Ostatnie tygodnie to zdecydowanie najlepszy czas dla Dominika Kubery. Dobre wyniki w lidze, otrzymanie Dzikiej Karty na dwie rundy Grand Prix w Lublinie, w których to niespodziewanie dwukrotnie zajął miejsce na podium. Dorzućmy do tego siódme miejsce w Grand Prix Szwecji i mamy obraz zdolnego zawodnika w zwyżkowej formie, który w trzech zawodach uzbierał więcej punktów niż Krzysztof Kasprzak, który jest stałym uczestnikiem cyklu. Lecz nie od początku sezonu było tak różowo.
Życie Dominika Kubery od zakończenia poprzedniej kampanii nie było usłane różami. Wraz z Bartoszem Smektałą mieli stanowić przyszłość FOGO Unii Leszno i kontynuować wraz z nią osiągane w ostatnich latach sukcesy. W taka wizję wierzyli wszyscy kibice klubu z wielkopolski, a i w innych ośrodkach nikt się zbytnio nie łudził, że może scenariusz może być inny. Ale dostaliśmy niespodziankę! Przepis o zawodniku U-24 i pieniądze oferowane świeżym seniorom poszły znacząco w górę. Tym samym plany Drużynowego Mistrza Polski poszły do niszczarki, a wychowankowie skorzystali z być może ofert życia i przenieśli się daleko od swojej macierzystej drużyny. rzecz jasna wiązało się to z mniejszym i większym niezadowoleniem leszczyńskich kibiców. Odmienne nastroje dominowały w Lublinie i Częstochowie. Wyciągnęli przecież perspektywicznych i skutecznych zawodników z ekipy ligowego dominatora. Jednakże przez problemy wiekowo-kontraktowe Kubera na pierwszy swój występ w barwach Koziołków musiał poczekać trochę dłużej niż Bartek Smektała w Częstochowie. Początki obu panów w nowych drużynach wydawały się być obiecujące, lecz szybko przyszło załamanie. W przypadku naszego dzisiejszego bohatera do spadku formy przyczyniła się przede wszystkim niestety tragedia rodzinna. Na ten temat jednak rozwodzić się nie będę. Myślę, ze każdy z nas zdaje sobie sprawę z wagi i wpływu tego, co się wydarzyło w życiu Dominika.
Podziw budzi natomiast to, jak z biegiem czasu odrodził się zawodnik Motoru Lublin. Jak silny psychicznie okazuje sie być to sportowiec. Nie zniknął z radaru na długie miesiące. Ostatnie mecze ligowe były naprawdę udane dla Kubery. Stanowi istotną postać w drużynie, dorzuca znaczącą liczbę punktów. 12+2 przeciwko ZOOLESZCZ DPV LOGISTIC GKM Grudziądz, 8 punktów na wyjeździe z EWINNER Apatorem, 9+1 z MARWIS.PL Falubazem, a także 6+3 zdobyte we Wrocławiu przeciwko BETARD Sparcie oraz 9+1 z MOJE BERMUDY Stalą Gorzów. To naprawdę niezłe rezultaty, które docenia się jeszcze bardziej, gdy się bierze pod uwagę wydarzenia z życia Dominika. Sam Motor Lublin z resztą też prezentuje się z dobrej strony. Wysokie zwycięstwa z outsiderami z Zielonej Góry i Grudziądza, wygrany także różnicą dwóch punktów mecz wyjazdowy z ekipą Torunia – to pasmo sukcesów w trzech ostatnich spotkaniach. Wcześniej był także mecz we Wrocławiu, gdzie Motor zrobił wynik chyba na miarę swoich możliwości, bo trudno komukolwiek, poza FOGO Unią i ELTROX Włókniarzem, nawiązać walkę na spartańskim Olimpico i osiągnąć w miarę wyrównany rezultat.
