Przyszedł czas na kolejną, już piątą część cyklu redakcji speedwaynews.pl, poświęconą obiektom żużlowym, na których dziś nie oglądamy już zawodów. W tej wracamy do naszego kraju i przybliżymy Państwu tor w… Sanoku.
Można rzec, że jest to temat „na czasie”, gdyż jak wielu kibiców pewnie wie, w marcu ice speedway powróci do Polski. A będzie to pierwszy raz po 2014 roku, kiedy to rozegrano ostatni turniej na owalu „Błonie” w Sanoku. O nim właśnie dzisiejszy odcinek z serii „Z(a)marłe tory”.
Początki lodowej odmiany speedwaya w Polsce sięgają lat sześćdziesiątych. Pierwsze, historyczne odbyły się dokładnie 21 lutego 1965 w Bydgoszczy. Triumfował tam słynny Mieczysław Połukard. W naszym kraju miały miejsce nawet rundy Indywidualnych Mistrzostw Świata. W 1995 i 1996 Grand Prix gościło na warszawskich Stegnach. Jednak przez to, że biało-czerwoni nie mieli rodzimych zawodników, nie udało się na dłuższą metę utrzymać organizacji takich imprez. Aż wreszcie w 2007 roku odbył się pierwszy, historyczny turniej na torze łyżwiarskim „Błonie” w Sanoku, w województwie podkarpackim.
Organizacja ice speedwaya w Sanoku była inicjatywą Pawła Ruszkiewicza i Arkadiusza Kucharskiego. Po próbach w 2006, rok później udało się utworzyć pierwszą edycję Ice Racing Sanok Cup. Mieliśmy wówczas już swojego reprezentanta. Zdzisław Żerdziński był polskim rodzynkiem w stawce. Ś.p. Grzegorz Knapp nie był jeszcze wtedy lodowym żużlowcem, a dopiero zaczynał się do tego sportu przygotowywać. Jego starania sprawiły, że wystartował już rok później w niezwykle ważnym wydarzeniu. Otóż w 2008, w Sanoku odbył się finał Indywidualnych Mistrzostw Europy.
Zawody w Sanoku, na prowadzeniu ś.p. Grzegorz Knapp (fot. PZM)
400-metrowy tor na stadionie mieszczącym trzy tysiące widzów okazał się dobrą „miejscówką” do rozgrywania międzynarodowych imprez. „Sprawdzian” w postaci finału IME przeszedł pomyślnie i już rok po tym zaczęto organizować w Sanoku rundy kwalifikacyjne do Indywidualnych Mistrzostw Świata. Grzegorz Knapp zaczął odnosić coraz lepsze wyniki, a kadra Polski się nieco poszerzała. Oprócz wspomnianych wcześniej dwóch „rajderów” ścigali się Piotr Hejnowski, Mirosław Daniszewski, Michał Widera, czy Paweł Strugała. Ostatni z wymienionych podzielił się z naszym serwisem wspomnieniami z toru „Błonie”.
– Sam tor był bardzo fajny, mi w zupełności odpowiadał. Wąskie łuki sprawiały, że można było na nim naprawdę szybko jechać. Ale jednocześnie było niebezpiecznie, sam zaliczyłem tam kilka niezłych „dzwonów” – mówił Paweł Strugała, były ice racingowy zawodnik. Szerokość owalu rzeczywiście nie była duża. Wynosiła ona 12,5 metra zarówno na prostych, jak i łukach.
– Tafla lodowa zawsze była tam w bardzo dobrym stanie. Chłopaki wkładali wszelkie starania, by wszystko dopięte było na „ostatni guzik”. W Sanoku naprawdę był wysoki poziom. Jeździłem po wielu torach w Europie i jestem w stanie stwierdzić, że ten był jednym z lepiej przygotowywanych. Nawet w holenderskim Assen nieraz nie było tak dobrego lodu, jak w Sanoku – doceniał Strugała dobrą jakość imprez na „Błoniach”. Pamiętajmy, że stadion w Sanoku jest na otwartej przestrzeni, więc pogoda miała wpływ na warunki w trakcie zawodów. Oczywiście sam tor był mrożony sztucznie od spodu. Minimalna warstwa musiała osiągnąć 15 centymetrów grubości.
Tor lodowy w Sanoku przygotowany na zawody (fot. arturbieniek.pl)
W 2013 roku przyszedł najważniejszy dzień dla polskiego ice speedwaya. Sanok dostał wówczas organizację finału Drużynowych Mistrzostw Świata. Polskie barwy reprezentowali Grzegorz Knapp, Mirosław Daniszewski i nasz rozmówca – Paweł Strugała. Biało-czerwoni zajęli w tym turnieju miejsce czwarte – tuż za podium. Podczas tych zawodów zdarzyło się, że niektórzy mieli zastrzeżenia, co do jakości sanockiego toru, co wcześniej nie występowało. O tym wydarzeniu wspomina uczestnik tych zmagań. – W 2013 roku podczas finału Drużynowych Mistrzostw Świata były rzeczywiście zastrzeżenia do stanu nawierzchni. Zgłosił je Franz Zorn. Ale według mojej opinii, nie były to szczere intencje. Tor był do jazdy, a Austriacy prowadzili po pierwszym dniu zmagań. Chcieli, aby drugi dzień nie doszedł do skutku, bo mieliby pewność, że wygrają. Ja to widzę właśnie w taki sposób – wspominał Paweł Strugała. Austriacy ostatecznie w drugim dniu zawodów przegrali z Rosjanami, a losy złotego medalu musiał rozstrzygać wyścig dodatkowy.
Tor w Sanoku widziany z lotu ptaka
– Bardzo mobilizowało mnie to, że miałem okazję wystartować pod polską flagą w tak ważnej imprezie, jeszcze na polskim stadionie. Byłem bardzo zaangażowany w ten występ. Ale ogólny całokształt funkcjonowania polskiej kadry ice speedwaya nie był dobry. Organizacja zawodów w Sanoku była dobrze zrobiona. Ale powodem tego, że na tym stadionie imprez już nie ma, jest to, w jaki sposób funkcjonowała cała reszta. To nie mogło się udać na dłuższą metę – stwierdził Paweł Strugała.
Po finale DMŚ w 2013 roku, odbyła się 7. edycja Ice Racing Sanok Cup. Na tym skończyła się historia zawodów na „Błoniach”. 22 czerwca 2014 zmarł tragicznie na belgijskim torze w Heusden-Zolder lider polskiej reprezentacji – Grzegorz Knapp. Po tym wydarzeniu, nie zorganizowano już turniejów w Sanoku. – Ze względu na śmierć Grzegorza Knappa i brak innych Polaków na światowym poziomie, zawodów w Sanoku w tym sezonie nie zorganizujemy. Wielkie lodowe ściganie wróci na "Błonie" w 2016 roku – mówił promotor polskiego ice speedwaya w 2014 roku. Tak się jednak nie stało. Jak mówi były kadrowicz Paweł Strugała, nie tylko to smutne wydarzenie było początkiem końca ice speedwaya. Miejmy nadzieję, że teraz w Tomaszowie Mazowieckim sport ten „odrodzi” się w Polsce i pójdzie „do przodu”.
Okładki historycznych programów sanockich imprez – wyjątkowo ładne, kolekcjonerskie wydania
(skan: Damian Kuczyński)
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!