motocykli. W dzisiejszej odsłonie przedstawiamy owal z naszego kraju, leżący bardzo blisko… Leszna.
Z polskich nieczynnych, niegoszczących już żużlowców aren, do tej pory napisaliśmy o Świętochłowicach, Machowej, Witnicy i Sanoku. Dziś o torze, na którym odbywały się tylko imprezy towarzyskie. Jednakże głównym powodem, dla którego zawodnicy zjeżdżali się na niego, były treningi. Z uwagi na jego nietypową specyfikę, żużlowcy nabierali tu sporego doświadczenia. Właśnie na tym torze swoje kariery "szlifowali" tacy zawodnicy, jak bracia Pawliccy, Sławomir Musielak jak i wiele innych rajderów pochodzących z Leszna i nie tylko.
Mowa o torze leżącym w miejscowości oddalonej o 5 kilometrów od Leszna. Dąbcze to wieś licząca około półtora tysiąca mieszkańców i właśnie tam mieści się tor, a właściwie mini-tor, który jeszcze kilkanaście lat temu był odwiedzany przez przyszłe gwiazdy speedwaya. „Mini-tor” dlatego, że był zdecydowanie krótszy od przeciętnych żużlowych owali. Dzięki temu właśnie zawodnicy szkolący się na nim, nabierali bardzo cennych „szlifów”. – Tor w Dąbczu miał być obiektem szkoleniowym, poprawiającym technikę jazdy. Było tak między innymi ze względu na to, że był dużo krótszy niż tor w Lesznie. Pamiętam, że przy wyznaczaniu jego geometrii pracował głównie pan Roman Jankowski – opowiada dla nas Adam Kajoch, były żużlowiec, wychowanek leszczyńskiej Unii.
"Parking" (fot. mapio.net)
– Tor w Dąbczu do najłatwiejszych nie należał, ale też nie sprawiał jakoś bardzo wielu problemów. Drugi łuk od strony „parkingu” był zrobiony trochę na wzór toru z Gorzowa czy Częstochowy. To znaczy, za szczytem tegoż łuku było specyficzne odsunięcie krawężnika. Ze względu na to, że tor był mało używany, były na nim problemy z dobrym związaniem nawierzchni, przez co tworzyły się na nim bardzo szybko dziury i koleiny. Były one takich wielkości, jakie dzisiaj z pewnością są nie do pomyślenia – kontynuuje wspomnienia o obiekcie w Dąbczu złoty medalista DMP z 2007 roku.
Co najbardziej zapamiętał z wizyt na tym torze Adam Kajoch – zawodnik, który również stawiał tam swoje jedne z pierwszych żużlowych kroków? – Zdarzyło mi się przewieźć na motocyklu jednego z kibiców na dystansie jednego okrążenia. Jechałem pod samą bandą, będąc w uślizgu. Adam Skórnicki, widząc to, skomentował krótko – „waryjot” – wspomina z uśmiechem zdobywca Brązowego Kasku z 2007 roku.
Obiekt niszczeje (fot. mapio.net)
Jeśli chodzi o ściganie w formule zawodów, pierwsze w historii miały tam miejsce w 2003 roku. Zawodnicy podzieleni byli wówczas na dwie grupy. W jednej znajdowali się adepci, a w drugiej żużlowcy z licencją. Zmagania odbyły się w formie turnieju indywidualnego. Wśród adeptów najlepszy okazał się Maciej Piaszczyński, który później reprezentował barwy takich klubów, jak KM Ostrów, PSŻ Poznań, czy Orzeł Łódź. W gronie rajderów już licencjonowanych najlepszy był Maciej Jąder, który pokonał Norberta Kościucha i Oskara Wolsztyńskiego. Na torze w Dąbczu jeździli też żużlowcy-amatorzy.
Z uwagi na szkoleniowy charakter obiektu i dość trudne warunki, zawody odbywały się tam w troszkę innej formule niż zwykle. – Na tym torze startowało jednocześnie maksymalnie trzech zawodników – mówił Adam Kajoch. Bywały też turnieje, w których tylko dwójka żużlowców stawała pod taśmą. Dlaczego dziś obiekt ten niszczeje i nie jest w ogóle brany pod uwagę? Tego nikt nie jest w stanie precyzyjnie określić. Tak naprawdę funkcjonował tylko kilka lat. Po zmianie prezesa Unii Leszno zapomniano o tym torze. Takim sposobem społeczne dzieło mieszkańców Dąbcza i ówczesnego starosty leszczyńskiego – Krzysztofa Piwońskiego przeszło do historii.
Program z jednego z turniejów (skan: Damian Kuczyński)
Następna część naszego cyklu "Z(a)marłe tory" dostępna będzie w następną sobotę po godzinie 20:00. Zapraszamy.
Źródło: inf. własna
ZOBACZ NOWY MAGAZYN SPEEDWAYNEWS EXTRA – KLIKNIJ TUTAJ.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!