Sport żużlowy jest na tyle specyficzną dyscypliną, że wiek zawodnika nie ma aż tak dużego znaczenia. Mówi się, że żużlowiec jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Szukać długo nie trzeba, bo zawodników pod „pięćdziesiątkę” mamy kilku. I jeżeli nawet kilku czuje się jak nastolatek, to nie zmienia faktu, że metryka jest nieubłagana.
Piotr Protasiewicz, to zawodnik który mi imponuje już od kilku lat. Facet ma tak duże „jaja”, że wielu powinno mu zazdrościć. I wcale nie mam na myśli żużlowców. Ogólnie – podejście, zaparcie i odwaga. Rok temu po zgrupowaniu Reprezentacji Polski w Zakopanem usłyszałem komentarz od jednej osoby, która tam była: – Grzesiek mówię Ci, młodym się nie dziwię, ale PePe zawstydza niejednego zawodnika swoim kaloryferem, podejściem i kondycją.
W niedzielę, śledząc po raz „enty” Derby Lubuskie, poza fantastycznym widowiskiem w pamięci zostają mi w pamięci słowa Piotra Protasiewicza: – Ja za długo jestem w motosporcie, żeby mnie to nie bawiło. Tak było 27 lat temu, tak jest i dzisiaj. Nie jeżdżę dla kasy, choć to moja praca. Jeżdżę, bo to uwielbiam.
Tych słów komentować chyba nie muszę. Protasiewicz, przez wielu nazywany dinozaurem polskiego speedwaya, udowadnia, że dzisiejsza szkoła żużla jest daleka od tej sprzed 30 lat. Podejście, zaangażowanie w sprawy klubowe, oddanie i… wola walki do ostatniego metra. Mi osobiście brakuje tych „dinozaurów”, w takim żużlu się zakochałem, takiego żużla mi brakuje i dla takich zawodników jeździ się po stadionach świata. Piotr – takich jak Ty nam potrzeba, bądź jak najdłużej!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!