W nagrodę za dobre wyniki Dominik otrzymał nobilitację od organizatorów Grand Prix w Lublinie do występu w obu zaplanowanych rundach. Trzeba powiedzieć, że na tle światowej czołówki wypadł zaskakująco dobrze, wręcz rewelacyjnie. Ktoś bardziej postronny by spojrzał na transmisję i mógłby uznać, że to jeden ze stałych uczestników cyklu. Kubera bowiem nie wyglądał jak typowy użytkownik Dzikiej Karty, który kończy zawody w dolnej połowie stawki, bądź ledwo się wczołguje do półfinału. Wszedł miedzy najlepszych wyważając bezczelnie drzwi wejściowe i nic sobie nie robił z obecnych tam nazwisk.
– Madsen? Dajcie mi go! Woffinden? Luz, robi się. Zmarzlik? Jasne, jego też przywiozę za plecami.
Dobra, skromny Dominik na pewno by tak nie powiedział, ale sprzed telewizora jego postawa między teoretycznie dużo lepszymi fachowcami od jazdy w lewo tak właśnie wyglądała. Stoczył pasjonujące boje, podszedł do rywalizacji bez tremy, nie widać było po nim żadnej niepewności czy pogubienia się w którymś momencie. Pewna jazda od początku do końca. I nie był to jednorazowy wyskok, bowiem dzień później scenariusz zawodów napisał w zbliżony sposób. Efekt? Drugie i trzecie miejsce na podium. Dzika Karta idealna. Najlepszy wybór od dłuższego czasu. Dawno nikt w ten sposób nominowany nie namieszał tak bardzo w zawodach o światowy czempionat. Ale chwila moment! Tonie koniec popisów. Nieszczęśliwa kontuzja Martina Vaculika na torze w Lublinie, niedostępni pierwsi dwaj rezerwowi i Dominik jako trzeci w kolejce może znowu cieszyć oczy polskich kibiców. Tym razem w szwedzkiej Malilli, gdzie przed wieloma laty jego klubowy kolega, Jarosław Hampel, pokonywał na linii mety Andreasa Jonssona. Krzyk radości Piotra Olkowicza, który komentował tamtejsze wydarzenie, pobrzmiewa w uszach już na samo wspomnienie. Cóż, Dominik może i w Szwecji nie powtórzył sukcesu starszego kolegi, lecz także nie zawiódł na obcym terenie. Siódme miejsce i udział w półfinale to naprawdę dobry rezultat, który dał mu tamtego wieczoru 10 punktów do tabeli. W trzech turniejach ubierał łącznie 44 oczka. To dokładnie tyle, ile ma uzbieranych od początku sezonu Anders Thomsen. To więcej niż zdobycze Mateja Zagara, Krzysztofa Kasprzaka i Olivera Berntzona, którzy również są stałymi uczestnikami. Imponujące, prawda?
Dominik Kubera aż dwukrotnie stawał na podium podczas zawodów w Lublinie. Tutaj zdjęcie z drugiego dnia rywalizacji
Można gdybać, jak potoczyłyby się losy Domina, gdyby ten zdecydował się pozostać w Lesznie. Jeszcze zanim machina transferowa ruszyła spekulowano, że będzie miał problem z wywalczeniem miejsca w składzie i może trafić pod numer ósmy. Wtedy najprawdopodobniej nie byliśmy świadkami takiego rozwoju zdarzeń, jaki miał ostatnio miejsce. Być może jego występy byłyby pojedyncze, choć biorąc pod uwagę tegoroczne wahania formy Jaimona Lidseya, to Kubera byłby w stanie go zastąpić. Niemniej jego błysk w Grand Prix byłby raczej nierealny, gdyż w Lublinie najpewniej postawiono by na kogoś zupełnie innego. Czy zatem Dominikowi wyszło na dobre opuszczenie macierzy? Podsumowując wszystkie wydarzenia można uznać, że to był słuszny ruch. Pewny skład, regularna jazda, możliwość odegrania istotnej roli w zespole i nobilitacja do rund Grand Prix dały mu w pierwszym seniorskim roku naprawdę wiele doświadczeń i jest na dobrej drodze do tego, by za pewien czas stać się czołowym zawodnikiem w kraju oraz aspirować o stałe uczestnictwo w najważniejszym cyklu. Życzę mu tego.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!