Dwie ostatnie jesienie w PGE Ekstralidze upłynęły pod znakiem problemów, z którymi na rynku transferowym borykali się beniaminkowie. Zespoły z Lublina i Rybnika mimo posiadanych środków finansowych i rozmów z wieloma czołowymi zawodnikami uchodziły za największych przegranych listopada.
Zimą 2018/19 za głównego faworyta do spadku z PGE Ekstraligi uchodził Speed Car Motor Lublin. „Koziołki” do rozgrywek przystępowały składem, w którym nie było żadnego zawodnika ścigającego się rok wcześniej w najlepszej lidze świata. Kontraktowany do roli krajowego lidera Grzegorz Zengota cały sezon stracił z powodu kontuzji odniesionej na motocrossie. Ostatecznie znacznie lepsza od oczekiwań jazda Mikkela Michelsena i Pawła Miesiąca, udany powrót Grigorija Łaguty po zawieszeniu i duży progres juniorów (zwłaszcza Wiktora Lamparta) pozwoliły w miarę spokojnie obronić ligowy byt i zająć szóstą lokatę.
Teraz w dosyć podobnej sytuacji jest PGG ROW Rybnik. „Rekiny” miały kilka koncepcji na wzmocnienie drużyny po awansie, ale ostatecznie niewiele z tego wyszło. Jedyną gwiazdą w składzie jest Greg Hancock, ale w tym przypadku nawet nie wiadomo, czy zawodnik wznowi karierę. Forma 50-letniego już Amerykanina po całym sezonie przerwy także nie jest oczywista. Z innych klubów PGE Ekstraligi pozyskano tylko Roberta Lamberta i Václava Milíka, którzy w 2019 roku nie odgrywali pierwszoplanowych ról. Reszta kadry przyszła do najlepszej ligi świata razem z PGG ROW-em. W efekcie „Rekiny” oceniane są podobnie kiepsko, co rok wcześniej „Koziołki”.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że podobny problem będzie miał też zwycięzca 1. Ligi Żużlowej w sezonie 2020. Stosunkowo najlepiej wygląda sytuacja aktualnego spadkowicza. eWinner Apator Toruń zgodził się na darmowe wypożyczenie Jasona Doyle'a do forBET Włókniarza Częstochowa, ale jednocześnie ustalił z nim, że w przypadku powrotu „Aniołów” do elity Australijczyk podpisze nowy kontrakt właśnie w grodzie Kopernika.
Również skład na sezon 2020 został zbudowany już pod kątem szybkiego awansu i utrzymania w PGE Ekstralidze. – Chcieliśmy to tak ułożyć, żeby po awansie robić najwyżej jeden transfer. W kadrze, która jest mamy nawet trzy opcje pod ósemkę, bo są Nielsen, Chlupáč oraz Igor Kopeć-Sobczyński. Jeśli będzie robił postępy, a zakładamy, że tak będzie, to po skończeniu wieku juniora zostanie z nami – mówi przewodniczący rady nadzorczej KS Toruń, Adam Krużyński, w rozmowie z oficjalnym portalem GKSŻ.
Największym problemem torunian po awansie może być formacja młodzieżowa. Już w sezonie 2019 Igor Kopeć-Sobczyński i Maksymilian Bogdanowicz byli najsłabszą parą juniorów w PGE Ekstralidze. Żadnego z nich z racji wieku nie można rozpatrywać w kontekście 2021 roku, a następcy znajdujący się obecnie w kadrze eWinner Apatora na razie nie dorównali nawet do ich poziomu.
Ligowe doświadczenie w tej grupie mają tylko Kamil Marciniec i Filip Nizgorski. Pierwszy był w 2019 roku najsłabszym sklasyfikowanym zawodnikiem 1. Ligi Żużlowej, drugi odjechał kilka spotkań w PGE Ekstralidze, ale nie zdobył nawet punktu. Potrzebny jest więc progres… lub transfery. – Mamy taki plan, żeby za rok jednego juniora kupić. Nie będę jednak mówił kogo, bo konkurencja nie śpi. Mieliśmy mieć braci Curzytków, ale się nie udało. W każdym razie jednego juniora chcielibyśmy przygotować z tych, co mamy. Jest w czym wybierać, ale poczekajmy – stwierdza Krużyński.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!